sobota, 23 stycznia 2016

Recital

Część 1

Pokoje Eskorty są zwykle dość prosto urządzone - stół, krzesło, łóżko, szafa z mundurami i ciuchami dziennymi. Jedna czy dwie osoby zainstalowały nawet firanki w oknach, jednak większość nie kłopotała się tak niepotrzebnym zabiegiem - w tym miejscu przecież tylko śpią i przebierają się. Kirishima widział większość pokoi Eskorty, jednak z jakiegoś powodu nigdy nie zawędrował do pokoju Saekiego. Gdy go potrzebował, blondyn magicznie sam się materializował. Dlatego Kirishima był naprawdę zdziwiony, gdy ujrzał wnętrze pokoju mężczyzny. Po aferze z Maką tajemniczo zagadał do Rokkaku, po czym zniknął. Jak się okazało, przetransportował on pianino z opuszczonej szkoły do swojego pokoju, dzięki czemu już nie musiał prosić Saitou o udostępnienie swojego. Poza tym na stoliku przykrytym obrusem stał wazon z kwiatami, na ścianie wisiały półki z książkami, a na środku stała kanapa. Po prawej stronie rozpoznał ściankę działową, za którą była niewielka kuchnia. On sam nigdy z niej nie korzysta, woli iść do wspólnej jadalni.
- I jak, podoba ci się? - zagadał wesoło Saeki, wchodząc za Kirishimą do pokoju.
- Rokkaku dał ci jakiś większy pokój, czy co? - mruknął w odpowiedzi granatowooki.
- Możliwe~
Jeśli ktoś mógł mieć tak wystrojony pokój, to tylko błękitnooki. Nawet książki poukładał kolorystycznie, żeby pasowały do siebie odcieniami. Nie bardzo wiedząc, gdzie się podziać ostrożnie podszedł do kanapy. Wyjął katanę z uchwytu przymocowującego do paska i postawił ją obok, podczas gdy Saeki nucąc pod nosem przygotowywał coś w kuchni.
- Wolisz czarną czy zieloną?
- Czarną.
Mimo iż on sam zaproponował, że przyjdzie odwiedzić Saekiego, to czuł się strasznie głupio. Jak nigdy zadziałał pod wpływem impulsu i teraz kompletnie nie wiedział, co dalej - już sam fakt, że mężczyzna nie miał nic przeciwko porządnie go zaskoczył. Znieruchomiał na chwilę, gdy Saeki z uśmiechem postawił przed nim kubek z herbatą. Chcąc ukryć zakłopotanie sięgnął po niego i nie zważając na temperaturę zaczął sączyć. Błękitnooki natomiast podszedł do wieszaków na których powiesił czapkę i wierzchnie okrycie. Kirishima obserwował go w milczeniu, ale kiedy zaczął rozpinać marynarkę niemal zakrztusił się napojem.
- Coś nie tak? - zapytał gospodarz zmartwionym tonem.
- N-Nie - odparł Kirishima, gdy przestał kasłać.
To tylko marynarka. Pod spodem ma koszulę. Ale czy to normalne, że rozbiera się przy innych? I co go to w ogóle obchodzi? Odwrócił wzrok od smukłych pleców i wrócił do sączenia naparu. Okazało się, że dobrze zrobił gdyż Saeki chwilę później przysiadł się obok niego ubrany w zwykłe, luźne ciuchy rodem ze świata ludzi - byle dres i koszulka. Wyglądał tak... inaczej, że granatowooki przez chwilę przyglądał mu się badawczo. W sumie to... całkiem ładnie. Ku rozpaczy Kirishimy herbata zaczynała się kończyć, więc chcąc nie chcąc odstawił kubek na stół.
- Tak więc? - zaczął Saeki, luźno opierając się łokciem o oparcie kanapy. Siedział zwrócony w stronę Kirishimy i uśmiechał się delikatnie. Czarnowłosy mentalnie wziął głęboki oddech. Czym on się właściwie stresuje? Trzymając się wymyślonego na poczekaniu planu otworzył usta.
- Chciałem ci podziękować - powiedział spokojnym tonem - Twoja pomoc w czasie zlecenia była naprawdę nieoceniona.
- Oh, to przecież drobiazg. Martwiłem się, to pomogłem - kolejny szeroki uśmiech, jednak po chwili spoważniał - Musiałeś się tym zająć ledwo wróciłeś z poprzedniego zlecenia. Może i jesteśmy demonami, ale też potrzebujemy odpoczynku. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, a ja bym sobie siedział.
Czy tylko on ma wrażenie, że to bardzo dziwnie zabrzmiało? Może i Kirishima nie jest najsilniejszy, ale bez wątpienia poradziłby sobie z paroma zleceniami pod rząd... Przypadek Maki był szczególny.
- Nie wiedziałem, że znasz się na tylu rzeczach - mruknął Kirishima - Gdybyś nie naprawił tego łańcuszka, źle by ze mną było.
- Kiedyś Kirice zepsuła się bransoletka, więc pokombinowałem i naprawiłem ją. Mogę cię tego nauczyć, jeśli chcesz.
- Mam nadzieję, że ta umiejętność nigdy nie będzie mi potrzebna.
- Haha, też racja.
Zapadła chwila milczenia. Z jakiegoś powodu czuł się niezręcznie, więc znów sięgnął po kubek z resztką herbaty. Zwolnił tempo sączenia, ale i tak szybko napotkał fusy. Skrzywił się i odstawił kubek z powrotem. Nie chcąc przebierać palcami ze zdenerwowania splótł je i usiadł wygodniej, opierając się o narożnik. Jasnobłękitne oczy obserwowały go pogodnie, jednak w jego mniemaniu przeszywały na wskroś. Czy Saeki już wie, że przyszedł tu tak kompletnie bez celu?
- A jak ci się podobała gra na pianinie? - zapytał swobodnym tonem.
- Byłeś niesamowity. Nie wiem, co zagrałeś, ale brzmiało pięknie.
- Dziękuję. Właśnie na taką odpowiedź liczyłem - zaśmiał się Saeki.
Gdy się śmieje, w błękitnych oczach iskrzą się małe światełka. Kirishima na chwilę zapatrzył się na ich taniec, więc nie dotarło do niego pytanie.
- ...aty?
- Słucham?
- Pytałem, czy chcesz jeszcze herbaty - wskazał na opróżniony kubek - Dobrze się czujesz?
- Tak, wszystko w porządku.
Saeki nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo uratował Kirishimę. Nie ma za grosz pomysłu na dalszą rozmowę. Musi coś wymyślić zanim woda na herbatę się zagotuje, ale przynajmniej ma nieco czasu.
- Kirishima! - krzyknął z kuchni Saeki - A może chciałbyś, żebym ci coś teraz zagrał?
- Jeśli masz ochotę, z przyjemnością posłucham.
Mężczyzna zdawał się być zadowolony z odpowiedzi, a Kirishima został ponownie uratowany. Czyżby Saeki pragnął publiczności dla swoich występów? Po chwili z kubkiem w ręku Kirishima siedział odwrócony w stronę pianina. Wyprostowane, smukłe plecy wyglądały dostojnie nawet w prostej, jasnozielonej koszulce. W każdym jego geście czuło się tą brytyjską manierę, którą nabył za życia. Był wtedy angielskim szlachcicem oraz żołnierzem w czasie wojny. Kirishima urodził się w Japonii, więc zawsze był pod wrażeniem elokwencji i elegancji jaka charakteryzowała blondyna. Saeki wziął głęboki oddech, po czym musnął palcami klawisze. Z wielkiego instrumentu zaczęła wypływać melodia budząca niepokój w sercu Kirishimy. > klik < Było w niej coś mrocznego, co kojarzyło mu się z pokojem pogrążonym w całkowitej ciemności. Utwór był krótki, a zaraz po nim nastąpiło światło. W kolejnej melodii rozpoznał tę, którą Saeki zagrał w opuszczonej szkole. > klik < Powtórzył drugą melodię kilka razy, wydłużając ją tym samym.

Saeki zdawał się grać z pamięci. Nie miał przed sobą żadnych nut, a jednak wydobywał z instrumentu dźwięki jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Pomyślałby kto, że te smukłe palce z taką samą pewnością obsługują karabiny leżące po drugiej stronie pokoju... Muzyka była kojąca, i chociaż Kirishima nie ma zielonego pojęcia o utworach klasycznych, słuchając gry blondyna mógł szczerze powiedzieć, że podoba mu się ona. Od dłuższego czasu Saeki grał jakiś spokojny utwór, a szatyn był tak zasłuchany, że aż podskoczył, gdy ktoś wszedł do pokoju.
- Usłyszałem grę - wyjaśnił z uśmiechem Saitou, machając ręką do blondyna, który również przestraszył się nagłym najściem - Wybaczcie, że was wytraszyłem~
- Nic się nie stało - westchnął błękitnooki - Też chcesz posłuchać?
- Ależ skąd, nie śmiałbym ci przeszkadzać w takim momencie - zadziorny uśmiech szarowłosego wywołał rumieniec na twarzy blondyna - Masz już swoją wymarzoną publikę, nieprawdaż?
Nie dając szansy na odpowiedź wyszedł z pokoju. Szybko się zmył... Saitou to świetny gość, ale czasem bywa wybitnie złośliwy. Jednak coś w jego wypowiedzi nie pasowało Kirishimie.
- O czym on mówił? - zapytał czerwonego jak burak Saekiego.
- O niczym takim - wymamrotał blondyn.
Nastrój pękł i Kirishima poczuł gwałtowną potrzebę powrotu do bezpiecznych czterech ścian własnego pokoju. I tak siedział u blondyna o wiele dłużej, niż zakładał.
- Będę już wracał do siebie - powiedział spokojnym głosem - Dziękuję za grę i rozmowę.
- Dobrze - westchnął błękitnooki - Mam nadzieję, że cię nie zanudziłem.
- Nie. Z chęcią jeszcze kiedyś posłucham, jak grasz.
Pewnie dlatego tak łatwo się zgodził. Bo znudziło mu się granie tylko dla Saitou i chciałby poszerzyć publikę. O wiele spokojniejszy przypiął katanę do paska i skinął głową mężczyźnie. Wyszedł z pokoju, był jednak zbyt skupiony na własnych myślach by zauważyć stojącego po lewej stronie Saitou.
- Zepsułem, co? - zapytał szarowłosy, wchodząc do pokoju.
- I to bardzo - mruknął blondyn, po czym westchnął i pomasował kark - Z resztą, kogo ja oszukuję. I tak rozmowa się nie kleiła. Wyglądał, jakby sam był zaskoczony własną propozycją.
- To w jego stylu - zaśmiał się Saitou - Wiesz, że zawsze można szybko sprawdzić, co konkretnie myśli Kirishima?
- Hmm?
Saitou podszedł do Saekiego i wymamrotał mu kilka słów do ucha. Blondyn zamrugał zaskoczony, ale potem uśmiechnął się lekko.
- To chyba jakiś plan.
- To na pewno jakiś plan, w końcu to ja go wymyśliłem. Lepiej działać szybko i kuć żelazo, póki gorące.
- Czyli kiedy?
- Czyli jutro, darling.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz