sobota, 23 stycznia 2016

Lamento Due

Czerń ogarnęła Konoe, gdy postać owinięta w ciemne szaty upadła na ziemię, rozpadając się powoli w proch. Gdzieś w oddali słyszał głosy Raia i Asato, którzy wołali jego imię, jednak mimo usilnej walki nie udało mu się zachować przytomności. Zimna, oślizgła czerń owinęła się dookoła niego niczym gigantyczny pyton, powoli zabierając mu dech w piersi. Oddychanie było bolesne, czuł, jakby umierał i ożywał raz za razem, miotany na wszystkie strony przez prądy zimnej ciemności. Nagle wrócił do rzeczywistości.
- Konoe! - usłyszał zaniepokojony głos Asato, po czym dostrzegł również jego sylwetkę. Czarny kot patrzył na niego zatroskany. W tle za nim widział również białe włosy Raia... Jednak szybko jego wizja uległa zmianie.
- Co się z nim dzieje? - dotarło do niego jak przez mgłę.
Demony w tym czasie stały za jego plecami. Nie wiedział, co robią, jednak zapewne odzyskały już swoją moc... Ciężkie uczucie zaległo mu sztabą w piersi. Poczuł się, jakby mu ktoś narysował na klatce piersiowej runę za pomocą rozżarzonego do białości pręta. Wiedział, co się dzieje, jednak nie potrafił tego przed sobą przyznać. To już?
- My? Nic nie zrobiliśmy... - usłyszał niepewny głos Frouda, demona radości.
- ...Na pewno nic? - powiedział cicho Kaltz, demon smutku.
Zapadła cisza, podczas której słychać było tylko wiatr. Resztki prochów Leaksa znikały w jego podmuchach, tak samo jak świadomość Konoe uciekała z jego ciała. Usłyszał jeszcze tylko cudowny, głęboki głos Razela i utonął w płonącej jak pochodnia czerwieni.

Po drugiej stronie świata, przez zwierciadło kamiennej tablicy Razel patrzył na Sisę. Ognisty płomień delikatnie kiwał się na wietrze, jednak pokazywał mu piękne widoki - szerokie, bujne lasy krainy kotów pochłonięte przez krwiożerczą Pustkę. Ich miasta, wyłożone trupami niczym kostką brukową i zalane strumieniami krwi tak wielkimi, że można by na nich założyć młyn. Nieliczne niedobitki nadal walczyły ze sobą, przesycone nieskończoną furią, owładnięte gniewem zbyt wielkim, by dopuszczał on rozum do głosu. Wśród nich czarnowłosy Asato oraz białowłosy Rai toczyli ze sobą walkę na kły i pazury, korzystając również z pomocy wszechobecnych oderwanych kończyn. Razel uśmiechał się, patrząc na ten obraz ruiny i zniszczenia. Wygrał. Wygrał tak łatwo, tak...
- Spójrz... Konoe - powiedział cicho, gładząc po głowie stworzenie klęczące mu między nogami i obsługujące go swoimi ustami - Spójrz na Sisę.
Brązowe uszy kota zastąpiły czarne jak noc rogi, a jego przekrzywiony na końcu ogon zamienił się w bezwłosą, czarną, łuskowatą kończynę. Ubrany jak ostatnia szmata chłopak podniósł pozbawione źrenic tęczówki na demona gniewu, po czym przerwał wykonywaną czynność i spojrzał we wskazanym kierunku.
- Twoi przyjaciele nadal walczą... Cóż za wytrwałe istoty.
Konoe patrzył na nich obojętnie. Już dawno przestali mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie - zapomniał zarówno ich imion, jak i wyglądu. Poczuł jednak pustkę. Tę niesamowicie nieznośną, uciążliwą pustkę, którą tak dobrze znał. Zerknął na obnażone przyrodzenie Razela, które niedawno ssał. Uśmiechnął się lubieżnie i rozerwał swoje ubrania, po czym usiadł Razelowi na kolanach i wsunął je w siebie. Przyciągnął demona do ognistego pocałunku, jednocześnie rozkoszując się znajomym gorącym ciałem, które go przeszywało. Jęczał jak dziwka ujeżdżając mężczyznę, jednak miał do tego prawo - stał się demonem. Demony są szczere z własnymi pragnieniami. Zawsze biorą to, czego pragną.
- Czujesz to? - zapytał Razel, patrząc z rozbawieniem na starania Konoe - Ciepło płynące do nas z tamtego świata.
Na słowa ognistowłosego Konoe poczuł gniew, ogromną ilość gniewu płynącą przez jego Empatię do tego świata. Razel uśmiechnął się tylko, czerpiąc moc z gniewu dostarczanego przez Konoe. Chłopak po kolejnym pchnięciu jęknął, jednocześnie wplatając palce w długie, czerwone włosy demona. Zatracał się w rytmie własnych ruchów, nie mogąc opanować pożądania.
- Aż tak to lubisz? - zapytał rozbawiony Razel, który nadal bezczynnie go obserwował.
Demon rzadko podejmuje jakąś akcję. Pozwala się ujeżdżać, pozwala sobie ssać, jednak odkąd Konoe stał się demonem, już nie przejmuje inicjatywy. Brązowowłosy więc odnalazł inną sferę, w której mógł czuć wyższość nad demonem gniewu - orgazm. W chwili orgazmu w błękitnych oczach Razela zwężają się źrenice, a jego brwi delikatnie się marszczą. Razel nie ma innych sług, więc tylko on ma okazję go takiego zobaczyć.
- Oh, Asato ma przewagę... - mruczał ognistowłosy, patrząc przez ramię chłopaka.
By przyciągnąć jego uwagę ujął jego głowę i przyciągnął go do pocałunku. Razel nie protestował, a nawet uśmiechnął się na ten akt zazdrości. Konoe przyspieszył rytm. Pragnienie było nieznośnie, sam już nie wiedział co ze sobą zrobić. Chciał dojść i chciał nigdy tego nie kończyć. Pragnął uwagi Razela i pragnął go pragnąć. W szaleńczym rytmie silnych pchnięć w końcu odnalazł spełnienie, które zalało jego głowę niczym fontanna światła. Wygiął się w łuk, krzycząc na cały głos i oznajmiając światu o swojej przyjemności. Gdy znów spojrzał na Razela, zobaczył iż ubrudził mu bluzkę.
- Nie dotknąłem cię z przodu, a ty i tak doszedłeś... Jak to mówią, lata praktyki?
Pogłaskał Konoe między rogami. Ten zamruczał, jednocześnie wtulając głowę w jego rękę. Coś w nim zostało z bycia kotem... Machnął niecierpliwie ogonem.
- Pospiesz się i dojdź - wyszeptał do ucha Razela, ponownie zaczynając się ruszać.
Tak bardzo chciał to zobaczyć. Znów poczuć tę wyższość, tę siłę. Jest lepszy niż reszta tych bezużytecznych śmieci. On jest partnerem Razela. Demon, jakby chciał się z nim podroczyć, ruszył się dwa, trzy razy, po czym znów go pocałował. W końcu jednak doszedł, a w błękitnych tęczówkach znów pojawiła się ta rozkosz. Konoe jęknął i przejechał językiem po policzku ognistowłosego.
- Warto było się nieco pomęczyć, żeby mieć cię pod ręką już resztę wieczności... - wymruczał demon tym swoim cudownym, głębokim głosem.
Mówił zarówno o emocjach, którymi mógł się karmić, a które Konoe mu dostarczał, jak i o przyjemności. Mimo to chłopak znów niecierpliwie machnął ogonem.
- ...To za mało - wyszeptał.
- Za mało? - Razel uśmiechnął się na to deja vu.
- Na świecie wciąż jest za mało gniewu - szeptał Konoe - Za mało krwi, za mało złości, za mało okrucieństwa...
- Spokojnie, mój drogi - Razel pogłaskał go w plecach - To się zmieni. Wszystko zaleją płomienie.
- A do tego czasu... Chcę jeszcze - wymruczał z uśmiechem brązowowłosy.
- Chyba nie będę się z tobą nudził - odparł Razel, pozwalając mu na wszystkie zabiegi.

3 komentarze:

  1. To bardzi przypomina Bad End ?z common rout z gry. Jest prawie identyczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam to dla znajomej która nie grała w grę, więc owszem, jest w sumie identyczne poza bardzo drobnymi detalami

      Usuń
  2. To bardzi przypomina Bad End ?z common rout z gry. Jest prawie identyczne...

    OdpowiedzUsuń