Welp... Dla Wei? Dla Houdi? Nie mam siły udawać, że wcale nie robię sobie przerw na pisanie do innych fandomów... A teraz juhu, historiaaa... A, no i część 1. Część 2 jest już w połowie napisana, zobaczymy jak mi to pójdzie. A tu macie referencję > klik <
***
- Hm? Balet? Co to? - mruknął Chara,
ze znudzeniem gapiąc się na Mettatona stojącego nad nim z
oczekiwaniem w oczach.
- Frisk będzie
tańczyć! I poprosiła mnie, żebym cię przyprowadził, bo
chciałaby ci pokazać czego się nauczyła! - Mettaton się
niecierpliwił. Jego słoneczko czeka, a on się musi męczyć z tym
niewdzięcznym stworzeniem!
- Muszę
zapytać rodziców - odpowiedział szybko, licząc że uda mu się
uniknąć ekspedycji.
- Już się ich pytałem, możesz, a
nawet masz iść! Frisk bardzo chce ci pokazać swój taniec, choć
ja zupełnie tego nie rozumiem.
- Taniec? Frisk? Co może być
ciekawego w tańcu? Nie idę.
Ale w końcu poszedł. Kiedy Mettaton
przechodzi w tryb ludzkiej eksterminacji dość ciężko mu odmówić,
a Chara otrzymałby ochrzan od matki gdyby zrobił się zbyt
wojowniczy. W ten oto piękny sposób szedł krok za nucącym
robotem, a zmierzali do szkoły baletowej, do której Frisk
uczęszczała. Ludzie w mieście przywykli do widoku dziwnych
stworzeń na ulicy, więc nikt nie zwracał na nich uwagi. Tylko to
nucenie było wybitnie irytujące. Ale nawet gdyby powiedział, żeby
przestał, Mettaton by go zignorował, więc nie było sensu się
wykłócać. Dlaczego ta szkoła jest tak daleko? Mogłaby być
bliżej.
- Daleko jeszcze? - rzucił Chara,
coraz bardziej negatywnie nastawiony do całej wyprawy.
Co niby jest ciekawego w jakimś
balecie? Może Frisk to kręci, ale on nie widzi w tym żadnej
wartości...
- Jeszcze tylko trochę - odpowiedział
śpiewnie Mettaton.
Chara westchnął i w milczeniu
pokonał resztę drogi. Cóż za strata czasu.
Budynek w którym mieściła się sala
baletowa wyglądał na stary. Obskurna fasada, gdzieniegdzie odpadał
tynk, farba wyblakła, ogólnie nieciekawie. Stopnie prowadzące do
frontowych drzwi były popękane i wytarte, a same drzwi okrutnie
skrzypiały. W środku nie było wiele lepiej, gdyż drewniane schody
wyglądały, jakby potrzebowały natychmiastowej renowacji, jednak
sama sala taneczna prezentowała się w porządku. Choć
wszechobecność luster budziła lekki niepokój w Charze to starał
się je zignorować. Jak tylko weszli do środka to dostrzegli Frisk
rozmawiającą z nauczycielką. Mettaton błyskawicznie do nich
pognał i po chwili był zajęty dyskusją z kobietą. Chara podszedł
powoli i zwrócił się do dziewczyny.
- Naprawdę musiałaś mnie wyciągać
taki szmat drogi z domu?
Frisk kiwnęła głową i uśmiechnęła
się. Była ubrana w swoją ulubioną czarną bluzkę z fioletowymi
paskami, jednak zamiast spodenek miała falbaniastą spódniczkę. Po
bokach spódniczki zwisały dwa frędzle, których przeznaczenie było
nieznane. Na nogach zaś miała śmieszne, stanowczo za małe i
niewygodne buty wiązane wstążką w okolicy kostki. Zupełnie jakby
wyczuła spojrzenie Chary przestąpiła z nogi na nogę i wyciągnęła
stopę przed siebie, by zaprezentować nietypowe obuwie. Chara jednak
nie patrzył, a raczej uparcie odwracał wzrok. Nie interesuje go to.
- Ohh, darliiing! - głos Mettatona
przerwał ciszę - Twoja nauczycielka mówi, że świetnie sobie
radzisz!
Frisk uśmiechnęła się i wypięła
pierś z dumą. Robot natychmiast ją objął i tuląc do piersi
mówił o tym, jaki jest z niej dumny.
- Miałem zobaczyć taniec - rzucił
znudzonym głosem Chara - Pokazuj albo wracam do domu.
Choć Mettaton obdarzył go morderczym
spojrzeniem chłopak patrzył na Frisk, która klepnęła opiekuna,
by ten ją postawił. Na jej twarzy pojawiło się skupienie gdy
powoli i ostrożnie zaczęła iść przed siebie. Mettaton szybko
nakierował ją w odpowiednim kierunku i podprowadził do poręczy
przy lustrze.
- Dziękuję - powiedziała cichutko
dziewczyna i uśmiechnęła się do robota.
- Dla ciebie wszystko, darling~
Zaczęła od
prostego skłonu. Zginała kolana, a jej
stopy były wykrzywione. Jak ona utrzymuje tak równowagę…?
W sumie to jej działania wyglądały bardziej jak rozgrzewka niż
jak właściwy taniec, jednak wkrótce puściła poręcz i odsunęła
się od lustra. Ze skupieniem wymalowanym na twarzy wykonywała
skoki, piruety, chód na palcach i wiele innych rzeczy, których
Chara nie potrafił nazwać. Do tego
przesuwała dłońmi, to łącząc je nad głową, to wykonując
niezrozumiałe gesty. Jednak najważniejszym
był fakt, że wyglądała przepięknie. Jej ruchy były płynne i
pełne łagodnej gracji, a strój dodawał jej elegancji, mimo
obecności zwyczajowego sweterka. Nawet
te głupie frędzle wdzięcznie falowały za nią, dodając jej
lekkości. Jej włosy falowały z każdym
ruchem, odsłaniając jej skupione
oblicze. Miała zamknięte oczy.
Mettaton patrzył na nią zeszklonymi od łez oczami.
- O mój boże, darling... Jesteś
przepiękna! No moja mała!
Chara patrzył na nią zaskoczony. Nie
miał zielonego pojęcia, że ta małomówna, niezdarna dziewczyna
może aż tak pięknie wyglądać w tańcu. Ba, nie wiedział, że
potrafi poruszać się w taki sposób...
- Jasny gwint... - wymamrotał pod
nosem brunet.
W tym momencie Frisk się potknęła.
Wszyscy od razu się rzucili by ją łapać, jednak odgoniła ich
machnięciem ręki.
- Przepraszam... But mi się poluzował
- powiedziała nieco speszona dziewczyna.
- Uff... Nic się nie stało, darling~
Nie przejmuj się~
Frisk poprawiła wiązanie buta i
wstała, po czym lekko czerwona na policzkach wróciła do momentu
gdzie przerwała i kontynuowała taniec. Chara patrzył na nią z
kamienną twarzą, jednak był oczarowany. Wkrótce przedstawienie
dobiegło końca. Od razu rozległy się gromkie brawa od Mettatona i
nauczycielki, która również obserwowała występ. Chara był zbyt
zdumiony, by zareagować, tylko patrzył na uśmiechniętą Frisk,
jak robot chwycił ją za dłoń i podeszli razem do kobiety.
- Żałuj że nie widzisz miny swojego
kolegi, kochanie - zaśmiała się, czochrając włosy Frisk - Jest
wniebowzięty~
Chara od razu przybrał zniesmaczoną
minę. Jak mógł się zapomnieć?
- Każdy by był, gdyby miał okazję
zobaczyć mojego aniołka~! - Mettaton aż piał z zachwytu.
- No, na dzisiaj już starczy. Idź
się przebierz - Frisk skinęła głową i powoli zaczęła iść w
stronę szatni.
Chara miał w planach iść za
dziewczyną i jej pomóc, jednak gdy zobaczył że uśmiech zniknął
z twarzy nauczycielki przystanął obok dwójki.
- Panie Mettaton, jest coś, co
chciałabym z panem przedyskutować.
- Oh, coś nie tak? - Mettaton
natychmiast spoważniał.
- Frisk to wspaniała tancerka. Widać,
że ma talent. Zrobiła ogromne postępy w niedługim czasie, choć
przez brak wzroku musi włożyć trzy razy tyle wysiłku co inne
dzieci by osiągnąć ten sam efekt. Jednak wiem, że bardzo
chciałaby wystąpić na najbliższym przedstawieniu... A nie mogę
jej tam puścić.
- Czemu? Jakieś przepisy zabraniają
osobom-
- Nie, to nie tak. Nie ma przepisów
zabraniających niewidomym występów... Jednak Frisk nie ma
partnera, a solowe oraz grupowe partie miały kwalfikacje kilka
miesięcy temu. Zostały tylko partie duetów. Mężczyźni w balecie
to towar ekskluzywny, w naszej szkole również mamy ich niedobór.
Nie odważyłabym się powierzyć jej zdrowia chłopakowi, któremu
nie mogłaby w stu procentach zaufać, a by zbudować zaufanie
potrzeba czasu. Nie mogę rozdzielić już połączonych par i nie
mam żadnego wolnego chłopca, z którym mogłabym połączyć Frisk
w parę.
- Oh... - Mettaton zrobił pochmurny
grymas.
- Dlatego chciałabym żeby pan, jako
jej opiekun, postarał się jej to wyjaśnić. Myślę, że od pana
przyjmie to lepiej niż ode mnie... Natomiast w następnej sztuce
zgłoszę Frisk do solowej lub grupowej partii.
Mettaton nie wyglądał na
zadowolonego. Chara patrzył to na niego, to na kobietę nie
rozumiejąc, o co tyle szumu. Nie wystąpi teraz, wystąpi kiedy
indziej. Ot problem. Tymczasem ponowił swoją wędrówkę do szatni.
W tym momencie przypomniał sobie, że ona pewnie nie potrzebuje
pomocy w tym miejscu. Chodzi tu sama od dłuższego czasu, więc
pewnie doskonale wie gdzie iść, żeby trafić. Mimo to dziwne
uczucie w piersi kazało mu iść zerknąć. Ledwo położył rękę
na klamce drzwi się otworzyły i o mało nie wpadł na Frisk.
- Hej, uważaj! - przytrzymał ją,
zanim się przewróciła - Zwolnij trochę. Mogłaś się zabić,
głupia.
Frisk zamrugała kilka razy, jednak
szybko odzyskała równowagę i uśmiechnęła się. Wspomnienie jej
tańca zamajaczyło na skraju świadomości chłopaka i poczuł, jak
mimowolnie kąciki jego ust unoszą się do góry.
- Podobało ci się? - zapytała
Frisk.
- Było w porządku - odpowiedział
Chara, dziękując bogom że ona nie widzi.
Podsunął jej ramię, które z
wdzięcznością ujęła i podprowadził do Mettatona. Ten znów
zaczął się rozpływać nad tym, jak utalentowana jest dziewczyna.
Frisk wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Chara jednak myślał
tylko o tym, że zapewne jeszcze dziś jej zrzednie ten dobry humor.
Siedząc u siebie w pokoju czekał, aż
matka zawoła go na kolację. Spędził całe popołudnie na robieniu
plecionek z kwiatów, jednak nudziło mu się. Nie potrafił wyrzucić
z głowy obrazu tańczącej Frisk. Ciekawe, czy mógłby częściej
patrzeć, jak tańczy...
- Chara, kolacja! - usłyszał głos
Toriel.
- Idę! - w samą porę. Już zaczynał
się niecierpliwić.
Ledwo zszedł na dół przywitało go
syczenie. Flowey, którego Frisk trzymała w doniczce i którym
wszyscy się wymieniali akurat mieszkał u nich i jakoś nie
potrafili się dogadać. Na szczęście już niedługo przejmą go
Undyne i Alphys, więc jeszcze tylko kilka dni i po chwaście.
- Nie pyszcz, stokrotko - mruknął do
kwiatka chłopak.
- Przenieś mnie do kuchni! Ja
potrzebuję światła! Podlej mnie do choleryyy!!
- Brak wody jeszcze nikogo nie zabił.
- JESTEM ROŚLINĄ I POTRZEBUJĘ
WODYYYYYYY!!
- Tak, tak...
Minął szalejącego kwiata i
przeszedł do kuchni, gdzie Toriel uwijała się przy kuchence, a
Asgore siedział przy stole.
- Co to za krzyki w przedpokoju? -
zapytał chłopaka.
- Flowey się buntuje pod kapciem.
- Nie znęcaj się nad tym biedactwem
- pogroziła mu palcem kozica - Podlewasz go regularnie, prawda?
- Hm...
- Idź go podlej, ale już!
Trochę postękał pod nosem, ale
wziął kubek z wodą i zaniósł ją do wściekłego stworka w
doniczce.
- NO NARESZCIE!
- Następny dopiero u Undyne i Alphys,
więc oszczędzaj.
- WSZYSTKO POWIEM FRISK!!
Chara westchnął. Tyle razy już
dostawał cichą reprymendę od Frisk, że powinien się lepiej
zajmować swoim bratem w ciele kwiatka… On naprawdę wierzy, że to
zadziała?
- Wiesz co? A może lepiej oddamy cię
z powrotem do szkielebraci?
Gdyby Flowey miał krew, pewnie by
śmiertelnie zbladł. Sans raz opowiadał Charze, jak wygląda życie
tego chwasta w ich domu… Huhuhu~
- ZOBACZYSZ, ŻE FRISK SIĘ O
WSZYSTKIM DOWIE! ZNĘCACIE SIĘ NADE MNĄ WSZYSCY!
FRIIIIIIIIISKKKK!!!
- Cii, Flowey, ciii~ Frisk przyjdzie
dzisiaj na kolację, więc się zobaczycie! - dobiegł ich głos
Toriel z kuchni.
- Hm? Frisk przychodzi? - kwiatek od
razu się zainteresował.
- Tak, zaprosiłam ją~ - kozica
wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie.
Chara zdecydowanie nie czuł się
gotowy na spotkanie z dziewczyną. Z drugiej strony nie miał żadnego
argumentu przeciwko wspólnej kolacji, o ile Mettaton nie będzie jej
towarzyszył. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
- To pewnie Frisk, idź otwórz!
Brutalnie chlusnął resztkę wody na
Flowey'a, zignorował wściekły warkot, po czym ruszył do drzwi.
Zgodnie z oczekiwaniami stała za nimi Frisk. Na szczęście była
sama.
- Dobrze, że nie
wzięłaś tej wyliniałej bestii – mruknął chłopak i skrzywił
się na samą myśl o wkurzającym psie-przewodniku dziewczyny, z
którego na szczęście nie korzystała przychodząc do nich na
kolację.
Frisk zachichotała,
po czym złożyła
laskę, kucnęła i zdjęła buty. Chara
cierpliwie czekał aż skończy walczyć z węzłem po czym podsunął
jej ramię, by
poprowadzić do
kuchni. Mijając Flowey'a zgarnęli go ze sobą, a kwiatek był
przeszczęśliwy że jego obrończyni jest z nim.
- Dobry wieczór - powiedziała zaraz
po wejściu do kuchni.
Chara cały czas jej towarzyszył.
Zatrzymał ją nim weszła na stół, poprowadził do krzesła,
odsunął je i przysunął z powrotem, gdy już usiadła. Robił to z
automatu… Aż przystanął i zaczął się nad tym zastanawiać.
Dlaczego? Był to nawyk tak głęboko zakorzeniony, że nigdy się
nad tym nie zastanawiał… Może po prostu przywykłem, że
jesteśmy razem… od zawsze. W końcu chłopak usiadł
obok dziewczyny.
- Coś się stało, kochanie?
Wyglądasz jakoś smutno - Toriel postawiła ostatni półmisek na
stole i sama usiadła.
- Oh, nic się nie stało... -
uśmiechnęła się niemrawo Frisk.
Chara spojrzał na nią podejrzliwie.
Mettaton w kulki nie leci, szybko przedstawił jej sprawę.
- Chodzi o przedstawienie? Przecież
zagrasz w kolejnym, co nie? - mruknął.
- ...A więc wiesz. Heh, he... - jej
wymuszony śmiech brzmiał smutno.
- O co chodzi? - tym razem Asgore
zwrócił się do Chary.
- Frisk nie ma partnera do duetu, więc
nie może zagrać w najbliższym przedstawieniu – chłopak
obojętnie sięgnął po pieczywo i ponakładał sobie trochę
jedzenia z półmisków.
- Oh, to straszne... - Toriel
pogłaskała dziewczynę po głowie.
- Czemu nie ma partnera? - Flowey miał
wojowniczą minę.
- Bo normalni faceci nie latają w
rajtuzach - mruknął Chara, wgryzając się w bagietkę.
- Co za łamagi. Zabierz mnie do tej
szkoły to im pomogę szybko znaleźć ci partnera - Flowey, którego
Frisk trzymała na kolanach wyglądał na wkurzonego.
- Dziękuję, ale nie trzeba -
pogłaskała kwiatka po płatkach.
- A może Chara by ci pomógł? -
wymruczał zadumany Asgore.
Chłopak, który akurat pił sok
pomarańczowy o mało się nie zabił. Zakrztusił się i zaczął
gwałtownie kaszleć.
- Chara jest wysportowany, godny
zaufania i szybko się uczy. Więc chyba nie byłoby problemu... -
zastanawiała się Toriel.
- A moja opinia się nie liczy?! -
warknął chłopak, piorunując matkę wzrokiem.
- Nie chciałbyś pomóc Frisk w
spełnianiu jej marzeń? Poza tym balet to fajna zabawa, prawda
kochanie?
Frisk zawahała się chwilę, ale
pokiwała głową. Co za absurd!
- Nie. Mam.
Zamiaru. Tańcować. W. Rajtuzach - dobitnie wyartykułował
chłopak.
Słysząc jego słowa dziewczyna
zwiesiła głowę w dół. Chyba nie liczyła, że on się zgodzi...!
Ale nagle coś mu przemknęło przez myśl. Jak będzie z nią
ćwiczył, będzie mógł patrzeć ile wlezie. Bez ograniczeń. Ale
czy warto znieść upokorzenie?
- Oh, nie smuć się kochanie, Chara
na pewno tylko tak mówi. Wiesz, jacy są chłopcy! Będziecie razem
ćwiczyć.
- Co?! - Chara aż wstał z oburzenia.
- Zobaczysz, że będzie fajnie~
Choć wyglądała na zaskoczoną, oczy
Frisk w widoczny sposób rozjarzyły się z radości. Chociaż nie
widzi, czasem widać w nich jej emocje. Uśmiechnęła się szeroko,
wstała i sięgnęła po półmisek. Odruchowo powstrzymał ją,
posadził i wziął jej talerz, by nałożyć jej ulubione potrawy.
To jakiś absurd. Gotując się ze złości i bezsilności z
trzaskiem postawił przed dziewczyną jedzenie. Dlaczego?! Jego umysł
odfrunął gdzieś daleko i całą kolację spędził z głową w
chmurach. A w następnym tygodniu poszedł na pierwsze zajęcia
baletu.
*gasp* wrócę z kawą!
OdpowiedzUsuń"Mettaton się niecierpliwił. Jego słoneczko czeka, a on się musi męczyć z tym niewdzięcznym stworzeniem!" to zdanie jest idealne, Mettamooom!
UsuńNo, też bym chciała zwiać, gdyby Mettaton nucił coś w stylu "Tight Pants Body Rolls" lub "HARD DRIVE" XDDDDD
I kurczę, tak nie lubię Chary, a jestem dość podobna w wielu kwestiach, pewnie po części dlatego XDDDD mały szmaciarz.
"Przenieś mnie do kuchni! Ja potrzebuję światła! Podlej mnie do choleryyy!!" oh god, ten Flowey jest IDEALNY. Takie małe, dalej się cwani, a jak przychodzi co do czego to od razu wrzask o Frisk, ciężko być zdanym na czyjąś łaskę, biedactwo XD
Whoa, ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, wszystko jest bardzo lekkie i ładnie się rozwija, problem Friskowej ślepoty ładnie ujęty... dobra robota :D *głasia*
Wiele z tych rzeczy pisałam na czuja, bo nie znam zbyt dobrze fandomu ani charakterów *zalety robienia najpierw genocide* Cóż, staram się ;D Ale cieszę się, chociaż tłumaczenie tego na angielski mnie zabija... Jak już przeżyję ten tydzień to mam w planach skończyć i drugi chapter, i prolog (tak, już jest naprawdę blisko końca xD) Co ja robię ze swoim życiem xD
UsuńCholera a mówiłam, najpierw Pacifist, wy bratobójcy XDDDD No dobrze, mimo to wyszło dobrze... Owooo, gambaruj, wiesz że zawsze trzymam kciuki, dasz radę :D I to twoje życie, marnuj je jak tylko chcesz XD
Usuń