sobota, 23 stycznia 2016

Recital

Część 2

Patrząc przez okno na deszcz zalewający ulice Gokuto Kirishima błądził myślami. Jak nigdy siedział w swoim pokoju i odruchowo popijał herbatę, którą od jakiegoś czasu darzył sentymentem. Normalnie o tej porze znajdowałby się na sali treningowej. Normalnie właśnie unikałby precyzyjnie wycelowanych pocisków mknących w jego stronę. Normalnie mierzyłby ostrzem w stronę blondyna, usiłując go dosięgnąć. Dlaczego tak się nie dzieje? Otóż dlatego, że Saeki od jakiegoś czasu znajdował całą masę zajęć. Te zajęcia zawsze uwzględniały Saitou i zawsze były w tych porach, które zwykli spędzać razem, czy to na pracy, czy na treningu. Na początku sądził, że to chwilowe - Saitou i Saeki pochodzą z tego samego miejsca, choć różnych okresów, i od zawsze łączyła ich więź. Nadal udawało mu się spędzać nieco przerw w towarzystwie blondyna, a jego uśmiech i słowa uspokajały granatowookiego. Minęły jednak dwa tygodnie, a zajęcia zamiast degradacji w liczbie uległy podwojeniu. Nie potrafił zrozumieć zagmatwanych wyjaśnień jakie serwowali mu mężczyźni, gdy niemal uciekali od niego, jakby niósł ze sobą zarazę. To porównanie krążyło w jego głowie, pozostawiając gorzki posmak na języku. By go zmyć, znów upił łyk herbaty. Zrozumiałby. Saeki jest niesamowicie utalentowany, a z pomocą Saitou może się wszechstronnie rozwijać. Wystarczyłoby tylko krótkie wyjaśnienie. Nie mydlenie oczu i nie przeinaczanie faktów... Ale go nie było. Czy to dlatego w jego sercu tańczyło niezrozumiałe uczucie za każdym razem, gdy widział tę smukłą sylwetkę odwróconą do niego plecami, znikającą z jego pola widzenia?
Kirishima potrząsnął głową, chcąc się pozbyć natrętnych myśli. Odkąd blondyn przestał się magicznie pojawiać, gdy tylko o nim pomyślał Kirishima odkrył, jak wiele ma czasu wolnego. I jak bardzo nie wie, co z tym czasem zrobić. Nie potrafił się zdobyć na przyklejenie do któregoś z pozostałych członków Eskorty. To by było zbyt nienaturalne, zbyt dziwne. Po prostu od zawsze byłem z Saekim. Krótka myśl przemknęła przez jego umysł. Kirishima westchnął, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ten nieznośny niepokój w klatce piersiowej był dla niego czymś nowym, i bardzo chciałby się tego pozbyć.

- Hej, czy Saeki i Kirishima się pokłócili? - Tanizaki popijał napój z butelki, jednocześnie obserwując jak czarnowłosy przenosi sterty papierów dla Rokkaku.
- Nie sądzę~ Ci dwaj nie byliby w stanie się pokłócić - Kinoshita też obserwował granatowookiego, jednak z szerokim, pełnym zrozumienia uśmiechem.
- Ale to nie jest normalne, że ktoś się zgłasza na ochotnika do porządkowania akt - mruknął Tagami w przebłysku przebudzenia.
- Saeki teraz ćwiczy o innych porach, co nie? - Hirahara dołączył się do rozmowy, szybko przełykając żutego cukierka - Może Kirishima się czuje samotny?
- Odmówił, gdy zaprosiłem go na picie... - westchnął Kinoshita.
- Tylko Saitou jest wystarczająco szalony, by iść z tobą pić.
- Oh, to wszystko część planu~
Kolorowe oczy siedzących w sali zwróciły się w stronę Kinoshity. Zielonooki poczekał, aż Kirishima przejdzie z kolejną partią akt, po czym kiwnął im ręką, by się zbliżyli.
- Bo wiecie...

Nie mając nic lepszego do roboty Kirishima postanowił, że przynajmniej częściowo odciąży Saekiego. Blondyn sprawnie zorganizował akta Eskorty, dzieląc je według tylko sobie znanego systemu, dzięki czemu sam ogarniał robotę wartą kilku osób. Zajęło mu chwilę rozszyfrowanie kodu, jednak gdy zrozumiał podstawy podziału na zakończone i w ciągu, oraz według rodzaju i klasy okazało się to być wdzięczną i zajmującą pracą. Rokkaku nie ukrywał zdziwienia, gdy Kirishima zaoferował swoją pomoc, jednak wydawał się być zadowolony z jej rezultatów. Ale przede wszystkim w tym, co robił widać było rękę Saekiego. Nikt inny nie stworzyłby tak prostego, a jednocześnie wydajnego systemu. Nikt inny też nie zadbałby z taką dokładnością o wszystkie aspekty zróżnicowania - teczki były opasane różnokolorowymi paskami, które pasowały do pudełek, gdzie miały trafić. Nie niepokojony przez nikogo Kirishima mógł w spokoju oddawać się rytmicznej robocie.

Gdy uporał się z piętrzącą się stertą w gabinecie Rokkaku Kirishima postanowił wrócić do pokoju. Nigdy by nie przypuszczał, że swój wolny dzień spędzi na dobrowolnej pracy na rzecz Eskorty... Gdy jednak stanął przed drzwiami własnej sypialni zawahał się. Nie chciał tam wracać. Na dworze nadal padał deszcz, a czarnowłosy podejrzewał, że znów pogrąży się w tej dziwnej melancholii z chwilą, gdy usiądzie na łóżku z herbatą w ręku. Pozwalając nogom prowadzić go zgodnie z ich wolą oddalił się od swojego pokoju. Szedł tak bez ładu i składu, nie do końca rozumiejąc skąd te dziwne zawirowania w jego klatce piersiowej. Pogrążony we własnych myślach nie patrzył, dokąd idzie. Dopiero znajomy dźwięk wybudził go z letargu, jakby ktoś uderzył tą strunę w jego umyśle, która odpowiadała za włączenie świadomości. Rozpoznał elegię. Krótki, świetlisty utwór, improwizację Saekiego, którą stworzył na prośbę Kirishimy. Musiałem podświadomie szukać Saekiego. Gdy wytężył słuch, dosłyszał głos Saitou. Oczywiście, że z nim był. Mimo to nogi same pokierowały granatowookiego pod uchylone drzwi do pokoju blondyna. Stanął tam, niewidoczny od wewnątrz i zaczął słuchać muzyki, jaką te smukłe, długie palce wydobywały z wielkiego instrumentu. Tęskniłem za tą muzyką. Choć Saeki tylko raz urządził dla niego koncert, Kirishima wielokrotnie próbował poprosić blondyna o powtórkę. Niestety, niezmienne "zajęcia" jak zwykle weszły mu w drogę. Smutek zastąpiła cienka nić irytacji, jakby był... zły? Nie. On rozumie. Rozwój, trening... to są rzeczy ważne. Nie rozmowy, wspólne walki czy wspólne jedzenie posiłków. Nie koncerty, nie picie herbaty, nie pomaganie sobie. Wziął głęboki oddech na uspokojenie. Zamiast tworzyć listę wyrzutów powinien skończyc podsłuchiwać pod drzwiami. Już miał odejść, gdy niespodziewanie melodia się urwała.
- Zdaje mi się, czy ktoś stoi za drzwiami? - Kirishima poczuł, jak jego serce ucieka w stronę gardła.
- Sprawdzę - razem z głosem Saitou rozległy się zbliżające się kroki.
Ucieczka nie miała sensu. Zamiast tego granatowooki podszedł do drzwi i otworzył je, zanim zrobiła to druga strona.
- Kirishima?! - autentycznie zdziwiony głos Saekiego przeszył jego bębenki.
Tak dawno go nie słyszał. Niby minęło tylko kilka dni, gdy się zupełnie nie widzieli, jednak mężczyzna czuł się, jakby nie słyszał tego głosu całe wieki. Był przyjemny, ciepły i melodyjny. Powstrzymał się od zerknięcia na blondyna, tylko patrzył na Saitou mierzącego go dziwnym spojrzeniem.
- Jesteśmy zajęci ćwiczeniem - dziwna satysfakcja w głosie szarowłosego delikatnie irytowała Kirishimę.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Nie chciałem was zaniepokoić, jedynie przechodziłem obok i usłyszałem melodię. Zatrzymałem się, by posłuchać. A teraz, za przeproszeniem...
Chciał urządzić szybki odwrót. Nie może kłopotać Saekiego. Czas Saitou jest cenny i ograniczony, powinien z niego korzystać w pełni. Mimo to niepokój, który nie opuszczał jego klatki piersiowej przerodził się w ciężką sztabę. Nie chciał tego. Nie chciał nie widywać się z Saekim. Chciał na niego spojrzeć. Mimo to nie patrząc na niego odwrócił się na pięcie i prawie wyszedł z pokoju.
- Wróćmy do gry, darling - głos Saitou zatrzymał go w połowie kroku.
Kątem oka zerknął na szarowłosego. Wydawał się być tak zadowolony z siebie... Mimowolnie zwrócił uwagę na Saekiego, który wpatrywał się w niego przepraszająco. Zawrzał w nim nieoczekiwany gniew. Miał ochotę nakrzyczeć na blondyna. Obdarzył ich obu niechętnym spojrzeniem, po czym wyszedł z pokoju. Powstrzymał się od trzaśnięcia drzwiami i szybko zniknął z tej części korytarza.

- Widziałeś to? - Saitou był stanowczo zbyt zadowolony z siebie.
Choć Saeki się nieco cieszył z reakcji Kirishimy, to przede wszystkim czuł się winny. Dla własnych, samolubnych pobudek zdradza go jako przyjaciela... I chociaż zgadzał się z szarowłosym, że wywołanie zazdrości i przyparcie mężczyzny do muru to chyba najlepsza strategia na osoby pokroju Kirishimy, to jak na razie nie przynosiła ona zamierzonych skutków. Czarnowłosy nie dość, że spokojnie zaakceptował taki stan rzeczy, to nie było żadnej pewności, że jego uczucia są takie same jak Saekiego... Jeśli zaś okaże się, że Saitou się myli to...
- Nie mów mi, że chcesz przerwać teraz, gdy widać że zaczyna się denerwować?
- Czuję, że źle robimy... Ale masz rację. Przerywanie teraz tylko pogorszyłoby sprawę...
Nie powinien był zaczynać. Jednak skoro już zaczął, musi dobrnąć do końca... i znieść tego ewentualne konsekwencje.
- To miło ze strony Kirishimy, że zrobił za ciebie te akta.
- No nie wiem... Odkąd się z nim nie widuję, mam aż za dużo wolnego czasu.
- Mogę ci przynieść trudniejsze utwory do grania.
- Palce mi już zsiniały od uderzania w klawisze.
Praktycznie nie robił nic poza ćwiczeniem gry i strzelaniem. Cały ten czas, który zwykle spędzał z Kirishimą musiał przeznaczyć na coś innego... Zaczynał być już chory z tęsknoty za mężczyzną. Po co to zaczynał? Nie dość, że zepsuł ich relację, to sam się łamie...
- Idę coś zjeść. Potem nie zdążę, muszę iść z Rokkaku złożyć raport... Idziesz ze mną?
- Mhm.
Wszystko, byleby nie ćwiczyć dalej. Wstał i otrzepał spodnie, nie kłopocząc się przebieraniem w mundur tylko idąc w zwykłym stroju. Sam nie był specjalnie głodny, jednak towarzystwo dotrzymać może. Udali się w stronę wspólnej jadalni, w której było zaskakująco głośno. Głosy Kinoshity i Hirahary były wręcz oczekiwane, jednak jeśli słychać było również Tagamiego to coś się musiało dziać. Zaciekawiony Saeki przyspieszył kroku. Saitou podążył za nim, a gdy otworzyli szerzej uchylone drzwi blondyn poczuł się, jakby ktoś mu strzelił w twarz. Wszyscy koledzy z oddziału byli... pijani. A mówiąc wszyscy, miał na myśli wszystkich... włącznie z Kirishimą, który nie do końca przytomnym wzrokiem zmierzył Saekiego i Saitou stojących na progu. Kirika wyglądała na ubawioną całą sytuacją i dolewała im alkoholu. Blondyn nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak to się stało? Jak oni zmusili Kirishimę do picia? Tagami, któremu alkohol wypijał Hirahara zachował wystarczająco trzeźwości umysłu, by kiwnąć przybyłym dłonią i nakazać podejść.
- Co tutaj się stało? - Saitou wyglądał na rozbawionego.
- Kinoshita jak zwykle zagrzewał wszystkich, żeby się z nim napili. Wtedy przyszedł Kirishima, jakiś taki... wkurzony? Nie wiem... No i Kinoshita podał mu kieliszek, a Kirishima wyrwał mu butelkę i połowę wypił duszkiem. A potem, jakoś tak...
Kirishima? Kirishima wyrwał butelkę Kinoshicie i wypił prosto z niej? Tagami powiedział, że wyglądał na wkurzonego. Czy to jego wina? Wyrzuty sumienia jeszcze gwałtowniej uderzyły Saekiego. Walić ten plan! Jak tylko Kirishima wytrzeźwieje, to go przeprosi i wszystko mu wyjaśni! Nagle jego szósty zmysł został podrażniony. Coś w pomieszczeniu promieniowało intensywną żądzą mordu... Odruchowo spojrzał na czarnowłosego. Jego granatowe tęczówki wpatrywały się z nienawiścią w Saitou, który uprzejmie podtrzymywał kontakt wzrokowy.
- Myślę, że twój przyszły chłopak chce mnie zabić - mruknął z dziwną wesołością.
Jakby na potwierdzenie słów szarowłosego Kirishima wstał i wyjął ostrze z pochwy. Z mieczem w ręku podszedł do nich chwiejnym krokiem, po czym przyłożył ostrą stronę do gardła Saitou.
- Tyy... Zabye-rasz... mi... moje...
Saeki chciał odsunąć mężczyznę od jasnookiego, jednak został odepchnięty.
- A tyy.. nie broń go!
- Kirishima... Już, już dobrze... - ponawiając próbę Saeki naparł całym ciężarem na ramię granatowookiego - Chodź... Zabiorę cię do twojego pokoju...
Jakby ignorując słowa blondyna Kirishima szybkim, wyuczonym ruchem ciął w górę ostrzem. Saitou zdążył uskoczyć, jednak ledwo, a na jego udzie pojawiło się małe, pionowe rozcięcie. Czubek miecza go dosięgnął. Kirishima objął ramieniem Saekiego.
- On... Należy do mnie - nie musiał krzyczeć, by przekazać te słowa z mocą.
- Ależ weź go sobie - chytry uśmiech Saitou musiał dodatkowo zirytować mężczyznę, jednak Saeki włożył całą siłę w pociągnięcie go w stronę wyjścia z jadalni.
- Oi, Saeki, nie zabieraj nam kompana do picia! - Kinoshita był w szampańskim nastroju.
- Weźcie sobie Saitou do kompletu. Zabieram Kirishimę do jego pokoju.
- Buuu... Miłej zabawy~ - zielonooki pomachał im, gdy blondyn ze wspierającym się o niego czarnowłosym wychodzili z jadalni.
- Mówiłem? Moje plany zawsze działają - mruknął pod nosem zadowolony z siebie Saitou.

Kirishima już nie protestował aż do momentu, gdy został brutalnie zrzucony na własne łóżko. Zmęczony Saeki usiadł obok mężczyzny i patrzył na niego, nadal nie dowierzając własnym oczom. Co za widok. Z jednej strony był załamany, z drugiej chciał się śmiać. Pewnie gdyby nie był taki zezłoszczony, to byłby uroczy po pijaku... Mimowolnie sobie to wyobraził i uśmiechnął się do własnych myśli.
- Co cię bawi? - Kirishima przemówił, nie podnosząc się ani nie obracając w stronę blondyna.
- Moje własne myśli. Skąd wiedziałeś, że się uśmiecham?
- ...Zawsze wiem, gdy się uśmiechasz.
Serce Saekiego nieznacznie zabiło, jednak uśmiechnął się jeszcze szerzej. Kirishima z wysiłkiem przewrócił się na bok i patrzył na mniejszego mężczyznę spod przymrużonych powiek.
- Wyglądasz jak anioł - wyszeptał granatowooki z dziwnym, tęsknym wyrazem twarzy - Chciałbym cię czcić.
Saeki poczuł się, jakby dostał z pioruna. Jego policzki płonęły, chociaż wiedział, że Kirishima mówi tak tylko dlatego, że jest pijany...! O wszyscy bogowie świata podziemnego, icoteraz, co robić, co robić... Spuścił wzrok na własne kolana, jednak słowa i zachowania Kirishimy huczały mu w głowie niczym salwa armatnia. Mijał czas, a oni tak siedzieli w milczeniu. Przepełniony mieszanką szczęścia i szoku blondyn nie wiedział, co zrobić. Jakimś cudem zebrał się w sobie, by spojrzeć na Kirishimę. Podniósł wzrok do góry, spodziewając się ujrzeć te beznamiętne, najpiękniejsze w świecie granatowe oczy... Jednak zastał tam tylko śpiącego spokojnym snem, zmęczonego i pijanego Kirishimę, który następnego dnia będzie umierał na kaca. Myśl o umierającym Kirishimie tak go rozczuliła, że ponownie uśmiechnął się szeroko i z bijącym sercem przeczesał krótkie, czarne włosy na głowie wojownika.
- Łooo! - wydobyło się z jego gardła, gdy w ułamku sekundy ktoś chwycił go za ramię, a chwilę później leżał zamknięty w żelaznym uścisku - Kirishima, puść...!
Ale mężczyzna z powrotem spał jak zabity i ani myślał puścić Saekiego. Przez chwilę próbował się siłować, jednak to była walka z wiatrakami, a konkretnie jednym, bardzo silnym wiatrakiem. Nie miał szans. Westchnął tylko, zmieszany i zawstydzony, po czym wtulił się w ramię Kirishimy. Wbrew oczekiwaniom Saekiego nie cuchnął alkoholem, wręcz przeciwnie - pachniał... Kirishimą. Trochę mięty, trochę lodu, trochę ziemi, delikatny zapach jabłek i gorzki aromat fajki Rokkaku, którą akurat śmierdziało wszystko w posiadłości. Nawet nie zauważył, gdy otulony tym zapachem i ciepłem ramion zapadł w sen.

Ależ mu się wygodnie spało... Saeki poprawił głowę na jakiejś takiej twardej poduszce, po czym wtulił się... w co? Powoli, bardzo powoli jego umysł wracał do rzeczywistości.
- Śpisz? - usłyszał miękki głos gdzieś nad swoją głową.
- Mhm... - wymruczał, po czym objął to coś i umościł się wygodnie.
Chwila, chwila... Gdy w końcu się obudził i zrozumiał, w jakiej pozycji się znajduje, aż go sparaliżowało. Z jednej strony bardzo chciał tak zostać, z drugiej... Kirishima tylko mocniej objął go ramieniem, więc chyba... może tak zostać...
- Jak się czujesz? - zapytał, chowając czerwoną jak burak twarz w ramieniu granatowookiego.
- Trochę mi się kręci w głowie, jednak to nic wielkiego - spokojna odpowiedź Kirishimy tylko dodatkowo przyspieszyła puls blondyna.
- Ja już może-
Nie zdołał odsunąć się od czarnowłosego, gdy ten objął go obiema rękami i przyciągnął z powrotem.
- Nie wiem, czy chcę cię puścić, żebyś znów wrócił do Saitou - mruknął granatowooki.
- Co do tego, to-
- Nie chcę cię mu oddawać. Nie chcę być z daleka od ciebie. To źle?
Poczuł, jak para idzie mu uszami, gdy Kirishima przysunął do ust jego dłoń i ucałował po kolei każdy palec.
- Ki-Kirishima, daj mi wyjaśnić...
- Słucham.
Pod spojrzeniem granatowych tęczówek poczuł się niekomfortowo, jednak nic nie dało się na to poradzić.
- T-To był tylko podstęp, żebyś-
- Tyle wystarczy - przysunął blondyna blisko siebie, dłonią zjeżdżając niebezpiecznie blisko uda.
- J-Jesteś pewien, że już nie jesteś pijany-
- Tak - płomienne spojrzenie Kirishimy omal nie zabiło blondyna.
- A-Ale kr-kręci ci się w g-głowie, więc...
- Znam dobre lekarstwo na ból głowy.
- Kyaaa!!

Przechodzący obok Saitou słuchał nucąc pod nosem odgłosów dochodzących z pokoju.
- Mówiłem, że moje plany są najlepsze~
I poszedł, spóźniony na złożenie raportu do Rokkaku jakieś trzy dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz