sobota, 23 stycznia 2016

Ciemność

Po otwarciu oczu odnajduje się w ciemności. Dookoła nie ma ani jednego źródła światła, ani jednego promienia. Nie ma ciepła ni spokoju, tylko lęk i zwątpienie. Bezustanne szepty dzwonią w jego uszach niczym piekielna symfonia, wygrywana na niedostrojonych instrumentach. Jej szaleńczy rytm, potęgowany skowytem przeklętych niszczy go. Zabija go. 
 
Na początku się miota. Szaleje. Walczy. Ileż jednak można się szarpać, wiedząc, że jeszcze żaden motyl nie uciekł z pajęczej sieci? On nie jest motylem. On jest tylko zwykłą muchą, złapaną przez wielkiego, złego pająka. Nie może uciec. Nie może uciec. Nigdy nie ucieknie.

Poddał się. Mrok przestał być strasznym miejscem. Światło stało się odległą mrzonką, ulotnym wspomnieniem widoku pojedynczych promieni. Jedynym ciepłem, jakiego doświadcza, jest to promieniujące z ran na ciele. Nie krzywdzą go za bardzo. Nie za bardzo. Jest zbyt potrzebny. Musi być silny. Nuci piosenkę pod nosem. Kiedy ta melodia zaczęła mu chodzić po głowie?

Nie walczy. Jak ma walczyć, gdy poza niewidzialnymi kajdanami świat wydaje się być taki inny? Piosenka tańczy na jego ustach, zadając kłam wszystkim latom spędzonym w mroku. Demony mu nie przeszkadzają. Potępieńcy są jego kamratami, towarzyszami. Wspólnie śpiewają wspólną pieśń. Pieśń o życiu i śmierci, o chwale i hańbie. O świecie.

Życie to prawdziwa suka. Jak przystało na sukę, ciągnie ją do bogaczy i władców. Rozkłada przed nimi swe nogi, a oni ujeżdżają ją aż do ostatniego tchu. Patrzenie na to jest nużące. W końcu on też jest władcą, prawda? Dlatego musi zawładnąć tą dziwką. Ujeździć ją, jak krnąbrnego mustanga, złamać jej ducha i poddać swojej woli. Czy wtedy uzyska przebaczenie? 
 
Samotna pieśń legionów pobrzmiewa w pustej sali. Jego umysł jest czysty jak kartka papieru, na której ktoś wypisał zbyt wiele nut, by je później rozczytać. Chaos zawsze był mu bratem. Czarne pióra czarnych wron. Posępne głosy tysięcy kruków. Czemu to światło jest takie zimne?

Widok tego chłopaka go irytuje. Nad głową dzieciaka latają setki orłów, oświetlając jego drogę ku przyszłości. Nie odczuwa żalu. Nie czuje zazdrości. Chce go tylko zniszczyć, a razem z nim gorzki posmak lat w zamkniętym więzieniu. Źle nastrojone skrzypce grają wewnątrz jego głowy, migrena doprowadza go do szału. Niech ktoś zakończy ten niekończący się koncert.

Głos chłopaka dociera do niego jak przez mgłę. W jednym rozbłysku ujrzał je ponownie. Pajęczycę ze swymi jajami. Ciemny kokon, utkany z czarnej nici. Tyle razy błagał o miłosierdzie, tyle razy żebrał o promień nadziei. On mu go dał. Dał mu go, nie rozumiejąc, jak wiele niszczy. Czy weźmie odpowiedzialność za oszalałe crescendo w jego głowie?

Ciepłe dłonie dotykają jego czoła. Łagodny głos koi zszargane nerwy. Czy można mu zawierzyć? Czy może po prostu zamknąć oczy i oddać się w objęcia snu? Burza czarnych piór przesłania mu wizję. Nie chce tego widzieć. Wojny kruków z orłami. Niech przeklęty będzie ten świat, i każdy kto po nim stąpa!

Cichy trzask kruszonego lodu wyrywa go z otępienia. Senne koszmary przybrały postać żywych i czołgają się ku niemu z piosenką na ustach. Zamilknij, muzyko. Spłoń w przeklętych płomieniach, niech żar tego dzieciaka cię strawi do głębi! Przegrana jest smakiem, który poznał jako pierwszy. Pajęczyca zadbała, by jej mała muszka nigdy nie zapomniała tego smaku. Dlaczego sądził, że tym razem będzie inaczej? Lód pod wpływem ognia wcale nie staje się twardszy. Mimo to, pierwszy raz w życiu się modlił. I pierwszy raz w życiu stracił nadzieję.

- Chodź - woła głos - Chodź ze mną. Uleczę cię. Chce zawierzyć temu głosowi. Chce po prostu już dłużej tego nie czuć. Zamyka oczy i idzie. Pierwszy krok. Drugi krok. Trzeci krok. A światło staje się silniejsze.

Nie bój się. Od teraz, już nigdy nie będziesz sam. Jestem tu. Zawsze będę przy tobie, Judalu.
Nie prosiłem o to.
Prosiłeś. Wiem to.
Nienawidzę cię, Alladynie.
Wiem. Chodź, ogrzejesz się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz