niedziela, 7 lutego 2016

Balet

Welp... Dla Wei? Dla Houdi? Nie mam siły udawać, że wcale nie robię sobie przerw na pisanie do innych fandomów... A teraz juhu, historiaaa... A, no i część 1. Część 2 jest już w połowie napisana, zobaczymy jak mi to pójdzie. A tu macie referencję > klik <
***
- Hm? Balet? Co to? - mruknął Chara, ze znudzeniem gapiąc się na Mettatona stojącego nad nim z oczekiwaniem w oczach.
- Frisk będzie tańczyć! I poprosiła mnie, żebym cię przyprowadził, bo chciałaby ci pokazać czego się nauczyła! - Mettaton się niecierpliwił. Jego słoneczko czeka, a on się musi męczyć z tym niewdzięcznym stworzeniem!
- Muszę zapytać rodziców - odpowiedział szybko, licząc że uda mu się uniknąć ekspedycji.

- Już się ich pytałem, możesz, a nawet masz iść! Frisk bardzo chce ci pokazać swój taniec, choć ja zupełnie tego nie rozumiem.
- Taniec? Frisk? Co może być ciekawego w tańcu? Nie idę.
Ale w końcu poszedł. Kiedy Mettaton przechodzi w tryb ludzkiej eksterminacji dość ciężko mu odmówić, a Chara otrzymałby ochrzan od matki gdyby zrobił się zbyt wojowniczy. W ten oto piękny sposób szedł krok za nucącym robotem, a zmierzali do szkoły baletowej, do której Frisk uczęszczała. Ludzie w mieście przywykli do widoku dziwnych stworzeń na ulicy, więc nikt nie zwracał na nich uwagi. Tylko to nucenie było wybitnie irytujące. Ale nawet gdyby powiedział, żeby przestał, Mettaton by go zignorował, więc nie było sensu się wykłócać. Dlaczego ta szkoła jest tak daleko? Mogłaby być bliżej.
- Daleko jeszcze? - rzucił Chara, coraz bardziej negatywnie nastawiony do całej wyprawy.
Co niby jest ciekawego w jakimś balecie? Może Frisk to kręci, ale on nie widzi w tym żadnej wartości...
- Jeszcze tylko trochę - odpowiedział śpiewnie Mettaton.
Chara westchnął i w milczeniu pokonał resztę drogi. Cóż za strata czasu.

Budynek w którym mieściła się sala baletowa wyglądał na stary. Obskurna fasada, gdzieniegdzie odpadał tynk, farba wyblakła, ogólnie nieciekawie. Stopnie prowadzące do frontowych drzwi były popękane i wytarte, a same drzwi okrutnie skrzypiały. W środku nie było wiele lepiej, gdyż drewniane schody wyglądały, jakby potrzebowały natychmiastowej renowacji, jednak sama sala taneczna prezentowała się w porządku. Choć wszechobecność luster budziła lekki niepokój w Charze to starał się je zignorować. Jak tylko weszli do środka to dostrzegli Frisk rozmawiającą z nauczycielką. Mettaton błyskawicznie do nich pognał i po chwili był zajęty dyskusją z kobietą. Chara podszedł powoli i zwrócił się do dziewczyny.
- Naprawdę musiałaś mnie wyciągać taki szmat drogi z domu?
Frisk kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Była ubrana w swoją ulubioną czarną bluzkę z fioletowymi paskami, jednak zamiast spodenek miała falbaniastą spódniczkę. Po bokach spódniczki zwisały dwa frędzle, których przeznaczenie było nieznane. Na nogach zaś miała śmieszne, stanowczo za małe i niewygodne buty wiązane wstążką w okolicy kostki. Zupełnie jakby wyczuła spojrzenie Chary przestąpiła z nogi na nogę i wyciągnęła stopę przed siebie, by zaprezentować nietypowe obuwie. Chara jednak nie patrzył, a raczej uparcie odwracał wzrok. Nie interesuje go to.
- Ohh, darliiing! - głos Mettatona przerwał ciszę - Twoja nauczycielka mówi, że świetnie sobie radzisz!
Frisk uśmiechnęła się i wypięła pierś z dumą. Robot natychmiast ją objął i tuląc do piersi mówił o tym, jaki jest z niej dumny.
- Miałem zobaczyć taniec - rzucił znudzonym głosem Chara - Pokazuj albo wracam do domu.
Choć Mettaton obdarzył go morderczym spojrzeniem chłopak patrzył na Frisk, która klepnęła opiekuna, by ten ją postawił. Na jej twarzy pojawiło się skupienie gdy powoli i ostrożnie zaczęła iść przed siebie. Mettaton szybko nakierował ją w odpowiednim kierunku i podprowadził do poręczy przy lustrze.
- Dziękuję - powiedziała cichutko dziewczyna i uśmiechnęła się do robota.
- Dla ciebie wszystko, darling~
Zaczęła od prostego skłonu. Zginała kolana, a jej stopy były wykrzywione. Jak ona utrzymuje tak równowagę…? W sumie to jej działania wyglądały bardziej jak rozgrzewka niż jak właściwy taniec, jednak wkrótce puściła poręcz i odsunęła się od lustra. Ze skupieniem wymalowanym na twarzy wykonywała skoki, piruety, chód na palcach i wiele innych rzeczy, których Chara nie potrafił nazwać. Do tego przesuwała dłońmi, to łącząc je nad głową, to wykonując niezrozumiałe gesty. Jednak najważniejszym był fakt, że wyglądała przepięknie. Jej ruchy były płynne i pełne łagodnej gracji, a strój dodawał jej elegancji, mimo obecności zwyczajowego sweterka. Nawet te głupie frędzle wdzięcznie falowały za nią, dodając jej lekkości. Jej włosy falowały z każdym ruchem, odsłaniając jej skupione oblicze. Miała zamknięte oczy. Mettaton patrzył na nią zeszklonymi od łez oczami.
- O mój boże, darling... Jesteś przepiękna! No moja mała!
Chara patrzył na nią zaskoczony. Nie miał zielonego pojęcia, że ta małomówna, niezdarna dziewczyna może aż tak pięknie wyglądać w tańcu. Ba, nie wiedział, że potrafi poruszać się w taki sposób...
- Jasny gwint... - wymamrotał pod nosem brunet.
W tym momencie Frisk się potknęła. Wszyscy od razu się rzucili by ją łapać, jednak odgoniła ich machnięciem ręki.
- Przepraszam... But mi się poluzował - powiedziała nieco speszona dziewczyna.
- Uff... Nic się nie stało, darling~ Nie przejmuj się~
Frisk poprawiła wiązanie buta i wstała, po czym lekko czerwona na policzkach wróciła do momentu gdzie przerwała i kontynuowała taniec. Chara patrzył na nią z kamienną twarzą, jednak był oczarowany. Wkrótce przedstawienie dobiegło końca. Od razu rozległy się gromkie brawa od Mettatona i nauczycielki, która również obserwowała występ. Chara był zbyt zdumiony, by zareagować, tylko patrzył na uśmiechniętą Frisk, jak robot chwycił ją za dłoń i podeszli razem do kobiety.
- Żałuj że nie widzisz miny swojego kolegi, kochanie - zaśmiała się, czochrając włosy Frisk - Jest wniebowzięty~
Chara od razu przybrał zniesmaczoną minę. Jak mógł się zapomnieć?
- Każdy by był, gdyby miał okazję zobaczyć mojego aniołka~! - Mettaton aż piał z zachwytu.
- No, na dzisiaj już starczy. Idź się przebierz - Frisk skinęła głową i powoli zaczęła iść w stronę szatni.
Chara miał w planach iść za dziewczyną i jej pomóc, jednak gdy zobaczył że uśmiech zniknął z twarzy nauczycielki przystanął obok dwójki.
- Panie Mettaton, jest coś, co chciałabym z panem przedyskutować.
- Oh, coś nie tak? - Mettaton natychmiast spoważniał.
- Frisk to wspaniała tancerka. Widać, że ma talent. Zrobiła ogromne postępy w niedługim czasie, choć przez brak wzroku musi włożyć trzy razy tyle wysiłku co inne dzieci by osiągnąć ten sam efekt. Jednak wiem, że bardzo chciałaby wystąpić na najbliższym przedstawieniu... A nie mogę jej tam puścić.
- Czemu? Jakieś przepisy zabraniają osobom-
- Nie, to nie tak. Nie ma przepisów zabraniających niewidomym występów... Jednak Frisk nie ma partnera, a solowe oraz grupowe partie miały kwalfikacje kilka miesięcy temu. Zostały tylko partie duetów. Mężczyźni w balecie to towar ekskluzywny, w naszej szkole również mamy ich niedobór. Nie odważyłabym się powierzyć jej zdrowia chłopakowi, któremu nie mogłaby w stu procentach zaufać, a by zbudować zaufanie potrzeba czasu. Nie mogę rozdzielić już połączonych par i nie mam żadnego wolnego chłopca, z którym mogłabym połączyć Frisk w parę.
- Oh... - Mettaton zrobił pochmurny grymas.
- Dlatego chciałabym żeby pan, jako jej opiekun, postarał się jej to wyjaśnić. Myślę, że od pana przyjmie to lepiej niż ode mnie... Natomiast w następnej sztuce zgłoszę Frisk do solowej lub grupowej partii.
Mettaton nie wyglądał na zadowolonego. Chara patrzył to na niego, to na kobietę nie rozumiejąc, o co tyle szumu. Nie wystąpi teraz, wystąpi kiedy indziej. Ot problem. Tymczasem ponowił swoją wędrówkę do szatni. W tym momencie przypomniał sobie, że ona pewnie nie potrzebuje pomocy w tym miejscu. Chodzi tu sama od dłuższego czasu, więc pewnie doskonale wie gdzie iść, żeby trafić. Mimo to dziwne uczucie w piersi kazało mu iść zerknąć. Ledwo położył rękę na klamce drzwi się otworzyły i o mało nie wpadł na Frisk.
- Hej, uważaj! - przytrzymał ją, zanim się przewróciła - Zwolnij trochę. Mogłaś się zabić, głupia.
Frisk zamrugała kilka razy, jednak szybko odzyskała równowagę i uśmiechnęła się. Wspomnienie jej tańca zamajaczyło na skraju świadomości chłopaka i poczuł, jak mimowolnie kąciki jego ust unoszą się do góry.
- Podobało ci się? - zapytała Frisk.
- Było w porządku - odpowiedział Chara, dziękując bogom że ona nie widzi.
Podsunął jej ramię, które z wdzięcznością ujęła i podprowadził do Mettatona. Ten znów zaczął się rozpływać nad tym, jak utalentowana jest dziewczyna. Frisk wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Chara jednak myślał tylko o tym, że zapewne jeszcze dziś jej zrzednie ten dobry humor.

Siedząc u siebie w pokoju czekał, aż matka zawoła go na kolację. Spędził całe popołudnie na robieniu plecionek z kwiatów, jednak nudziło mu się. Nie potrafił wyrzucić z głowy obrazu tańczącej Frisk. Ciekawe, czy mógłby częściej patrzeć, jak tańczy...
- Chara, kolacja! - usłyszał głos Toriel.
- Idę! - w samą porę. Już zaczynał się niecierpliwić.
Ledwo zszedł na dół przywitało go syczenie. Flowey, którego Frisk trzymała w doniczce i którym wszyscy się wymieniali akurat mieszkał u nich i jakoś nie potrafili się dogadać. Na szczęście już niedługo przejmą go Undyne i Alphys, więc jeszcze tylko kilka dni i po chwaście.
- Nie pyszcz, stokrotko - mruknął do kwiatka chłopak.
- Przenieś mnie do kuchni! Ja potrzebuję światła! Podlej mnie do choleryyy!!
- Brak wody jeszcze nikogo nie zabił.
- JESTEM ROŚLINĄ I POTRZEBUJĘ WODYYYYYYY!!
- Tak, tak...
Minął szalejącego kwiata i przeszedł do kuchni, gdzie Toriel uwijała się przy kuchence, a Asgore siedział przy stole.
- Co to za krzyki w przedpokoju? - zapytał chłopaka.
- Flowey się buntuje pod kapciem.
- Nie znęcaj się nad tym biedactwem - pogroziła mu palcem kozica - Podlewasz go regularnie, prawda?
- Hm...
- Idź go podlej, ale już!
Trochę postękał pod nosem, ale wziął kubek z wodą i zaniósł ją do wściekłego stworka w doniczce.
- NO NARESZCIE!
- Następny dopiero u Undyne i Alphys, więc oszczędzaj.
- WSZYSTKO POWIEM FRISK!!
Chara westchnął. Tyle razy już dostawał cichą reprymendę od Frisk, że powinien się lepiej zajmować swoim bratem w ciele kwiatka… On naprawdę wierzy, że to zadziała?
- Wiesz co? A może lepiej oddamy cię z powrotem do szkielebraci?
Gdyby Flowey miał krew, pewnie by śmiertelnie zbladł. Sans raz opowiadał Charze, jak wygląda życie tego chwasta w ich domu… Huhuhu~
- ZOBACZYSZ, ŻE FRISK SIĘ O WSZYSTKIM DOWIE! ZNĘCACIE SIĘ NADE MNĄ WSZYSCY! FRIIIIIIIIISKKKK!!!
- Cii, Flowey, ciii~ Frisk przyjdzie dzisiaj na kolację, więc się zobaczycie! - dobiegł ich głos Toriel z kuchni.
- Hm? Frisk przychodzi? - kwiatek od razu się zainteresował.
- Tak, zaprosiłam ją~ - kozica wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie.
Chara zdecydowanie nie czuł się gotowy na spotkanie z dziewczyną. Z drugiej strony nie miał żadnego argumentu przeciwko wspólnej kolacji, o ile Mettaton nie będzie jej towarzyszył. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
- To pewnie Frisk, idź otwórz!
Brutalnie chlusnął resztkę wody na Flowey'a, zignorował wściekły warkot, po czym ruszył do drzwi. Zgodnie z oczekiwaniami stała za nimi Frisk. Na szczęście była sama.
- Dobrze, że nie wzięłaś tej wyliniałej bestii – mruknął chłopak i skrzywił się na samą myśl o wkurzającym psie-przewodniku dziewczyny, z którego na szczęście nie korzystała przychodząc do nich na kolację.
Frisk zachichotała, po czym złożyła laskę, kucnęła i zdjęła buty. Chara cierpliwie czekał aż skończy walczyć z węzłem po czym podsunął jej ramię, by poprowadzić do kuchni. Mijając Flowey'a zgarnęli go ze sobą, a kwiatek był przeszczęśliwy że jego obrończyni jest z nim.
- Dobry wieczór - powiedziała zaraz po wejściu do kuchni.
Chara cały czas jej towarzyszył. Zatrzymał ją nim weszła na stół, poprowadził do krzesła, odsunął je i przysunął z powrotem, gdy już usiadła. Robił to z automatu… Aż przystanął i zaczął się nad tym zastanawiać. Dlaczego? Był to nawyk tak głęboko zakorzeniony, że nigdy się nad tym nie zastanawiał… Może po prostu przywykłem, że jesteśmy razem… od zawsze. W końcu chłopak usiadł obok dziewczyny.
- Coś się stało, kochanie? Wyglądasz jakoś smutno - Toriel postawiła ostatni półmisek na stole i sama usiadła.
- Oh, nic się nie stało... - uśmiechnęła się niemrawo Frisk.
Chara spojrzał na nią podejrzliwie. Mettaton w kulki nie leci, szybko przedstawił jej sprawę.
- Chodzi o przedstawienie? Przecież zagrasz w kolejnym, co nie? - mruknął.
- ...A więc wiesz. Heh, he... - jej wymuszony śmiech brzmiał smutno.
- O co chodzi? - tym razem Asgore zwrócił się do Chary.
- Frisk nie ma partnera do duetu, więc nie może zagrać w najbliższym przedstawieniu – chłopak obojętnie sięgnął po pieczywo i ponakładał sobie trochę jedzenia z półmisków.
- Oh, to straszne... - Toriel pogłaskała dziewczynę po głowie.
- Czemu nie ma partnera? - Flowey miał wojowniczą minę.
- Bo normalni faceci nie latają w rajtuzach - mruknął Chara, wgryzając się w bagietkę.
- Co za łamagi. Zabierz mnie do tej szkoły to im pomogę szybko znaleźć ci partnera - Flowey, którego Frisk trzymała na kolanach wyglądał na wkurzonego.
- Dziękuję, ale nie trzeba - pogłaskała kwiatka po płatkach.
- A może Chara by ci pomógł? - wymruczał zadumany Asgore.
Chłopak, który akurat pił sok pomarańczowy o mało się nie zabił. Zakrztusił się i zaczął gwałtownie kaszleć.
- Chara jest wysportowany, godny zaufania i szybko się uczy. Więc chyba nie byłoby problemu... - zastanawiała się Toriel.
- A moja opinia się nie liczy?! - warknął chłopak, piorunując matkę wzrokiem.
- Nie chciałbyś pomóc Frisk w spełnianiu jej marzeń? Poza tym balet to fajna zabawa, prawda kochanie?
Frisk zawahała się chwilę, ale pokiwała głową. Co za absurd!
- Nie. Mam. Zamiaru. Tańcować. W. Rajtuzach - dobitnie wyartykułował chłopak.
Słysząc jego słowa dziewczyna zwiesiła głowę w dół. Chyba nie liczyła, że on się zgodzi...! Ale nagle coś mu przemknęło przez myśl. Jak będzie z nią ćwiczył, będzie mógł patrzeć ile wlezie. Bez ograniczeń. Ale czy warto znieść upokorzenie?
- Oh, nie smuć się kochanie, Chara na pewno tylko tak mówi. Wiesz, jacy są chłopcy! Będziecie razem ćwiczyć.
- Co?! - Chara aż wstał z oburzenia.
- Zobaczysz, że będzie fajnie~
Choć wyglądała na zaskoczoną, oczy Frisk w widoczny sposób rozjarzyły się z radości. Chociaż nie widzi, czasem widać w nich jej emocje. Uśmiechnęła się szeroko, wstała i sięgnęła po półmisek. Odruchowo powstrzymał ją, posadził i wziął jej talerz, by nałożyć jej ulubione potrawy. To jakiś absurd. Gotując się ze złości i bezsilności z trzaskiem postawił przed dziewczyną jedzenie. Dlaczego?! Jego umysł odfrunął gdzieś daleko i całą kolację spędził z głową w chmurach. A w następnym tygodniu poszedł na pierwsze zajęcia baletu.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. "Mettaton się niecierpliwił. Jego słoneczko czeka, a on się musi męczyć z tym niewdzięcznym stworzeniem!" to zdanie jest idealne, Mettamooom!
      No, też bym chciała zwiać, gdyby Mettaton nucił coś w stylu "Tight Pants Body Rolls" lub "HARD DRIVE" XDDDDD
      I kurczę, tak nie lubię Chary, a jestem dość podobna w wielu kwestiach, pewnie po części dlatego XDDDD mały szmaciarz.
      "Przenieś mnie do kuchni! Ja potrzebuję światła! Podlej mnie do choleryyy!!" oh god, ten Flowey jest IDEALNY. Takie małe, dalej się cwani, a jak przychodzi co do czego to od razu wrzask o Frisk, ciężko być zdanym na czyjąś łaskę, biedactwo XD
      Whoa, ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, wszystko jest bardzo lekkie i ładnie się rozwija, problem Friskowej ślepoty ładnie ujęty... dobra robota :D *głasia*

      Usuń
    2. Wiele z tych rzeczy pisałam na czuja, bo nie znam zbyt dobrze fandomu ani charakterów *zalety robienia najpierw genocide* Cóż, staram się ;D Ale cieszę się, chociaż tłumaczenie tego na angielski mnie zabija... Jak już przeżyję ten tydzień to mam w planach skończyć i drugi chapter, i prolog (tak, już jest naprawdę blisko końca xD) Co ja robię ze swoim życiem xD

      Usuń
    3. Cholera a mówiłam, najpierw Pacifist, wy bratobójcy XDDDD No dobrze, mimo to wyszło dobrze... Owooo, gambaruj, wiesz że zawsze trzymam kciuki, dasz radę :D I to twoje życie, marnuj je jak tylko chcesz XD

      Usuń