Siedząc
na kanapie Gran zastanawiał się, czy na pewno powinien to robić.
Zwierzęta zawsze bały się Eustace’a, co bardzo mężczyznę
raniło, jako iż je kocha, zwłaszcza psy. Może wyczuwały jego
dystans do wszystkiego i chłodne podejście… Ale ostatnimi czasy
jednak zmienił się. Na tyle, że udało mu się nawiązać nić
porozumienia z psem sąsiadów, którego wyciągnął z dołu. Mimo
to nie podjął dalszych kroków związanych ze zjednywaniem sobie
czworonożnych istot, co też Gran chciał naprawić… No właśnie.
Iść czy nie iść? Oto jest pytanie.
-
Od rana zachowujesz milczenie. Coś ci chodzi po głowie –
stwierdził cicho Eustace.
-
Tak jakby…
-
Mów.
-
No bo pomyślałem, żebyśmy wzięli sobie psa.
Zapadła
grobowa cisza. Gran brał również taką reakcję pod uwagę, jednak
powstrzymanie słowotoku, którego dostawał w takich momentach
zdawało się być niemożliwym do wykonania zadaniem.
-
Masz na myśli zakup szczeniaka? – zapytał martwym głosem
Eustace.
-
Bardziej tak ze schroniska… No i nie musi być szczeniak, starsze
psy bywają bardziej ułożone…
Ugryzł
się w język zanim zaczął wyliczać całą przygotowaną listę
plusów „dlaczego warto spróbować z projektem pies”. Eustace
dalej milczał, jednak wyglądał jakby to rozważał. Jego uszy
lekko drgały, co Gran odczytywał jako dobry znak.
-
Jeśli robisz to dla mnie, to odpuść – przemówił w końcu
mężczyzna.
-
Owszem, po części to dla ciebie, ale ja też chciałbym pieska! Jak
byłem mały to ja i Jita przygarnęliśmy szczeniaki i każde miało
swojego psa, i mój Wacio był wspaniały…
Przerwało
mu ledwo słyszalne prychnięcie śmiechu. Zerknął na Eustace’a,
który z poważną miną wpatrywał się w program telewizyjny.
Jedynie po ruchu uszu rozpoznał, że wcale się nie przesłyszał.
-
Co cię tak rozbawiło? – zapytał lekko nadąsany.
-
Dlaczego Wacio? – zapytał Eustace, nie odrywając wzroku od
gazety.
-
Bo jak był szczeniakiem to wyglądał jak wata cukrowa – z
przekąsem burknął Gran.
-
Czyli mówisz pies…
-
Tak.
-
To się nie uda.
To
było najbliższe zgody co mógł otrzymać, i chociaż mógłby się
kłócić, nie chciał żeby Eustace się rozmyślił, więc zachował
milczenie.
Kilka
dni później stali u bram schroniska. Uszy Eustace’a bezustannie
drgały, drażnione przez odgłosy wielu zwierząt. Gran widział w
nim wahanie, dlatego ścisnął dłoń, którą trzymał i pociągnął
go w stronę wejścia. Mężczyzna powoli ruszył za nim. Po
przejściu przez drzwi powitała ich recepcjonistka, która wyraźnie
ożywiła się na widok ludzi bez zwierzęcia. Rzuciła krótkie
spojrzenie na ich złączone dłonie i uśmiechnęła się szeroko.
-
Dzień dobry, państwo w jakiej sprawie?
-
Dzień dobry… Chcielibyśmy obejrzeć pieski – zaczął niepewnie
Gran.
-
Oczywiście, tędy.
Ruszyli
za kobietą. Ludzie zajmujący się zwierzętami cały czas
przemykali gdzieś obok nich.
-
Widzę, że w schroniskach jest dużo pracy – powiedział cicho
Eustace, obojętnie oglądając wszystko dookoła.
-
Zwierzęta potrzebują opieki, a że jest ich dużo, to i pracy wiele
– skomentowała to ich przewodniczka.
Eustace
kiwnął głową i dalej szli w milczeniu. W końcu wyszli na plac,
na którym szczekanie i wycie psów było niemal ogłuszające. Psy
były pozamykane w klatkach, maksymalnie po trzy na jedną, każdy
miał też koc i własną miskę. Może nie były szczęśliwe, ale
nie były zaniedbane, każdy był czysty, miał jedzenie i trochę
przestrzeni dla siebie.
-
Zatem, czy mają panowie jakieś preferencje co do pieska?
-
Nic konkretnego… Po prostu się rozejrzymy. Można tak?
-
Naturalnie, pytania proszę kierować do mnie.
Wycofała
się kilka kroków i pozwoliła im prowadzić. Gran zachęcił
Eustace’a uśmiechem, a mężczyzna zastrzygł uszami i puścił
jego rękę. Następnie ruszyli gęsiego wzdłuż klatek. Niektóre
psy kuliły się na widok Eruna, niektóre rzucały na siatkę i
wściekle ujadały. Eustace przesuwał po nich obojętnie wzrokiem.
Minęli pierwszy szereg klatek. Zdawało mu się, że na samym
początku były młodsze psy. Gran podejrzewał że to dlatego, że
one łatwiej znajdują nabywców, no i ludzie przeważnie właśnie
takich szukają… Gdyby już na wejściu były stare i schorowane,
potencjalni opiekunowie by mieli wrażenie że całe to miejsce to
ruina. Drugi rząd klatek to zapewne były psy w średnim wieku,
między czwartym a ósmym, dziewiątym rokiem życia. Nie były tak
energiczne jak młodsze osobniki, jednak mężczyzna wciąż
wywoływał w nich żywe reakcje. Pomiędzy nimi również nie
znalazł się taki, który by rzucił się Eustace’owi w oczy. Gran
zerknął na ich przewodniczkę, która wyglądała na zaniepokojoną
brakiem zainteresowania jakimkolwiek spośród psów. Chociaż trochę
mu smutno było, że prawdopodobnie nie znajdą tutaj żadnego psa,
który by odpowiadał mężczyźnie, nie mógł nic na to poradzić.
Wiedział, że Eustace najlepiej wyczuje który zwierzak nie reaguje
na niego strachem. Zbliżali się do trzeciego rzędu, w którym
każdy pies miał osobną klatkę. Cieszył się, że nie było ich
wiele. Nie zastanawiał się w sumie nad możliwością wzięcia
chorego psa… Bo stary to nie bardzo, ledwo się zdążą przywiązać
a on już odejdzie… Gdy tak szli, mijając kolejne klatki, uszy
Eustace’a drgnęły z zaciekawieniem. Nagle Grana naszła myśl, że
skoro on rozpoznaje nastroje swojego chłopaka po ruchach uszu, chyba
coś nie pykło na poziomie komunikacji werbalnej… Tak czy siak,
podszedł do klatki. Na suchej, miękkiej pierzynie leżał średniej
wielkości kundelek. Na oko Gran dałby mu maksymalnie 5 lat, ale
mógł się mylić. Zerknął na towarzyszącą im kobietę, która
szybko przysunęła się bliżej.
-
Ten tutaj to Tofik. Ma trzy lata i choruje na zwyrodnienie stawów.
Jest też ślepy… - niepewna czy ma dalej mówić kobieta zerkała
na Eustace’a, który nie wyglądał jakby słuchał.
-
Czy moglibyśmy do niego wejść? – zapytał Gran.
-
Nie wiem, gdyby się panowie zdecydowali go wziąć…
-
Od tego będzie uzależniony nasz wybór. Proszę – spojrzał na
nią błagalnym wzrokiem.
Przewodniczka
westchnęła i sięgnęła do kieszeni po klucz. Po chwili klatka
stała otworem, a Eustace bezszelestnie wślizgnął się do środka.
Powoli podszedł do psa, który podniósł łeb i węszył dookoła.
Eustace podsunął blisko niego dłoń do powąchania. Może trochę
zbyt blisko, gdyż Tofik uderzył się o jego rękę, jednak po
chwili udało się. Pies długo wąchał jego rękę, ale w końcu
położył łeb z powrotem na pierzynie. Mężczyzna powoli sięgnął
ku niemu i pogłaskał go po głowie. Kundelek nie oponował, dał
się głaskać. Gran uśmiechnął się szeroko na ten widok.
Niestety, w przypadku chorego psa…
-
Gran, weźmy tego – powiedział cicho Eustace.
-
Najpierw musimy sprawdzić, czy będzie nas stać na leczenie go…
-
Jego leki są drogie? – zapytał kobiety Erun.
-
Wydajemy około 200 miesięcznie na tabletki spowalniające rozwój
choroby, nie są za dobre ale nie stać nas na nic lepszego… Więcej
mógłby powiedzieć tylko weterynarz.
-
Poradzimy sobie – stwierdził z mocą Eustace, patrząc w oczy
Grana.
-
To ty głównie nas utrzymujesz… Ehh… Jeśli chcesz tego, to go
weźmiemy – zakończył z nieco wymuszonym uśmiechem Gran.
Eustace
uśmiechnął się lekko i delikatnie wziął kundelka na ręce.
Chociaż Tofik się trochę rzucał mężczyzna trzymał go mocno.
Teraz, kiedy byli bliżej siebie, Gran zauważył pewien szczegół.
-
Macie… takie same uszy – powiedział ze zdumieniem, po czym
wybuchnął śmiechem.
I
pies i Eustace spojrzeli w jego stronę i identycznie przekrzywili
głowę na bok, co tylko spotęgowało wesołość chłopaka.
Kobieta
patrzyła na nich niepewnie, ale szybko udali się z nowym nabytkiem
by podpisać wszystkie niezbędne papiery. Psy w schronisku
przeważnie są kastrowane, więc nie musieli się o to martwić. Już
wkrótce wyszli z pieskiem na rękach z budynku schroniska i
skierowali kroki do domu.
-
Na razie będzie spał w salonie na kocu, jutro wybierzemy się na
zakupy i kupimy mu wszystko to, czego potrzebuje – powiedział
Gran, głaszcząc Tofika po głowie
-
Coś miękkiego do spania, smycz i obrożę, jedzenie… I trzeba go
wziąć do weterynarza – wyliczał Eustace.
-
To może jeszcze dzisiaj pójdziemy do sklepu, a jutro odwiedzimy
tego weterynarza?
-
Niech będzie.
I
tak zaczęła się ich przygoda w trójkę.
poniedziałek, 8 sierpnia 2016
sobota, 6 sierpnia 2016
Na hamaku
Ciąg dalszy pisania do Granblue, tak uprzedzam xDD Tym razem z letnim au, god bless summer edition z którego nigdy Eustace'a nie będzie (szlaaaag, dajcie mi summer Eustace'a, mój mąż w szortach *ślinotok*)
***
***
Po
całym dniu biegania na słońcu Gran postanowił odpocząć. Chociaż
cieszył się grami i zabawami to czuł, że był wystawiony na
promienie UV już za długo. Kiedy przestał biegać za piłką do
jego umysłu powoli zaczęła też docierać smutna prawda, że jest
mu aż za gorąco. Jego pierwszy wybór nie był zbyt trafny.
Huśtawka niewiele pomagała jako iż była tylko w półcieniu, plus
niewygodnie się na niej siedziało, a po pół godzinie kręciło mu
się w głowie. Nie, huśtawka odpada. Gdy się rozglądał nagle
okazało się, że słońce jest wszędzie. Gdzie się nie obrócił
w zasięgu wzroku była woda, plaża, więcej wody, wzgórza z
trawami, palmy… Palmy? Może pod palmami będzie trochę chłodniej?
W sumie to Jita chyba coś wspominała o hamakach pod drzewami…
Pokrzepiony myślą o cieniu Gran ruszył w stronę widniejących w
oddali drzew.
Gdy
dotarł na miejsce stwierdził, że jednak istnieje raj na Ziemi.
Ustawione w wietrznym miejscu drzewa dostarczały idealnej dawki
cienia, by móc ochłonąć po zabawie na plaży. Przyjemna, słona
bryza była niczym błogosławieństwo. Przeciągnął się i zerknął
na rozwieszone na drzewach hamaki. Puste kawałki materiału kołysały
się na wietrze, stwarzając zachęcający widok. Chociaż poprzednie
doświadczenia z kołyszącymi się rzeczami sprawiały, że nieco
się wahał, wybrał jeden z nowszych hamaków i udał się w jego
stronę. Chociaż materiał wyglądał dziwnie, niczego nie
podejrzewał dopóki nie podszedł na wyciągnięcie ręki od niego.
W środku już ktoś leżał. Czarne uszy poruszyły się wraz z jego
przybyciem, a odpoczywający uchylił jedno oko i zerknął na
przybysza.
-
Wybacz, Eustace – natychmiast rzucił zmieszany Gran – Nie
chciałem zakłócać twojego spokoju…
-
W ciszy nie będziesz go zakłócał – przerwał mu Eustace.
Chłopak
nieco zbaraniał, jednak po chwili potrząsnął głową i
przytaknął. Wtedy błękitne oko znów się zamknęło a jego
właściciel powrócił do drzemania w cieniu. Gran przez moment stał
w bezruchu, niepewny czy może się ruszyć, jednak wzrokiem szukał
innego hamaku, który należałby tylko do niego. W końcu wypatrzył
ładny, mocno kołyszący się hamak i już miał iść w jego
stronę, gdy zatrzymał go głos.
-
Jeśli chcesz, możesz zostać ze mną – powiedział cicho Eustace,
tym razem patrząc na niego obydwoma oczyma.
W
wyobraźni Grana pojawił się obraz, w którym stał nad hamakiem
mężczyzny jak ostatnia sierota i gapił się jak ten drzemie.
Niezbyt zachęcające, więc spojrzał na Eustace’a bez
zrozumienia, a ten cicho westchnął i zaczął się dziwnie
przesuwać po hamaku.
-
Miałem na myśli to – wskazał dłonią na miejsce obok siebie.
Gran
zamrugał gwałtownie.
-
N-Nie lubisz upałów, dlatego tu leżysz… A jak ja się położę
obok ciebie to będzie jeszcze goręcej… - zaczął mówić,
przerywając co pięć sekund.
Ale
to wciąż była zachęcająca wizja. Lubił leżeć razem z
Eustace’em, który stanowił idealny ogrzewacz w nocy. Ale… Nie
powinien…
-
Jeśli nie chcesz to nie – stwierdził krótko mężczyzna,
ponownie zamykając oczy.
-
Chcę! – wykrzyknął Gran i szybko usadowił się na hamaku.
Nie
minęła chwila a leżał obok Eustace’a. Napotkał jego błękitne
oczy tuż obok swojej twarzy, przez co o mało nie spąsowiał i
musiał odwrócić głowę w drugą stronę. Tak jak się spodziewał,
z Eustace’em u boku było mu ciepło. Zbyt ciepło. Mimo to
zacisnął zęby i powoli odwrócił się z powrotem w stronę
mężczyzny, który wciąż na niego patrzył.
-
Mówiłem że tak będzie – mruknął z przekąsem.
-
Nie przeszkadza mi to – odpowiedział spokojnie Eustace.
Niewygodnie
było mu leżeć na plecach, postanowił więc delikatnie obrócić
się na bok. Niestety, Eustace go uprzedził, przy okazji kładąc mu
głowę na ramieniu. Nie było mowy o obracaniu się, nie, kiedy
mężczyzna wtulał się w jego szyję. Nie wiedząc, co zrobić,
Gran postanowił zaakceptować sytuację. Ułożył się bliżej
środka hamaka, przesunął rękę za Eustace’a, by ten mógł
wygodniej leżeć, dłonią gładził go po głowie, a jedną nogę
spuścił na zewnątrz i chociaż ledwo sięgała ziemi, odpychał
się na niej by wprowadzać hamak w ruch. Wiatr nadal silnie dmuchał,
wspomagany regularnym kołysaniem ich wiszącego leżaka sprawiał,
że nawet gdy leżeli wspólnie nie było im aż tak ciepło. Nie
minęło wiele czasu gdy oddech Eustace’a się uregulował i
spokojnie zasnął. Gran mimowolnie również robił się senny,
zmęczony dniem pełnym gier i pływania. Kołysanie również
odgrywało w tym swoją rolę, więc i on w końcu poddał się i z
uśmiechem odpłynął w objęcia Morfeusza.
Obudziły
go jakieś dźwięki bliżej nieznanego pochodzenia. Pewnie gdyby
były gdzieś w oddali to by je zignorował, ale one miały swe
źródło gdzieś zaskakująco blisko, więc jego umysł kazał mu
wstać i sprawdzić, co się dzieje. Pierwszą myślą było, żeby
podnieść się do pionu. Szykował mięśnie do ruchu, nie
spodziewał się jednak silnie trzymającej go przeszkody w tym
działaniu. Zorientowawszy się, że nawet specjalnie nie otworzył
oczu naprawił swój błąd, od razu z powrotem przymykając je pod
wpływem oślepiającego błękitu prześwitującego spośród koron
palm. Gdy jego oczy przywykły do źródła światła zerknął na
przeszkodę stojącą pomiędzy nim a powstaniem z delikatnie
kołyszącego się hamaku. Eustace obejmował go w pasie, a jego
głowa leżała mu na ramieniu, więc naturalnie niemożliwym było
podniesienie się do pionu. Dźwięki nadal kontynuowały, tym razem
jednak rozpoznał je jako chichot, co sprowokowało go do obrócenia
głowy w ich kierunku. Ujrzał Jitę i Lyrię z aparatem, które
stały tuż obok ich hamaku. Obie dziewczyny szybko umilkły gdy
ujrzały, że już nie śpi, ale ledwo powstrzymywały śmiech.
-
Coś się stało? – zapytał je zaspanym głosem.
-
Nie – odpowiedziała z uśmiechem Jita – Tylko słodko razem
wyglądacie.
Czuł,
że lekko się czerwieni, ale nigdy nie ukrywał tego, co go łączy
z Eustace’em.
-
Dlatego zrobiłam wam zdjęcie – dodała Lyria, wskazując na
aparat - Włożymy je do albumu z wakacji!
-
Mhm – mruknął tylko, z lekkim zażenowaniem odwracając głowę z
powrotem do góry.
-
Jesteście głośne - powiedział znienacka Eustace.
-
Przepraszamy – obie dziewczyny powiedziały, nieco zaskoczone ale
nadal uśmiechnięte – Już idziemy, nie będziemy wam
przeszkadzać.
Chociaż
zaśmiały się jeszcze, szybko zniknęły z okolicy. Gran przesunął
dłonią po włosach Eustace’a, na co ten cicho zamruczał.
-
Jeszcze mamy chwilę, więc możemy spać dalej – mruknął Gran.
-
Mhm…
Eustace
już na wstępie był półprzytomny, więc szybko znów zapadł w
sen. Gran jeszcze zdążył raz popchnąć nogą hamak, by ten się
kołysał, i obaj spali w najlepsze aż do wieczora.
Subskrybuj:
Posty (Atom)