Pod wpływem słów
Kaltza, który stwierdził że znalazł coś w bibliotece koty i
demony zebrały się w jadalni w gospodzie. Chociaż wszyscy
futrzaści stawili się na miejscu, spośród demonów brakowało
Razela. Czekali na niego już dobrych paręnaście
minut, jednak demon gniewu nadal się nie zjawiał.
- Powiadomiliście go, prawda? -
warknął Rai, zirytowany czekaniem.
- Oi, my też czekamy, futerkowcu.
Pewnie gnojek nas ignoruje - wkurzony Verg strzelał małymi
piorunami.
- Może któryś z kotów powinien
spróbować go powiadomić - przemówił cicho Kaltz.
Oczy wszystkich skierowały się na
Konoe, który zerkał po ich twarzach zaskoczony.
- A-Ale dlaczego ja? - zapytał
piskliwie.
- Masz z
nim najsilniejszą więź emocjonalną -
odparł demon smutku, odwracając głowę w stronę okna.
Konoe zamurowało. Czy Kaltz
insynuuje, że on ma jakieś UCZUCIA wobec Razela?
- Ehehe~ Kaltz chciał powiedzieć, że
jesteś najsilniej związany z emocjami, które kontroluje Razel,
dzięki czemu twoje wołanie dotrze do niego najłatwiej -
zachichotał Froud, robiąc salto w powietrzu.
- Było tak od razu... - mruknął
speszony kot - A tak właściwie... Co mam zrobić?
Froud chichotał a Verg robił
iskierki prądu między palcami. Nikt się nie kwapił mu wyjaśnić,
jak niby ma wezwać demona.
- Ehh... Musisz o nim myśleć. Skup
się na tym, że chciałbyś, by się tu zjawił - poinstruował go
zrezygnowany Kaltz. Błękitnowłosy obrzucił resztę demonów
niechętnym spojrzeniem.
Łatwiej powiedzieć
niż zrobić. Konoe oczyma wyobraźni ujrzał sylwetkę
ognistowłosego, jednak jego myśli szybko zboczyły na inny tor.
Czym może być tak zajęty, że ignoruje wezwania? Może lepiej by
było załatwić to jak najszybciej, a potem dopowiedzieć resztę
Razelowi? Gdy tak się zastanawiał poczuł delikatnie ukłucie
gniewu, choć nie znał przyczyny. Czy to znaczyło, że nawiązał
połączenie? Musimy o czymś
porozmawiać. Przyjdź jak najszybciej. Sformułował
te słowa w swojej głowie, czując się strasznie dziwnie. Poczuł
jednak promień ciepła rozchodzący się po jego ciele, jakby
potwierdzenie.
- Idzie - usłyszał swój własny
głos.
Rai zastrzygł uszami na te słowa.
Konoe poczuł się nagle winny, jakby umiejętność porozumienia się
z Razelem była czymś złym. Białowłosy jednak nie skomentował
tego ani słowem, tylko patrzył na niego przez chwilę, analizując.
- Wołałeś mnie, Konoe? - zapytał
głęboki głos za jego plecami.
Gdy
kot się odwrócił, jego źrenice odruchowo zwężyły się w
szparki. Demon był pokryty krwią. Wyglądał, jakby się w niej co
najmniej wykąpał. Ze szkarłatnych włosów i
przesyconych nią ubrań
spływała posoka, skapując na ziemię. Nie wiedząc, co powiedzieć
Konoe patrzył tylko na niego w niemym lęku. Dzika, brutalna siła
która biła z jego spojrzenia sprawiała, że czuł się jak
przyparty do ściany.
- Oya, chyba przeszkodziliśmy ci w
wykonywaniu zadania~ - zanucił Froud z szerokim uśmiechem.
- Trochę - mruknął Razel - Jednak
nie szkodzi, i tak już skończyłem. Tylko nie zdążyłem się
wykąpać.
- Może odłóżmy to spotkanie na
później. Ej, smutny, czy to aż takie ważne? - warknął Rai, ze
zniecierpliwieniem machając ogonem.
- Może być ważne. Jednak nic się
nie stanie, jeśli poczekamy.
- Ahhh?! Czyli siedziałem tu na
darmo?! - Verg uderzył pięścią w stół
- Nie denerwujmy się~ Właściciel
nas stąd wyrzuci, gdy zobaczy posadzkę we krwi~
Froud
miał rację - nie mogą już bardziej kłopotać Bardo. Konoe
westchnął. Skoro to on wezwał Razela, to jego wina, więc powinien
się tym zająć. Przełknął
strach i podszedł do ognistowłosego.
- Chodź - powiedział do demona,
chwytając go za ramię i ciągnąc za sobą.
- Dokąd idziemy?
- Za gospodę.
Razel dał się ciągnąć bez
gadania. Wyszli z budynku tylnym wyjściem, tak by nikt ich nie
zobaczył i od razu skierowali się do niewielkiej budki. W środku
znajdowało się niewielkie jeziorko zasilane źródełkiem. Razel
zrozumiał, po co został tu przyprowadzony i zaczął zdejmować
przesiąknięte krwią ubrania. Konoe zastygł w połowie wychodzenia
z pomieszczenia, a jego oczy przyciągnął znajomy mu znak
wytatuowany na ramieniu demona. Potem spojrzał na szeroką klatkę
piersiową, umięśnione ciało... Po chwili jednak przesunął wzrok
w górę i napotkał rozbawione spojrzenie ognistowłosego.
- Masz zamiar patrzeć, jak się
kąpię? - wymruczał demon.
- Nie! Już idę... - warknął
zawstydzony kot, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Zamknął za sobą głośno drzwi i
oparł o nie plecy. Wszyscy są tak dobrze zbudowani. Zerknął na
własne, chude jak szczapki ramiona. Co z tego, że są starsi? Musi
zacząć nad sobą pracować...
Nie mając nic lepszego do roboty
przysiadł na ziemi i grzebał w glebie pazurami. Czuł się w
obowiązku poczekać na Razela, choć nie wiedział czy demon
przypadkiem nie przeteleportuje się do jadalni gdy tylko skończy. A
może po prostu chciał posiedzieć? Jednym słowem, bez określonego
powodu czekał, aż ognistowłosy wyjdzie. Przyniósł mu nawet
ręcznik.... Gdy tak bezmyślnie robił kółeczka pazurami zaskoczył
go głos.
- Konoe. Przyniosłeś mi ręcznik,
prawda?
- T-Tak.
- Mógłbyś mi go podać?
Z walącym sercem Konoe wstał i
podszedł do budki. Zrozumiał, że będzie musiał tam wejść i
zobaczyć Razela... Wziął głęboki oddech, który go wcale nie
uspokoił i otworzył drzwi. Gdy tylko uchylił niewielką szparkę,
ze środka buchnęła para. Zdziwiony Konoe odkaszlnął i zamrugał
kilka razy, jednak wszedł do pomieszczenia. Przez parę nic nie było
widać. Szedł do przodu, niepewny miejsca gdzie znajdzie Razela,
aż...
- Aaaaaaa! - wrzasnął, gdy nagle
grunt zniknął mu spod nóg.
Konoe wpadł do wody. Przerażony
zaczął machać kończynami, byle tylko się wynurzyć. Złapały go
silne, gorące dłonie.
- Wszystko w porządku? - zapytał
Razel, podczas gdy kot kaszlał i wypluwał wodę, której w panice
się napił.
Woda w której siedzieli była ciepła.
Konoe poczuł zazdrość - on zawsze musiał się kąpać w zimnej.
Akwen sięgał mu gdzieś do piersi, więc stał swobodnie. Czuł, że
jego uszy pieką. Znów dał ciała. Szybko podszedł do brzegu i
wyjął swój miecz z wody. Oj, będzie z nim kiepsko... I jeszcze...
- Zamoczyłem ręcznik... - jęknął,
patrząc na mokry materiał w jego dłoni.
- Daj mi go - mruknął Razel.
- Przepraszam...
Ognistowłosy
skupił się na ręczniku. Koło wyjścia znajdowała się półeczka,
na której można było usiąść. Razel siedział tam, a na brzegu
rozłożył materiał. Konoe obserwował poczynania demona. Zamrugał
zdziwiony,
gdy nagle z materiału uniosła się masa pary, a sam materiał już
dłużej nie wyglądał na przemoczony. Następnie demon wziął jego
miecz i zrobił to samo.
- Wysuszyłem twoje ostrze -
powiedział Razel.
- D-Dziękuję... I przepraszam...
- Nic się nie stało.
Bez zbędnych ceregieli demon wstał i
wyszedł z wody. Konoe nie zdążył nic porządnie zobaczyć, gdy
Razel był już owinięty w ręcznik. Demon podszedł do drzwi i
uchylił je. Do środka zaczęło napływać świeże powietrze,
jednak Konoe dłużej nie zwracał na to uwagi. W jego umyśle całą
pamięć operacyjną zajął obraz przed oczami.
Niedbale
zawiązany ręcznik ledwo się trzymał na biodrach Razela. Czerwone,
długie do łopatek włosy kleiły mu się do ciała od wilgoci. Po
opalonym ciele spływały pojedyncze krople wody, znikając
wchłonięte przez materiał. Jego skóra delikatnie parowała od
temperatury wewnętrznej demona. Rozchylone wargi oddychały zimnym
powietrzem z dworu, czerwone po kąpieli. Ognistowłosy sięgnął
dłonią i zaczesał przeszkadzającą mu część włosów do góry.
Jego gorący oddech pokazywał się w formie obłoczka pary. Rzucił
rozbawione, acz seksowne spojrzenie na Konoe, który z rozdziawioną
buzią gapił się na niego. Następnie uśmiechnął się
szelmowsko, a kot myślał, że umarł na zawał i trafił do piekła.
- Chociaż zamknij usta - zaśmiał
się demon.
Natychmiastowo to wykonał,
zawstydzony do granic możliwości. Najpierw pokaz niezdarności,
teraz to... On się do tego nie nadaje. Obcowanie z Razelem jest za
trudne. Mimo to gdy ognistowłosy wyciągnął do niego rękę, by
pomóc mu wyjść, przyjął ją bez wahania. Nadal zapatrzony
potknął się i stracił równowagę. Demon musiał go przytrzymać,
by się nie przewrócił, więc w rezultacie Konoe wylądował oparty
na klacie Razela i obejmowany przez niego w talii. Ciepło bijące od
większego ciała było wręcz nie do wytrzymania, a krew po raz
tysięczny uderzyła do twarzy kota. Wystarczyła zwykła, godzinna
kąpiel by ten wyczerpał limity wytrzymałości swojego serca.
Wniosek - przebywanie z Razelem jest niezdrowe. Mimo to nie odsuwał
się od niego, chłonąc intensywny po kąpieli zapach demona.
- Aghh - jęknął sfrustrowany, po
czym odepchnął się od szerokiej klatki piersiowej.
Chwiejnym krokiem wyszedł z
pomieszczenia. Już nigdy nie będzie się tu kąpał. Nigdy.
- Poczekaj - usłyszał nagle tuż
przy uchu, po czym poczuł jakby całe jego ciało ogarnęły
płomienie.
Z ubrania podniosła mu się para.
Nagle ciuchy przestały być ciężkie, a w jego butach nie
chlupotała woda - Razel go prawdopodobnie wysuszył.
- Dziękuję za ręcznik - uśmiechnął
się demon.
Pstryknął palcami, a z płomieni
uformował się jego zwyczajowy strój. Już ubrany oddał Konoe
złożony w kostkę materiał. Musnął palcami jego policzek,
zostawiając za sobą palący ślad, po czym zniknął w rozbłysku
ognia, zostawiając otumanionego, zawstydzonego kota samego.
- No, co takiego znalazłeś na temat
Leaksa? - warknął Rai, gdy pod koniec dnia w końcu udało się
wszystkich zebrać w jadalni.
- Znalazłem prawdopodobną lokację,
gdzie znajduje się jego twierdza. Niestety, jest ona chroniona
potężną magią - i tak musimy czekać, aż Leaks się ujawni.
- I TO JEST TA SUPER WAŻNA
INFORMACJA, HAA?! - w odpowiedzi na te słowa Kaltz zmierzył Verga
zimnym jak lód spojrzeniem.
- Powiedziałem, że może być ważna.
Gdybym wiedział, że będzie tyle zamieszania z zebraniem się, nie
ogłaszałbym tego - jadowity ton głosu demona smutku zmroziłby
niejednemu krew w żyłach.
- Luuzik słonko, nie denerwuj się
tak bo ci żyłka na dupie pęknie - wymamrotał zmieszany Verg.
- Konoe, dobrze się czujesz? -
zmartwiony Asato dotknął kłębka siedzącego tyłem do Razela.
- Nie. Idę spać - mruknął szybko
brązowowłosy, urządzając błyskawiczny odwrót.
- Pójdę zobaczyć, czy wszystko w
porządku - rzucił z uśmiechem Razel, kierując się za Konoe.
- ...Nie sądziłem, że taki z niego
sadysta - stwierdził sucho Rai, patrząc obojętnie na plecy demona.
- Ohoho, zdziwiłbyś się~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz