Khe khe, część druga. Jak obiecałam, Judyciu, za dużo se nie potańczy, ale już wkrótce, już wkrótce... Hue hue hue hue. Dla Wei! Tym razem bez referencji, bedo dwie do ostatniego ;>
***
Po przyjściu na miejsce i przebraniu się kazano mu wykonać kilka podstawowych ćwiczeń. Coś zwanego plié wykonał od ręki, choć gdyby się nie trzymał poręczy, pewnie straciłby równowagę w tej pozycji. Następnie (nie bez trudu) powtórzył za rozciągającymi się dziewczynami pierwszą i drugą pozycję baletową. Podczas gdy reszta dzieci kontynuowała pozycje, on i Frisk zostali wezwani do nauczycielki.
- Hmm... Kwalifikacje są już za pół roku, nie sądzę, by Chara był w stanie... - mruknęła kobieta, oceniając chłopaka fachowym okiem - Chociaż predyspozycje fizyczne ma w porządku i widać, że szybko się uczy, taniec wymaga miesięcy, jeśli nie lat przygotowań, i są tu pary które razem ćwiczą już długi okres czasu... A twój kolega musiałby najpierw nauczyć się podstaw, takich jak utrzymanie równowagi... Chociaż cieszę się, że przekonałaś chłopca by dołączył do naszej szkoły, nie wystąpicie na tym przedstawieniu.
Resztą silnej woli Chara powstrzymał szeroki uśmiech cisnący mu się na usta. Nic się z tym nie zrobi, czyż nie... :)
- Nawet gdybyśmy bardzo się starali? - zapytała cichutko Frisk.
- Balet to ciężki taniec, kochanie, i na pewno o tym wiesz. Chociaż twój przyjaciel wygląda na dobrze rozciągniętego i zdolnego do wykonywania figur i kroków, pół roku to za krótki okres czasu, by nauczył się ich wszystkich. Mam nadzieję jednak, że mimo wszystko zostanie z nami i będzie ćwiczył. Wtedy na pewno zgłoszę waszą dwójkę do następnych kwalifikacji. A teraz poczekajcie do przerwy i wracajcie do ćwiczeń.
Pani Chapelle uśmiechnęła się szeroko do Chary, który niemrawo spróbował odwzajemnić uśmiech. W jej oczach mignęło rozbawienie, gdy ujrzała jego minę, po czym kobieta odeszła do innych dzieci. Cała trójka przesunęła się na bok, by nie przeszkadzać.
- Przykro mi, darling... - Mettaton kucnął przy Frisk i głaskał ją po głowie.
- Mm. Nic się nie stało - dziewczyna potrząsnęła głową i sięgnęła dłonią ku twarzy robota. Po konturze przesunęła dłoń na jego głowę i poklepała go kilka razy - Chara był tak miły że się zgodził, ale to naprawdę byłoby bardzo dużo nauki.
Tym razem nie udało mu się powstrzymać szerokiego wyszczerzu. Tak, bardzo dużo nauki! Ale na szczęście los mu tego oszczędził! Mettaton spiorunował go spojrzeniem, jednak nie odezwał się ani słowem. Czy teraz może już sobie iść? Niemal podskakiwał w miejscu ze zniecierpliwienia. Coś jednak w zawiedzionej i smutnej minie Frisk trzymało go w miejscu. No i Mettaton. Walczył w myślach z krwiożerczym robotem gdy nagle usłyszał głos nauczycielki.
- Wracamy do ćwiczeń!
Westchnął głęboko. Po raz kolejny rozważył za i przeciw.
- Chodź - mruknął do Frisk i chwycił ją za rękę.
Niech straci. Jakoś przetrwa te jedne zajęcia. Mettaton został w tyle, ale nie zdążyli przejść kilku kroków, gdy poczuł opór ze strony dziewczyny.
- Hm? Nie chcesz iść ćwiczyć? - rzucił przez ramię, jednak Frisk potrząsnęła głową.
- Możesz iść - powiedziała cichym głosem.
- Ha? O czym ty mówisz...
- Wiem, że wcale nie chcesz tu być - jej smutny uśmiech obudził w nim jakiś niepokój - Nie przejmuj się, powiem, że to nie twoja wina. Dziękuję, że przyszedłeś, chociaż zostałeś zmuszony...
Jakaś część jego umysłu krzyczała "Juhuu, pozwolono mi sobie iść!". Mimo to stał i podejrzliwie obserwował dziewczynę. Frisk nie jest osobą, która by na niego naskarżyła... Ale te jej smutne miny. I pełne oskarżeń spojrzenia rodzinki. Dlaczego nikt nie stanie po jego stronie? Frisk przysunęła się i popchnęła go.
- No idź - obdarzyła go szerokim, wymuszonym uśmiechem - Zawsze cię zmuszam, żebyś się mną zajmował. Tym razem proszę o zbyt wiele. Idź.
Choć miał na końcu języka "Nie zmuszasz" to powstrzymał się w ostatniej chwili. Co ja wyprawiam? Mettaton zrobił groźną minę, jednak nie skomentował ani słowem gdy Chara podprowadził Frisk pod poręcz i ruszył ku szatni. Obejrzał się na nią trzy razy, jednak ona, jakby czując jego spojrzenie, machała mu ręką na pożegnanie. Pani Chapelle patrzyła na niego zdumionym wzrokiem, jednak Frisk nic nie powiedziała, więc i ona zostawiła go w spokoju. Już w przebieralni zmieniał ubranie powoli, jakby oczekiwał że wkrótce ktoś go powstrzyma. Jednak tak się nie stało. Nie czuł się winny, a jednocześnie coś mu mówiło, że oczekuje się od niego zostania. Pytanie brzmiało - zostawać wbrew sobie, czy iść i kogoś zranić, a potem musieć cierpieć tego konsekwencje? Próbował sobie wmówić, że Frisk naprawdę nie ma mu tego za złe. Sama go wygoniła. To nie jego wina. Co jest z nim nie tak, że przejmuje się opinią dziewczyny? Potrząsnął głową i dokończył ubieranie się. Nie ma sensu nad tym myśleć.
Gdy wyszedł z szatni jego serce zabiło mocniej. Mimo braku wzroku Frisk bez najmniejszego problemu pracowała w zespole złożonym z kilku dziewczyn. Jej praca ciała i ruchy były perfekcyjne. Jej ręce, nogi, wszystko poruszało się z gracją i łagodną elegancją. Znów poczuł to dziwne coś na pograniczu winy. Szybko odepchnął myśl o zostaniu i patrzeniu na taniec, choć jakaś jego część właśnie tego pragnęła. Jest przepiękna, gdy tańczy. A może zawsze była piękna?
- Dokądś się wybierasz? - syknął Mettaton, gdy chłopak go mijał.
- Do domu - odpowiedział niezrażony Chara, patrząc wyzywająco na robota - A może zechcesz mnie powstrzymać?
Gdy robot wróci, oberwie mu się za pyskowanie, jednak teraz się tym nie przejmował. Gwiazdor nie zaryzykuje ataku i wywołania paniki, by powstrzymać go przed ucieczką z zajęć. Z zajęć, w których w sumie nie brał udziału. Czuł na sobie spojrzenia, jednak nie odwracał się już i wyszedł z pomieszczenia.
Toriel zatrzymała go w przedpokoju by wyjaśnił, dlaczego jest tak wcześnie. Szybko zmyślił jakąś wymówkę i uciekł, zanim matka zdążyła się bardziej przyczepić. Słyszał jej głos za swoimi plecami, jednak zignorował ją i zamknął drzwi do swojego pokoju. Ze złością spojrzał na Flowey'a, który stał na parapecie i wyciągał liście do światła słonecznego.
- Dlaczego ona zawsze stawia cię w moim pokoju? - warknął, ze złością rzucając się na łóżko.
- Bo ją o to proszę - zanucił kwiat, rozkoszując się irytacją chłopaka.
- A żebyś się spalił od słońca.
Zignorował oburzoną paplaninę rośliny i obrócił się do niego plecami.
- Hej. Jak poszło w tej szkole? - usłyszał.
- Nie twój interes - odwarknął Chara.
- A właśnie że mój. Jeśli zrobiłeś coś, co zasmuci Frisk, to...
- Nie ma prawa być smutna po tym, jak sama kazała mi sobie iść! Chciałem zostać na jednych zajęciach? Chciałem! Przyszedłem, chociaż zostałem zmuszony? Przyszedłem! To nie moja cholerna wina! Z resztą kto powiedział, że ja będę jej wiecznie pomagać, hm?! A co z moją opinią, głupi chwaście?!
Oczekiwał, że Flowey od razu rozpocznie tyradę o tym, jak to powinien się opiekować Frisk. Znał te argumenty już na pamięć, mógłby je recytować w kolejności wymieniania.
- ...Ty naprawdę jesteś super głupi - kwiat westchnął, po czym zamilkł.
Cisza sprawiła, że krew zagotowała się wewnątrz Chary.
- Co to ma znaczyć, głupi?! Bo mam własną opinię? Bo chciałbym mieć własne życie, a nie zdominowane przez Frisk?!
- No to się od niej odetnij. Przecież nikt cię na siłę nie zmusi, żebyś się z nią zadawał, tak? - znudzony głos Flowey'a działał mu na nerwy.
- Nie sądziłem, że dopiero głupi kwiat zda sobie z tego sprawę!
Na dworze słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, drzewka szumią... W dni takie jak ten naprawdę nienawidzi ludzkości. I Flowey'a. W tej kolejności. Na szczęście kwiat już więcej nie gadał, więc Chara spokojnie założył słuchawki na uszy i wyłączył się z otoczenia. No właśnie. Nikt go nie zmusi, żeby się nią zajmował. Więc dlaczego, mimo marudzenia, robi to od tylu lat?
Minął tydzień odkąd wyszedł z zajęć w szkole baletu. W zwykłej szkole nie miał lepszego humoru. Nigdy nie lubił tam chodzić, tłumy wszechobecnych dzieci i potworów doprowadzały go do szaleństwa. Lekcje były nudne, nie potrafił się skoncentrować na tyle by chociaż udawać, że słucha. Nauczyciele nie zauważali jego egzystencji, podobnie jak dziesiątki kolegów z klasy, dla których był niczym ozdoba na ścianie - ciężko ją dostrzec, jeśli się jej nie szuka. Jedynym pozytywnym aspektem szkoły były zajęcia kulinarne, podczas których mógł do woli chodzić z nożem w ręku. Krojenie, smażenie, gotowanie, doprawianie, tworzenie nowych przepisów, udoskonalanie starych - to wszystko odprężąjące zajęcia, podczas których może zaspokajać sadystyczną potrzebę pocięcia marchewki i jednocześnie wyglądać na tylko trochę przerażającego z szerokim uśmiechem na twarzy. Jedyną rzeczą, która czasem psuła mu te lekcje była obecność Frisk, która potrzebowała nadzoru podczas krojenia czy innych czynności wymagających użycia oczu, a on, jako jej przyjaciel z dzieciństwa, zwykle kończył jako osoba nadzorująca. Nauczycielka chyba cierpiała na lęk przed odpowiedzialnością, gdyż za każdym razem gdy Frisk do niej podchodziła ta bladła tak bardzo, że wyglądała jak widmo przez następną godzinę. Patrząc na żałosny popis osoby, która powinna być autorytetem dla dzieci Chara dostawał szewskiej pasji i zgłaszał się na ochotnika, jednak później szybko tego żałował. Ale nie tym razem. Miał ochotę mruczeć gdy obserwował nauczycielkę, która z przerażeniem w oczach patrzyła jak Frisk bezlitośnie i z wprawą zawodowego kucharza tnie składniki na curry. Ludzie zwykle reagują na nią próbą traktowania jej jak jajka, jednak dziewczyna nie daje sobie w kaszę dmuchać i ćwiczy tak długo, aż nauczy się daną rzecz wykonywać samodzielnie, bez pomocy. Dlatego zazwyczaj ciężko ją odróżnić od osób widzących i większość ludzi jest zdziwiona, gdy dowiaduje się prawdy. Do tego dostała od Toriel śmieszną ochronkę na palec, dzięki której ryzyko skaleczenia się podczas siekania spadło bardzo nisko. Nauczycielka rzuciła Charze spojrzenie mówiące "Pomocy...!" jednak chłopak tylko uśmiechnął się szeroko i wrócił do siekania pora. O nie, nie tym razem. Po pierwsze, raz na jakiś czas trzeba wykonywać swoją pracę, proszę pani. Po drugie, odkąd wyszedł z zajęć baletowych Frisk się od niego zdystansowała, a on przyjął to z radością. Słowa Flowey'a nadal rozbrzmiewały mu w uszach i chociaż wkurzało go to, cholerny kwiatek miał rację. Nikt go nie zmusza do zajmowania się Frisk. A skoro ona sama twierdzi, że nie potrzebuje jego pomocy, z przyjemnością zajmie się sobą i własnymi hobby, które przecież posiada. Szybko odrzucił nadchodzące czarne myśli i zaczął kroić paprykę. Przyniesie sałatkę do domu, matka się ucieszy.
Na przerwie usiadł w swoim ulubionym miejscu. Wszyscy wiedzieli, że to miejsce Chary, bo on nie siadał w innych miejscach, chyba że Frisk go gdzieś zaciągnęła. Nikt nie siadał nawet w pobliżu, gdyż Chara miał w zwyczaju uśmiechać się szeroko do wszystkich sąsiadów na schodach... którzy z jakiegoś powodu szybko czmychali, gdy tylko to zauważali. On się uśmiecha, a oni tacy niegrzeczni... Wyjął śniadanie i z radością zabrał się za rozpakowywanie kanapek. Marzył o tej ciszy, byciu sam na sam z własnymi myślami. Odkąd pamięta zawsze była przy nim Frisk. Tak długo pragnął mieć przerwy tylko dla siebie... Nareszcie. Poczucie spełnienia wypełniło jego pierś gdy myślał o tym, jak długo na to czekał. Od tygodnia rozkoszował się tym uczuciem i nadal nie było mu dość. A Frisk wzięła śniadanie? Mettaton czasem nie zdąży jej zrobić... A dzisiaj zaspała. Potrząsnął głową gdy gwałtowna myśl zakłóciła jego spokój. Co za głupota. To nie jego problem. Często zapomina o jedzeniu. Co jego to? W ogóle to co to za idiotyczne myśli? Frisk jest dużą dziewczynką, da sobie radę. Mam jeszcze jedną kanapkę. Przecież nie pójdzie do niej z zapytaniem, czy nie jest przypadkiem głodna! Oparł się wygodnie o ścianę, jednak jego dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Osoba z zewnątrz powiedziałaby, że wygląda jak zwykle, jednak on czuł się jakby siedział na szpilkach. Walczył sam ze sobą w myślach. Nie martwi się o nią... a jednocześnie nie potrafi przestać się przejmować.
- Niech cię szlag - mruknął, poddając się i wstając.
Klasa Frisk mieściła się w innej części szkoły. Między nimi jest tylko rok różnicy, ale roczniki są dziwnie porozkładane na terenie placówki i nowi uczniowie często się gubią z tego powodu. Wkurzony na samego siebie Chara mknął korytarzem, długimi krokami pokonując odległość w zawrotnym tempie. Okaże się że jadła, a on się martwił jak zatroskana mamuśka. Musi przestać siedzieć w kuchni z Toriel albo wyrośnie mu futro i zacznie piec głupie ciasta. Lepiej żeby Frisk wiła się na ziemi z głodu gdy tam przyjdzie... Gdy w końcu ujrzał drzwi do słusznej klasy jeszcze przyspieszył kroku i ścisnął kanapkę trzymaną w dłoni. Już miał wparować do sali, gdy nagle jego nogi się brutalnie zatrzymały.
- Idziemy na miasto po szkole? - zapytała jakaś blondwłosa dziewczyna.
- Chyba nie masz zamiaru zabrać Frisk na ciuchy, skoro i tak ci nie doradzi? - czarnowłosa towarzyszka dziewczyny nawet nie oderwała wzroku od telefonu.
- A może lepiej do parku? - brunetka odpowiadała im uprzejmym tonem.
- Park też może być, byle nie siedzieć nad lekcjami - chłopak stojący nad nimi miał wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Nie potrafił powiedzieć, dlaczego się zatrzymał i przysłuchiwał. Nie czuł nic patrząc na nich. Ani złości, ani zazdrości. Gdyby chciał, mógłby bez problemu do nich podejść. Ale nie chciał. A więc ma znajomych w klasie. To... nowość. Po prostu stwierdzał fakt. Niby wiedział, że istnieje taka możliwość, a jednak wydawało mu się to nierealne. Nie byłby aż takim egoistą by wierzyć, że bez niego zostałaby sama. Po prostu nie myślał na temat tego, czy ma jakichś kolegów czy koleżanki. Czyli... zaskoczyła mnie? Nie. Nie był zaskoczony, ale nie chciał podejść. Mijająca go grupka dziewczyn rzuciła mu nerwowe spojrzenia. Przecież nie robi nic nielegalnego. Oh, śniadanie. Przerwa za niedługo się skończy. Nie potrafiąc nazwać tego uczucia postanowił je zignorować i odrzucić. Zwyczajnie podszedł do gawędzącej grupki wywołując natychmiastową ciszę. Otaczająca Frisk trójka błyskawicznie zamilkła i patrzyli na niego jak sarna patrzy w światła nadjeżdżającej ciężarówki.
- Frisk, jadłaś coś? - zapytał neutralnie znudzonym głosem.
- Oh, Chara. Nie spodziewałam się ciebie - Frisk zachichotała cicho - Nie, nie jadłam.
Czyli przynajmniej nie przyszedł na marne. Schylił się i wsunął jej kanapkę w rękę.
- Nie musiałeś... Ale dziękuję - chociaż wcześniej miała głowę skierowaną prosto przed siebie, teraz odwróciła się i uśmiechnęła szeroko do Chary.
Znajomy widok uspokoił go nieco, choć nawet nie czuł, że jest spięty. Milczące trio obserwowało każdy jego ruch, gdy wyprostował się i rzucił im groźne spojrzenie.
- Pilnujcie jej, jakby mogła to by w ogóle nie jadła.
- Chara! - upomniała go żartobliwie Frisk.
Wtedy przerwał im dzwonek. Chara zignorował trio, które wyraźnie chciało coś mu powiedzieć i wyszedł z sali, ani razu nie oglądając się za siebie.
Łohooo, kolejne balety! Wrócę z herbatą!
OdpowiedzUsuń"Nie załapią się! Z tą myślą szedł za Frisk i Mettatonem i usiłował ukryć uśmiech." no, jest co ukrywać, Chara ze swoim pięknym wyszczerzem mógłby wróble straszyć, wrony przepędzać XD
UsuńKurczę, zawsze dostaję tą samą zagrywką, ale jak ktoś mówi, że mam się nie przejmować i iść (nawet po zapytaniu, czy na pewno) to sobie idę i później jest fala wyrzutów. Ale Frisk mi nie wygląda na zadufaną histeryczkę, wydaje się cholernie mądra więc w sumie... ale w tym przypadku trzymam kciuki za Charę, żeby już później nie czuł takiego przymusu i żeby nie było mu potrzebne ramię, które siłą go zaciągnie na balety. Niech sam zdecyduje i niech będą szczęśliwi, bwww.
"Jedynym pozytywnym aspektem szkoły były zajęcia kulinarne, podczas których mógł do woli chodzić z nożem w ręku." a już myślałam, że to nowe Shokugeki tutaj powstaje, a tu nie, dzieciak z ostrą zabawką w rękach, z trudem hamujący swoje rzeźnickie zapędy XDDD'' *parę sekund później* cofamcofamcofam
"Na przerwie usiadł w swoim ulubionym miejscu. Wszyscy wiedzieli, że to miejsce Chary, bo on nie siadał w innych miejscach, chyba że Frisk go gdzieś zaciągnęła." o, też mam swoje ulubione miejsce, takie wcięcie w ścianie wielkości drzwi koło sali matematycznej. Zwykle nikt go nie zajmuje, bo mało kto się tam mieści na siedząco, a na stojących zawsze syczę to sobie od razu idą. Ahh, miło być takim tycim postrachem *h5 z Charą*
I jak się o nią martwi, takie tsundere, starszy brat. Podoba mi się, bwwww.
Ładne było, czekam na kolejny ;///////;
A bo ludzie to niezdecydowane pizdy. Po co się przejmować takimi bzdurami. Chcesz żeby został? To mu to powiedz. Mówisz żeby sobie poszedł? Nie ma później wyrzutów. Ughh, zawsze mnie to wkurza. Jak to dobrze, że ja nie mam takich sytuacji. Następny chapter jest ostatni, więc muszą potańczyć, chociaż trochę xD
UsuńTo zawsze najprzyjemniejsze zajęcie żeby ciąć. Lubię sobie wyobrażać jak marchewka krzyczy i płacze gdy ją kroję. Albo ziemniaki, gdy odzieram je ze skóry i wrzucam do wody, a potem gotuję. Hue hue hue ;>
My z laskami zazwyczaj stajemy na środku przejścia. Chuj, że zawadzamy, musi być środek przejścia xDD
Część trzeciego jest już napisana, i w sumie teraz już powinno pójść z górki? Chuj wie, moja motywacja leży gdzieś w studni. Rozjebali mi stolicę na grze i kurwa nie wiem, co zrobiłam nie tak. Ale dziękuję, staram się ;w;
Poczekaj nooo... *zasiada z herbatą, przyjmując sobie za punkt honoru znalezienie czegoś, co będzie mogła bezlitośnie skrytykować*
OdpowiedzUsuń'W końcu on nigdy nie tańczył, tak? Więc się nie nadaje na pomoc, tak?' - ty biedny jeszcze nie wiesz, co ta zła istota ci zgotowała.
Aż sobie sprawdziłam co to jest to plié. Korciło mnie trochę, żeby spróbować, ale to jest kurde balet. Więc nie xd
'Pytanie brzmiało - zostawać wbrew sobie, czy iść i kogoś zranić, a potem musieć cierpieć tego konsekwencje?' - Czy życie ma sens, czy jesteśmy jedynie marnymi pyłkami w bezmiarze wszechświata, a nasza egzystencja nie znaczy wcale więcej niż kamyka, który kopniemy w drodze do sklepu? W takim razie po co się starać? Po co stawiać sobie cele, po co zajeżdżać się do upadłego, jeśli niczego to nie zmieni? Może lepiej zwinąć się w kłębek bólu na łóżku, wpierdalać pizzę i popijać ją herbatą, oglądając seriale? Łaaaa, jak pięknie dziś księżyc widać, garb przybywający. Wybacz, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie *idzie po kolejną herbatę*
'Jedynym pozytywnym aspektem szkoły były zajęcia kulinarne, podczas których mógł do woli chodzić z nożem w ręku.' - Jedyny moment, kiedy Judyta chętnie idzie pomagać w kuchni? Kiedy trzeba pokroić kiełbasę. Biorę największy nóż, kręcę nim przez moment, a następnie z szerokim uśmiechem wbijam się w mięso. Taaak...
'Nikt nie siadał nawet w pobliżu, gdyż Chara miał w zwyczaju uśmiechać się szeroko do wszystkich sąsiadów na schodach... którzy z jakiegoś powodu szybko czmychali, gdy tylko to zauważali.' - Cudne xD Kiedyś próbowałam podobnej rzeczy - usiadłam na ławce w parku i uśmiechałam się do przechodzących obok mnie ludzi. Jedni przyspieszali kroku, inni odwzajemniali uśmiech. Pierwsza reakcja mnie wyjątkowo bawiła xD
Eh, no okey, małpo, tak w sumie to się całkiem przyjemnie czyta, nie mam się czego uczepić, nie mam na czym powyżywać. Przynajmniej potrafię się przyznać do porażki xd
Od wczoraj mam nieodpartą ochotę narysować gejporno. Ale wiem, że spieprzę. Life is brutal.
Ta zła istota dba o to, żeby się kurna szczęśliwie zakochali w sobie! A balet jest po drodze xD
UsuńW sumie to zabawne, ale mam całą wielką referencję baletową otwartą i stamtąd czerpię wiedzę xD
A żeś się rzuciła na filozoficzne pytania. Przecież już od dawna wiem, że życie jest bez sensu, więc nie chce mi się nad tym myśleć xD Nie mów do mnie o bólu. Od 3 dni ledwo chodzę, ja się nie nadaję do życiaaa... Też muszę iść po herbatę.
Krojenie jest najlepsze ;> Najlepiej się uśmiechać z tasakiem w ręku. Można się poczuć jak Mojżesz nad Morzem Czerwonym, tłumy się rozstępują przed tobą.
Ahh, czy to dźwięk porażki? Ten rozkoszny dźwięk, kiedy druga osoba upada na kolana i uznaje moją wyższość? xD Chyba obu nam odwala xD Ja w jedną noc stworzyłam tyle psychozy, że Kuro powiedziała, że już jest za mocno xD JA CHCĘ TO NAPISAAAAĆ, MURCIELAGO WRÓÓÓÓĆĆĆĆ.