sobota, 23 stycznia 2016

Lamento Undici

Pod wpływem słów Kaltza, który stwierdził że znalazł coś w bibliotece koty i demony zebrały się w jadalni w gospodzie. Chociaż wszyscy futrzaści stawili się na miejscu, spośród demonów brakowało Razela. Czekali na niego już dobrych paręnaście minut, jednak demon gniewu nadal się nie zjawiał.
- Powiadomiliście go, prawda? - warknął Rai, zirytowany czekaniem.
- Oi, my też czekamy, futerkowcu. Pewnie gnojek nas ignoruje - wkurzony Verg strzelał małymi piorunami.
- Może któryś z kotów powinien spróbować go powiadomić - przemówił cicho Kaltz.
Oczy wszystkich skierowały się na Konoe, który zerkał po ich twarzach zaskoczony.
- A-Ale dlaczego ja? - zapytał piskliwie.
- Masz z nim najsilniejszą więź emocjonalną - odparł demon smutku, odwracając głowę w stronę okna.
Konoe zamurowało. Czy Kaltz insynuuje, że on ma jakieś UCZUCIA wobec Razela?
- Ehehe~ Kaltz chciał powiedzieć, że jesteś najsilniej związany z emocjami, które kontroluje Razel, dzięki czemu twoje wołanie dotrze do niego najłatwiej - zachichotał Froud, robiąc salto w powietrzu.
- Było tak od razu... - mruknął speszony kot - A tak właściwie... Co mam zrobić?
Froud chichotał a Verg robił iskierki prądu między palcami. Nikt się nie kwapił mu wyjaśnić, jak niby ma wezwać demona.
- Ehh... Musisz o nim myśleć. Skup się na tym, że chciałbyś, by się tu zjawił - poinstruował go zrezygnowany Kaltz. Błękitnowłosy obrzucił resztę demonów niechętnym spojrzeniem.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Konoe oczyma wyobraźni ujrzał sylwetkę ognistowłosego, jednak jego myśli szybko zboczyły na inny tor. Czym może być tak zajęty, że ignoruje wezwania? Może lepiej by było załatwić to jak najszybciej, a potem dopowiedzieć resztę Razelowi? Gdy tak się zastanawiał poczuł delikatnie ukłucie gniewu, choć nie znał przyczyny. Czy to znaczyło, że nawiązał połączenie? Musimy o czymś porozmawiać. Przyjdź jak najszybciej. Sformułował te słowa w swojej głowie, czując się strasznie dziwnie. Poczuł jednak promień ciepła rozchodzący się po jego ciele, jakby potwierdzenie.
- Idzie - usłyszał swój własny głos.
Rai zastrzygł uszami na te słowa. Konoe poczuł się nagle winny, jakby umiejętność porozumienia się z Razelem była czymś złym. Białowłosy jednak nie skomentował tego ani słowem, tylko patrzył na niego przez chwilę, analizując.
- Wołałeś mnie, Konoe? - zapytał głęboki głos za jego plecami.
Gdy kot się odwrócił, jego źrenice odruchowo zwężyły się w szparki. Demon był pokryty krwią. Wyglądał, jakby się w niej co najmniej wykąpał. Ze szkarłatnych włosów i przesyconych nią ubrań spływała posoka, skapując na ziemię. Nie wiedząc, co powiedzieć Konoe patrzył tylko na niego w niemym lęku. Dzika, brutalna siła która biła z jego spojrzenia sprawiała, że czuł się jak przyparty do ściany.
- Oya, chyba przeszkodziliśmy ci w wykonywaniu zadania~ - zanucił Froud z szerokim uśmiechem.
- Trochę - mruknął Razel - Jednak nie szkodzi, i tak już skończyłem. Tylko nie zdążyłem się wykąpać.
- Może odłóżmy to spotkanie na później. Ej, smutny, czy to aż takie ważne? - warknął Rai, ze zniecierpliwieniem machając ogonem.
- Może być ważne. Jednak nic się nie stanie, jeśli poczekamy.
- Ahhh?! Czyli siedziałem tu na darmo?! - Verg uderzył pięścią w stół
- Nie denerwujmy się~ Właściciel nas stąd wyrzuci, gdy zobaczy posadzkę we krwi~
Froud miał rację - nie mogą już bardziej kłopotać Bardo. Konoe westchnął. Skoro to on wezwał Razela, to jego wina, więc powinien się tym zająć. Przełknął strach i podszedł do ognistowłosego.
- Chodź - powiedział do demona, chwytając go za ramię i ciągnąc za sobą.
- Dokąd idziemy?
- Za gospodę.
Razel dał się ciągnąć bez gadania. Wyszli z budynku tylnym wyjściem, tak by nikt ich nie zobaczył i od razu skierowali się do niewielkiej budki. W środku znajdowało się niewielkie jeziorko zasilane źródełkiem. Razel zrozumiał, po co został tu przyprowadzony i zaczął zdejmować przesiąknięte krwią ubrania. Konoe zastygł w połowie wychodzenia z pomieszczenia, a jego oczy przyciągnął znajomy mu znak wytatuowany na ramieniu demona. Potem spojrzał na szeroką klatkę piersiową, umięśnione ciało... Po chwili jednak przesunął wzrok w górę i napotkał rozbawione spojrzenie ognistowłosego.
- Masz zamiar patrzeć, jak się kąpię? - wymruczał demon.
- Nie! Już idę... - warknął zawstydzony kot, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Zamknął za sobą głośno drzwi i oparł o nie plecy. Wszyscy są tak dobrze zbudowani. Zerknął na własne, chude jak szczapki ramiona. Co z tego, że są starsi? Musi zacząć nad sobą pracować...

Nie mając nic lepszego do roboty przysiadł na ziemi i grzebał w glebie pazurami. Czuł się w obowiązku poczekać na Razela, choć nie wiedział czy demon przypadkiem nie przeteleportuje się do jadalni gdy tylko skończy. A może po prostu chciał posiedzieć? Jednym słowem, bez określonego powodu czekał, aż ognistowłosy wyjdzie. Przyniósł mu nawet ręcznik.... Gdy tak bezmyślnie robił kółeczka pazurami zaskoczył go głos.
- Konoe. Przyniosłeś mi ręcznik, prawda?
- T-Tak.
- Mógłbyś mi go podać?
Z walącym sercem Konoe wstał i podszedł do budki. Zrozumiał, że będzie musiał tam wejść i zobaczyć Razela... Wziął głęboki oddech, który go wcale nie uspokoił i otworzył drzwi. Gdy tylko uchylił niewielką szparkę, ze środka buchnęła para. Zdziwiony Konoe odkaszlnął i zamrugał kilka razy, jednak wszedł do pomieszczenia. Przez parę nic nie było widać. Szedł do przodu, niepewny miejsca gdzie znajdzie Razela, aż...
- Aaaaaaa! - wrzasnął, gdy nagle grunt zniknął mu spod nóg.
Konoe wpadł do wody. Przerażony zaczął machać kończynami, byle tylko się wynurzyć. Złapały go silne, gorące dłonie.
- Wszystko w porządku? - zapytał Razel, podczas gdy kot kaszlał i wypluwał wodę, której w panice się napił.
Woda w której siedzieli była ciepła. Konoe poczuł zazdrość - on zawsze musiał się kąpać w zimnej. Akwen sięgał mu gdzieś do piersi, więc stał swobodnie. Czuł, że jego uszy pieką. Znów dał ciała. Szybko podszedł do brzegu i wyjął swój miecz z wody. Oj, będzie z nim kiepsko... I jeszcze...
- Zamoczyłem ręcznik... - jęknął, patrząc na mokry materiał w jego dłoni.
- Daj mi go - mruknął Razel.
- Przepraszam...
Ognistowłosy skupił się na ręczniku. Koło wyjścia znajdowała się półeczka, na której można było usiąść. Razel siedział tam, a na brzegu rozłożył materiał. Konoe obserwował poczynania demona. Zamrugał zdziwiony, gdy nagle z materiału uniosła się masa pary, a sam materiał już dłużej nie wyglądał na przemoczony. Następnie demon wziął jego miecz i zrobił to samo.
- Wysuszyłem twoje ostrze - powiedział Razel.
- D-Dziękuję... I przepraszam...
- Nic się nie stało.
Bez zbędnych ceregieli demon wstał i wyszedł z wody. Konoe nie zdążył nic porządnie zobaczyć, gdy Razel był już owinięty w ręcznik. Demon podszedł do drzwi i uchylił je. Do środka zaczęło napływać świeże powietrze, jednak Konoe dłużej nie zwracał na to uwagi. W jego umyśle całą pamięć operacyjną zajął obraz przed oczami.
Niedbale zawiązany ręcznik ledwo się trzymał na biodrach Razela. Czerwone, długie do łopatek włosy kleiły mu się do ciała od wilgoci. Po opalonym ciele spływały pojedyncze krople wody, znikając wchłonięte przez materiał. Jego skóra delikatnie parowała od temperatury wewnętrznej demona. Rozchylone wargi oddychały zimnym powietrzem z dworu, czerwone po kąpieli. Ognistowłosy sięgnął dłonią i zaczesał przeszkadzającą mu część włosów do góry. Jego gorący oddech pokazywał się w formie obłoczka pary. Rzucił rozbawione, acz seksowne spojrzenie na Konoe, który z rozdziawioną buzią gapił się na niego. Następnie uśmiechnął się szelmowsko, a kot myślał, że umarł na zawał i trafił do piekła.
- Chociaż zamknij usta - zaśmiał się demon.
Natychmiastowo to wykonał, zawstydzony do granic możliwości. Najpierw pokaz niezdarności, teraz to... On się do tego nie nadaje. Obcowanie z Razelem jest za trudne. Mimo to gdy ognistowłosy wyciągnął do niego rękę, by pomóc mu wyjść, przyjął ją bez wahania. Nadal zapatrzony potknął się i stracił równowagę. Demon musiał go przytrzymać, by się nie przewrócił, więc w rezultacie Konoe wylądował oparty na klacie Razela i obejmowany przez niego w talii. Ciepło bijące od większego ciała było wręcz nie do wytrzymania, a krew po raz tysięczny uderzyła do twarzy kota. Wystarczyła zwykła, godzinna kąpiel by ten wyczerpał limity wytrzymałości swojego serca. Wniosek - przebywanie z Razelem jest niezdrowe. Mimo to nie odsuwał się od niego, chłonąc intensywny po kąpieli zapach demona.
- Aghh - jęknął sfrustrowany, po czym odepchnął się od szerokiej klatki piersiowej.
Chwiejnym krokiem wyszedł z pomieszczenia. Już nigdy nie będzie się tu kąpał. Nigdy.
- Poczekaj - usłyszał nagle tuż przy uchu, po czym poczuł jakby całe jego ciało ogarnęły płomienie.
Z ubrania podniosła mu się para. Nagle ciuchy przestały być ciężkie, a w jego butach nie chlupotała woda - Razel go prawdopodobnie wysuszył.
- Dziękuję za ręcznik - uśmiechnął się demon.
Pstryknął palcami, a z płomieni uformował się jego zwyczajowy strój. Już ubrany oddał Konoe złożony w kostkę materiał. Musnął palcami jego policzek, zostawiając za sobą palący ślad, po czym zniknął w rozbłysku ognia, zostawiając otumanionego, zawstydzonego kota samego.

- No, co takiego znalazłeś na temat Leaksa? - warknął Rai, gdy pod koniec dnia w końcu udało się wszystkich zebrać w jadalni.
- Znalazłem prawdopodobną lokację, gdzie znajduje się jego twierdza. Niestety, jest ona chroniona potężną magią - i tak musimy czekać, aż Leaks się ujawni.
- I TO JEST TA SUPER WAŻNA INFORMACJA, HAA?! - w odpowiedzi na te słowa Kaltz zmierzył Verga zimnym jak lód spojrzeniem.
- Powiedziałem, że może być ważna. Gdybym wiedział, że będzie tyle zamieszania z zebraniem się, nie ogłaszałbym tego - jadowity ton głosu demona smutku zmroziłby niejednemu krew w żyłach.
- Luuzik słonko, nie denerwuj się tak bo ci żyłka na dupie pęknie - wymamrotał zmieszany Verg.
- Konoe, dobrze się czujesz? - zmartwiony Asato dotknął kłębka siedzącego tyłem do Razela.
- Nie. Idę spać - mruknął szybko brązowowłosy, urządzając błyskawiczny odwrót.
- Pójdę zobaczyć, czy wszystko w porządku - rzucił z uśmiechem Razel, kierując się za Konoe.
- ...Nie sądziłem, że taki z niego sadysta - stwierdził sucho Rai, patrząc obojętnie na plecy demona.
- Ohoho, zdziwiłbyś się~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz