- Nee, Yuki-chin, mogę już iść?
Kuga marudził od dobrej godziny,
ciągle zmuszony do próbowania potraw Soumy. Niby wszystko było
dobre, jednak po całym dniu jedzenia jego kubki smakowe był
wypalone na wskroś i nie mógł już odróżnić, czym się różni
jedna wersja od drugiej. Chłopaka to jednak nie zrażało i z
wytrwałością przygotowywał kolejne talerze pikantnych potraw z
całego świata.
- Jeszcze momencik... - usłyszał po
raz tysięczny.
Kuga westchnął i oparł się
wygodnie na krześle. Już nie jeden raz Souma zmuszał go do
próbowania swoich potraw, jednak to pierwsza tak długa sesja. W
dodatku w związku ze zbliżającymi się walentynkami zajęcia
szkolne obracały się dookoła wykwintnych czekolad, które nigdy
nie były specjalnością blondyna, dlatego wolałby się nieco
poduczyć. Mimo to słabość, jaką miał w stosunku do chłopaka
objawiała się w najgorszych momentach i nigdy nie potrafił mu
odmówić, gdy z jaśniejącym wzrokiem prosił go o ocenę swoich
dań.
- Proszę~ -
powiedział Souma, kładąc przed nim skromnie wyglądający talerz z
kilkoma pulpetami ułożonymi w stos. Zakładał, że mają one
pikantne
nadzienie, delikatnie łagodzone przez mięsko. Sam zapach niewiele
mu podpowiadał, nos też już miał zużyty, dlatego niechętnie
sięgnął po pałeczki i wziął pierwszego na górze.
- I jak? - Souma oczekiwał na
werdykt.
- Niezłe. Mniej
pikantne,
bardziej słone... Co jest nadzieniem? Powiedziałbym, że jakaś
papka z warzyw i mięska...
- Mniej więcej -
zaśmiał się niezręcznie chłopak - Pomyślałem, że pewnie już
masz dość pikantności
na resztę dnia.
Kuga zmierzył go spojrzeniem od stóp
do głów.
- Dopiero teraz, kiedy marudzę ci od
godziny? - mruknął, dziabiąc drugiego pulpeta.
- Przepraszam...
Zdecydowanym ruchem mlasnął i drugą
sztukę.
- Gdyby było ostrzejsze byłoby
lepsze - wymamrotał cicho, po czym odłożył pałeczki i
przeciągnął się.
Souma zaczął już sprzątać
kuchnię, więc to zapewne koniec testowania na dziś. Próbując
rozruszać zastałe mięśnie blondyn rozciągał się, jednocześnie
obserwując chłopaka kątem oka. Pod wpływem impulsu podszedł i
cmoknął go w policzek.
- Nie ma za co - uśmiechnął się
złośliwie, licząc że wybije Soumę z rytmu.
Nie spodziewał się jednak, że ten
przyciągnie go do pełnego pocałunku. Przerwali dopiero gdy Kudze
już brakowało tlenu, a przed oczami tańczyła mu ciemność.
- Dziękuję - mruknął cicho Souma,
patrząc mu w oczy.
Kuga uśmiechnął się szelmowsko i
oblizał wargi. Ognistowłosy odpowiedział mu uśmiechem, po czym
wrócił do pracy.
- Pomogę ci.
Pomoc Kugi ograniczała się do
uwieszenia się na Soumie, gdy ten zmywał naczynia użyte do
próbowania, oraz na próbach podwinięcia jego bluzki do góry i
macania go po klacie.
- Nie pomagasz - stwierdził w końcu,
gdy Kuga zawzięcie gryzł jego kark.
- Jak to nie? Motywuję~
Souma westchnął tylko, ale
faktycznie jakoś tak szybciej skończył.
A dwa tygodnie później...
- Trzymaj - rzucił Souma, podając
Kudze ładnie zapakowane pudełko.
- Ouu, powiedz że to czekoladki na
walentynki a cię zatłukę łyżką do zupy~
- Otwórz, to zobaczysz.
Rozrywając misternie złożony papier
niemal płonął z ciekawości. Co też mógł mu przygotować...
- ...Pulpety. Nie stać cię na coś
romantyczniejszego?
- Pomyślałem, że po twojej
ukochanej czekoladzie przez cały dzień z chęcią zjesz coś
słonego - odparł z uśmiechem Souma.
Przez chwilę Kuga wpatrywał się w
pudełko.
- Chyba cię jednak kocham -
stwierdził po chwili zastanowienia.
- Do usług - ognistowłosy pocałował
go w policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz