Czerń ogarnęła
Konoe, gdy postać owinięta w ciemne szaty upadła na ziemię,
rozpadając się powoli w proch. Gdzieś w oddali słyszał głosy
Raia i Asato, którzy wołali jego imię, jednak mimo usilnej walki
nie udało mu się zachować przytomności. Zimna, oślizgła czerń
owinęła się dookoła niego niczym
gigantyczny pyton, powoli zabierając mu dech w piersi. Oddychanie
było bolesne, czuł, jakby umierał i ożywał raz za razem, miotany
na wszystkie strony przez prądy zimnej ciemności. Nagle wrócił do
rzeczywistości.
- Konoe! - usłyszał zaniepokojony
głos Asato, po czym dostrzegł również jego sylwetkę. Czarny kot
patrzył na niego zatroskany. W tle za nim widział również białe
włosy Raia... Jednak szybko jego wizja uległa zmianie.
- Co się z nim dzieje? - dotarło do
niego jak przez mgłę.
Demony w tym czasie stały za jego
plecami. Nie wiedział, co robią, jednak zapewne odzyskały już
swoją moc... Ciężkie uczucie zaległo mu sztabą w piersi. Poczuł
się, jakby mu ktoś narysował na klatce piersiowej runę za pomocą
rozżarzonego do białości pręta. Wiedział, co się dzieje, jednak
nie potrafił tego przed sobą przyznać. To już?
- My? Nic nie zrobiliśmy... -
usłyszał niepewny głos Frouda, demona radości.
- ...Na pewno nic? - powiedział cicho
Kaltz, demon smutku.
Zapadła cisza, podczas której
słychać było tylko wiatr. Resztki prochów Leaksa znikały w jego
podmuchach, tak samo jak świadomość Konoe uciekała z jego ciała.
Usłyszał jeszcze tylko cudowny, głęboki głos Razela i utonął w
płonącej jak pochodnia czerwieni.
Po drugiej stronie świata, przez
zwierciadło kamiennej tablicy Razel patrzył na Sisę. Ognisty
płomień delikatnie kiwał się na wietrze, jednak pokazywał mu
piękne widoki - szerokie, bujne lasy krainy kotów pochłonięte
przez krwiożerczą Pustkę. Ich miasta, wyłożone trupami niczym
kostką brukową i zalane strumieniami krwi tak wielkimi, że można
by na nich założyć młyn. Nieliczne niedobitki nadal walczyły ze
sobą, przesycone nieskończoną furią, owładnięte gniewem zbyt
wielkim, by dopuszczał on rozum do głosu. Wśród nich czarnowłosy
Asato oraz białowłosy Rai toczyli ze sobą walkę na kły i pazury,
korzystając również z pomocy wszechobecnych oderwanych kończyn.
Razel uśmiechał się, patrząc na ten obraz ruiny i zniszczenia.
Wygrał. Wygrał tak łatwo, tak...
- Spójrz... Konoe - powiedział
cicho, gładząc po głowie stworzenie klęczące mu między nogami i
obsługujące go swoimi ustami - Spójrz na Sisę.
Brązowe uszy kota zastąpiły czarne
jak noc rogi, a jego przekrzywiony na końcu ogon zamienił się w
bezwłosą, czarną, łuskowatą kończynę. Ubrany jak ostatnia
szmata chłopak podniósł pozbawione źrenic tęczówki na demona
gniewu, po czym przerwał wykonywaną czynność i spojrzał we
wskazanym kierunku.
- Twoi przyjaciele nadal walczą...
Cóż za wytrwałe istoty.
Konoe patrzył na nich obojętnie. Już
dawno przestali mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie - zapomniał
zarówno ich imion, jak i wyglądu. Poczuł jednak pustkę. Tę
niesamowicie nieznośną, uciążliwą pustkę, którą tak dobrze
znał. Zerknął na obnażone przyrodzenie Razela, które niedawno
ssał. Uśmiechnął się lubieżnie i rozerwał swoje ubrania, po
czym usiadł Razelowi na kolanach i wsunął je w siebie. Przyciągnął
demona do ognistego pocałunku, jednocześnie rozkoszując się
znajomym gorącym ciałem, które go przeszywało. Jęczał jak
dziwka ujeżdżając mężczyznę, jednak miał do tego prawo - stał
się demonem. Demony są szczere z własnymi pragnieniami. Zawsze
biorą to, czego pragną.
- Czujesz to? - zapytał Razel,
patrząc z rozbawieniem na starania Konoe - Ciepło płynące do nas
z tamtego świata.
Na słowa ognistowłosego Konoe poczuł
gniew, ogromną ilość gniewu płynącą przez jego Empatię do tego
świata. Razel uśmiechnął się tylko, czerpiąc moc z gniewu
dostarczanego przez Konoe. Chłopak po kolejnym pchnięciu jęknął,
jednocześnie wplatając palce w długie, czerwone włosy demona.
Zatracał się w rytmie własnych ruchów, nie mogąc opanować
pożądania.
- Aż tak to lubisz? - zapytał
rozbawiony Razel, który nadal bezczynnie go obserwował.
Demon rzadko
podejmuje jakąś akcję. Pozwala się ujeżdżać, pozwala sobie
ssać, jednak odkąd Konoe stał się demonem, już nie przejmuje
inicjatywy. Brązowowłosy więc odnalazł inną sferę, w której
mógł czuć wyższość nad demonem gniewu - orgazm. W chwili
orgazmu w błękitnych oczach Razela zwężają się źrenice, a jego
brwi delikatnie się marszczą. Razel nie ma innych sług, więc
tylko on ma okazję go takiego zobaczyć.
- Oh, Asato ma przewagę... - mruczał
ognistowłosy, patrząc przez ramię chłopaka.
By przyciągnąć jego uwagę ujął
jego głowę i przyciągnął go do pocałunku. Razel nie
protestował, a nawet uśmiechnął się na ten akt zazdrości. Konoe
przyspieszył rytm. Pragnienie było nieznośnie, sam już nie
wiedział co ze sobą zrobić. Chciał dojść i chciał nigdy tego
nie kończyć. Pragnął uwagi Razela i pragnął go pragnąć. W
szaleńczym rytmie silnych pchnięć w końcu odnalazł spełnienie,
które zalało jego głowę niczym fontanna światła. Wygiął się
w łuk, krzycząc na cały głos i oznajmiając światu o swojej
przyjemności. Gdy znów spojrzał na Razela, zobaczył iż ubrudził
mu bluzkę.
- Nie dotknąłem cię z przodu, a ty
i tak doszedłeś... Jak to mówią, lata praktyki?
Pogłaskał Konoe między rogami. Ten
zamruczał, jednocześnie wtulając głowę w jego rękę. Coś w nim
zostało z bycia kotem... Machnął niecierpliwie ogonem.
- Pospiesz się i dojdź - wyszeptał
do ucha Razela, ponownie zaczynając się ruszać.
Tak bardzo chciał to zobaczyć. Znów
poczuć tę wyższość, tę siłę. Jest lepszy niż reszta tych
bezużytecznych śmieci. On jest partnerem Razela. Demon, jakby
chciał się z nim podroczyć, ruszył się dwa, trzy razy, po czym
znów go pocałował. W końcu jednak doszedł, a w błękitnych
tęczówkach znów pojawiła się ta rozkosz. Konoe jęknął i
przejechał językiem po policzku ognistowłosego.
- Warto było się nieco pomęczyć,
żeby mieć cię pod ręką już resztę wieczności... - wymruczał
demon tym swoim cudownym, głębokim głosem.
Mówił zarówno o emocjach, którymi
mógł się karmić, a które Konoe mu dostarczał, jak i o
przyjemności. Mimo to chłopak znów niecierpliwie machnął ogonem.
- ...To za mało - wyszeptał.
- Za mało? - Razel uśmiechnął się
na to deja vu.
- Na świecie wciąż jest za mało
gniewu - szeptał Konoe - Za mało krwi, za mało złości, za mało
okrucieństwa...
- Spokojnie, mój drogi - Razel
pogłaskał go w plecach - To się zmieni. Wszystko zaleją
płomienie.
- A do tego czasu... Chcę jeszcze -
wymruczał z uśmiechem brązowowłosy.
- Chyba nie będę się z tobą nudził
- odparł Razel, pozwalając mu na wszystkie zabiegi.
To bardzi przypomina Bad End ?z common rout z gry. Jest prawie identyczne...
OdpowiedzUsuńPisałam to dla znajomej która nie grała w grę, więc owszem, jest w sumie identyczne poza bardzo drobnymi detalami
UsuńTo bardzi przypomina Bad End ?z common rout z gry. Jest prawie identyczne...
OdpowiedzUsuń