sobota, 23 stycznia 2016

Walentynki

- Nee, Yuki-chin, mogę już iść?
Kuga marudził od dobrej godziny, ciągle zmuszony do próbowania potraw Soumy. Niby wszystko było dobre, jednak po całym dniu jedzenia jego kubki smakowe był wypalone na wskroś i nie mógł już odróżnić, czym się różni jedna wersja od drugiej. Chłopaka to jednak nie zrażało i z wytrwałością przygotowywał kolejne talerze pikantnych potraw z całego świata.
- Jeszcze momencik... - usłyszał po raz tysięczny.
Kuga westchnął i oparł się wygodnie na krześle. Już nie jeden raz Souma zmuszał go do próbowania swoich potraw, jednak to pierwsza tak długa sesja. W dodatku w związku ze zbliżającymi się walentynkami zajęcia szkolne obracały się dookoła wykwintnych czekolad, które nigdy nie były specjalnością blondyna, dlatego wolałby się nieco poduczyć. Mimo to słabość, jaką miał w stosunku do chłopaka objawiała się w najgorszych momentach i nigdy nie potrafił mu odmówić, gdy z jaśniejącym wzrokiem prosił go o ocenę swoich dań.
- Proszę~ - powiedział Souma, kładąc przed nim skromnie wyglądający talerz z kilkoma pulpetami ułożonymi w stos. Zakładał, że mają one pikantne nadzienie, delikatnie łagodzone przez mięsko. Sam zapach niewiele mu podpowiadał, nos też już miał zużyty, dlatego niechętnie sięgnął po pałeczki i wziął pierwszego na górze.
- I jak? - Souma oczekiwał na werdykt.
- Niezłe. Mniej pikantne, bardziej słone... Co jest nadzieniem? Powiedziałbym, że jakaś papka z warzyw i mięska...
- Mniej więcej - zaśmiał się niezręcznie chłopak - Pomyślałem, że pewnie już masz dość pikantności na resztę dnia.
Kuga zmierzył go spojrzeniem od stóp do głów.
- Dopiero teraz, kiedy marudzę ci od godziny? - mruknął, dziabiąc drugiego pulpeta.
- Przepraszam...
Zdecydowanym ruchem mlasnął i drugą sztukę.
- Gdyby było ostrzejsze byłoby lepsze - wymamrotał cicho, po czym odłożył pałeczki i przeciągnął się.
Souma zaczął już sprzątać kuchnię, więc to zapewne koniec testowania na dziś. Próbując rozruszać zastałe mięśnie blondyn rozciągał się, jednocześnie obserwując chłopaka kątem oka. Pod wpływem impulsu podszedł i cmoknął go w policzek.
- Nie ma za co - uśmiechnął się złośliwie, licząc że wybije Soumę z rytmu.
Nie spodziewał się jednak, że ten przyciągnie go do pełnego pocałunku. Przerwali dopiero gdy Kudze już brakowało tlenu, a przed oczami tańczyła mu ciemność.
- Dziękuję - mruknął cicho Souma, patrząc mu w oczy.
Kuga uśmiechnął się szelmowsko i oblizał wargi. Ognistowłosy odpowiedział mu uśmiechem, po czym wrócił do pracy.
- Pomogę ci.
Pomoc Kugi ograniczała się do uwieszenia się na Soumie, gdy ten zmywał naczynia użyte do próbowania, oraz na próbach podwinięcia jego bluzki do góry i macania go po klacie.
- Nie pomagasz - stwierdził w końcu, gdy Kuga zawzięcie gryzł jego kark.
- Jak to nie? Motywuję~
Souma westchnął tylko, ale faktycznie jakoś tak szybciej skończył.

A dwa tygodnie później...
- Trzymaj - rzucił Souma, podając Kudze ładnie zapakowane pudełko.
- Ouu, powiedz że to czekoladki na walentynki a cię zatłukę łyżką do zupy~
- Otwórz, to zobaczysz.
Rozrywając misternie złożony papier niemal płonął z ciekawości. Co też mógł mu przygotować...
- ...Pulpety. Nie stać cię na coś romantyczniejszego?
- Pomyślałem, że po twojej ukochanej czekoladzie przez cały dzień z chęcią zjesz coś słonego - odparł z uśmiechem Souma.
Przez chwilę Kuga wpatrywał się w pudełko.
- Chyba cię jednak kocham - stwierdził po chwili zastanowienia.
- Do usług - ognistowłosy pocałował go w policzek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz