czwartek, 7 lipca 2016

Obietnica

Ten tekst jest dość mocno wyrwany z kontekstu, ale ponieważ bardzo mi się podoba, to chyba co nie co wyjaśnię. Otóż na Granblue, grze w którą gram, zapowiedzieli nową klasę dla głównych bohaterów nazywaną Chaos Ruler. Ponieważ kanonicznie osobowości protagów zmieniają się wraz z klasą, jakiej aktualnie używają, stworzyłyśmy z Kuro au, w którym moc Chaos Rulera doprowadza Grana i Jitę (to męska i żeńska wersja protaga) do szaleństwa. Żebyście mieli zobrazowanie, jak kto wygląda


Eustace


Gran i Jita


Gran i Jita jako Chaos Ruler
Staram się, ok. Grajcie w Granblue *szturch szturch* Nawet jest po angielsku ta gra ;-;
***
Gdy Rosetta wyszła z pokoju w głowie rozbrzmiewały mu echem jej słowa. "Czy to na pewno byłeś ty?" Zupełnie jakby jego myśli przykrywał ciężki, czarny welon, nie potrafił się skupić nawet na tyle, by odpowiedzieć na to pytanie. To był on czy nie? To co się dzieje jest właściwe czy nie? Nie mając siły walczyć z dziwną energią, która odsuwała od niego tego rodzaju myśli wrócił do patrzenia na ostrze. Właśnie tą krawędzią zadał pierwszy cios. Właśnie tym przedmiotem w upojeniu siekał bezbronną materię na kawałki, a ostra stal przechodziła przez tkankę mięśniową jak przez roztopione masło. Zapach krwi przyjemnie drażnił jego węch, rozkoszował się metalicznym posmakiem w ustach, jak ten, gdy dotknie się językiem starej monety. Ale to nie przemoc upoiła go najbardziej. Upoiła go myśl, że może to zrobić. Że nikt go nie powstrzyma. Był... wolny. Nawet nie zauważył, jak jego oddech przyspieszył. Jego rozważania przerwał dźwięk otwieranych drzwi, który zakłócił idealną ciszę otoczenia. Podniósł wzrok i ujrzał znajomą parę szaroniebieskich oczu osadzonych między białymi kosmykami.

Eustace przez chwilę trzymał spojrzenie Grana, jednak gdy ten odwrócił wzrok, rozejrzał się po pomieszczeniu. Nic się w nim nie zmieniło, jedynie atmosfera otaczająca chłopaka nadawała mu jakiegoś ciężkiego uczucia. Znów spojrzał na niego. Gran na przestrzeni tygodni się zmieniał, a dusząca aura wokół niego rozrastała się coraz bardziej.
- Ty mnie znasz. Powiesz mi prawdę - usłyszał głos Grana.
Odwrócił się w jego stronę, w milczeniu czekając na ciąg dalszy. Brązowe oczy chłopaka błądziły dookoła ostrza, jakby nie potrafiły się skupić w jednym miejscu. To lekko martwiło Eruna, jednak nie mógł z tym nic zrobić.
- Jestem sobą? Czy nie jestem sobą? Jestem tym, kim powinienem być? Czy też powinienem być kimś innym?
Wbrew nerwowej postawie Gran nie wyglądał, jakby był załamany. Nie prosił o pocieszenie, pytał, jakby chodziło mu o pogodę. Powinienem dać mu szczerą, a nie właściwą odpowiedź. By dać sobie chwilę na zastanowienie nad pytaniem Eustace wyjął dubeltówki przytwierdzone paskami do jego ud i położył je na stoliku, lufami w bezpieczną stronę. Robił to powoli i z namysłem, a odpowiedź dość szybko zmaterializowała się w jego głowie.
- Każdy sam decyduje o tym, kim jest. Jeśli uważasz, że to jesteś ty, to tak właśnie jest.
Po raz pierwszy odkąd wszedł do pokoju Gran na niego spojrzał. Nie zerknął, kto wszedł, tylko spojrzał na Eustace'a jakby naprawdę go widział. Szeroko otwarte oczy ze zwężonymi źrenicami były dziwnym widokiem na znajomej twarzy chłopaka, jednak nie wywoływały w nim lęku.
- Wszyscy na mnie krzyczeli. Ty nie masz zamiaru na mnie krzyczeć?
Znów potrzebował chwili, by się zastanowić. Gdyby na to spojrzeć zrobił coś, czego zwykle nie robi. Gran, którego wtedy poznał, którego pokochał, nie zabijał innych tylko dla przyjemności czerpanej z ich bólu. Ale co, jeśli po prostu nie znał całej prawdy? Gdyby nie było w chłopaku żadnych podstaw prowadzących do takiego zachowania, to by się nie zmienił.
- Nadal jesteś Granem. Może i jest w tobie coś, co budzi w twoich przyjaciołach strach, ale w każdej żywej istocie kryje się coś takiego - powiedział szczerze to, co myślał. Może i zachowywał się inaczej. Może i był nieco inny. Ale to wciąż Gran.
- To dobrze, że tak uważasz - odparł chłopak, po czym wyciągnął przed siebie rękę.
Dopiero teraz Eustace zauważył, że faktycznie, cały czas stał, dlatego podszedł bliżej Grana i splótł swoje palce z jego, po czym usiadł obok niego na łóżku.
- Odpowiada ci to, kim jestem? Co masz zamiar zrobić? Powstrzymać mnie, tak jak do tej pory? Zmienić? - zapytał cicho brunet, kładąc głowę na ramieniu Eruna.
- Jak już mówiłem, nadal jesteś Granem, tylko innym obliczem osoby, którą pokochałem. Będę cię wspierał niezależnie od tego, w którą stronę postanowisz się udać.
Palce Grana ścisnęły jego dłoń. Odpowiedział takim samym uściskiem, po czym ujął go za podbródek i zmusił do podniesienia wzroku.
- Jeśli trzeba będzie powstrzymam cię, zanim zdradzisz sam siebie. Jeśli trzeba będzie, będę zabijał w twoim imieniu - powiedział cicho, patrząc prosto w brązowe oczy.
- Wierny z ciebie pies - warknął Gran, zmieniając pozycję tak, że wkrótce Eustace leżał na plecach, a Gran nad nim górował. Ostrze, które wcześniej trzymał na kolanach leżało płazem na brzuchu Eruna, a chłopak wbijał ich splecione dłonie w łóżko nad głową mężczyzny - A co, jeśli zrobię ci krzywdę? Jeśli będę zadawał ci ból?
Logicznie rzecz ujmując, powinien się bać. Jednak w jego sercu nie było nawet cienia lęku.
- Gran mnie nie skrzywdzi. Tak jak ja nie skrzywdzę jego - odpowiedział Eustace z pełnym przekonaniem.
W oczach chłopaka zalśniło szydercze rozbawienie, jakby słowa mężczyzny były kiepskim żartem. Po chwili jednak, jakby na sekundę rozjaśniła się mgła, która otaczała Grana ten znów otworzył usta.
- Naprawdę w to wierzysz? - zapytał łagodniej, z trudnym do opisania wyrazem twarzy.
- Tak - z mocą odpowiedział Eustace, potwierdzając swoje słowa pocałunkiem złożonym na drugiej ręce Grana, która do tej pory leżała na płazie miecza.
- Głupi pies - chłopak pochylił się i wyszeptał mu to do ucha, po czym chwycił zębami za wrażliwą tkankę.
Eustace skrzywił się nieco, ale nie zaprotestował. To nie było mocne ugryzienie, już czasem takie dostawał od Grana. Chłopak wyswobodził wcześniej ucałowaną rękę z dłoni Eruna, po czym zdjął mu z brzucha ostrze. Kiedy miecz wylądował na podłodze Gran wygodnie ułożył się przy mężczyźnie, głowę układając na ramieniu Eustace'a.
- Obejmij mnie - rozkazał niskim głosem.
Eustace wykonał polecenie bez słowa, składając jeszcze pocałunek na czole chłopaka. Choć ten mruknął z niezadowoleniem, nie protestował dalej. Z tak bliska tylko potwierdziły się jego słowa - to nadal był Gran. Pachniał tak samo, był tak samo ciepły. I Eustace kochał go dokładnie tak samo, jak łagodniejszą wersję.
- A jeśli postanowię iść drogą wybrukowaną kośćmi, z fundamentami z krwi... Pójdziesz ze mną? - zapytał jeszcze sennego Eruna Gran.
- Jeśli na końcu tej drogi widzisz swoje światło, to przy twoim boku nie straszny mi nawet najgłębszy mrok - odpowiedział Eustace, zapadając w nieco złowieszczy, ale ciepły sen.