Ledwo
drzwi prowadzące na dach wieżowca zamknęły się z głośnym
skrzypieniem Shunsuke wiedział, że coś jest nie tak. Co takiego
Aya może chcieć zrobić...? Na pewno coś planuje, tylko co?
Obiecała, że nie skoczy... Nie, będzie dobrze. Musi jej zaufać.
- Nie powinniśmy jej zostawiać
samej... - wyszeptała Sayaka, z niepokojem patrząc na szarozielone
drzwi.- Wiem, ale nie chciała iść...
W tym momencie dotarł do nich odgłos wystrzału. Serce Shunsuke zatrzymało się na chwilę, by sekundę później bić przyspieszonym rytmem.
- Aya...? Coś nie tak? - zawołał przez drzwi, mimo iż cichy głos z tyłu głowy podpowiadał mu, co się stało.
- Aya, odpowiedz nam! - krzyknęła łamiącym się głosem Sayaka, po czym rzuciła się w stronę drzwi i otworzyła je na oścież.
Tak jak myśleli - czarnowłosa leżała na ziemi w kałuży krwi. Tuż obok jej ręki leżał pistolet, którego wystrzał słyszeli.
- Aya...! Nie... - Sayaka upadła na kolana, a po jej twarzy płynął potok łez. Shunsuke ledwo trzymał się na nogach. Najpierw Ryou zniknął, bo go nie dopilnowali, teraz pozwolił, by Ayi stała się krzywda... Co z niego za przyjaciel? Na drżących nogach podszedł do trupa dziewczyny i wziął pistolet. To dlatego znaleźli przy posterunku policji jeden z jej breloczków... No tak, obiecała że nie skoczy, nie, że nie spróbuje inaczej odejść z tego świata. Nie starczało mu już łez na opłakiwanie kolejnej martwej osoby.
- Chodźmy stąd, Sayaka - powiedział spokojnie mimo wielkiej guli w gardle - Musimy wracać do bazy. Możliwe, że Ryou już tam jest, poza tym Rei i Hiroto na nas czekają.
Dziewczyna tylko pokręciła głową.
- Dlaczego? Dlaczego tak bardzo chciałaś zniknąć? - szeptała, patrząc na martwą przyjaciółkę jakby oczekiwała odpowiedzi.
- Chodź - Shunsuke chwycił ją za ramię i pociągnął do góry - Musimy pomóc tym, którzy wciąż żyją.
Chociaż Sayaka ledwo trzymała się na nogach, to z pomocą ze strony niebieskookiego zdołali zejść z dachu. Na schodach strach znów zagościł w ich sercach... Czy będą musieli jeszcze raz przejść ten ciemny korytarz? Ku ich zdziwieniu ledwo przeszli zakręt na schodach widzieli światło. Znaleźli się na piętrze z drzwiami, a czarny pokój zniknął.
- Yuuichi musi się dobrze bawić... - wymamrotał Shunsuke, poprawiając obejmujące go ramię Sayaki.
Nagle oboje podskoczyli, gdy coś zaczęło śpiewać i walić w drzwi znajdujące się na środku pokoju. Shunsuke pociągnął za sobą dziewczynę i stanęli naprzeciw ich. Zmrużył oczy, by przeczytać na karteczce wiszącej obok ,,Wybaczcie, że was wystraszyłem~''. Miał ochotę warczeć, zamiast tego jednak powolutku zaczął podchodzić do drzwi. Odskoczył szybko, gdy jakiś kształt uderzył w szybę i wydał z siebie tak agonalny wrzask, że wszystkie włoski stanęły mu dęba. Gdy wrzask umilkł nadal słychać było ciche nucenie, więc chcąc nie chcąc ponowił próbę podejścia do drzwi. Spięty i przygotowany na wszystko czubkami palców musnął klamkę, by nacisnąć ją i błyskawicznie odskoczyć. Usta Sayaki opuścił mrożący krew w żyłach krzyk, gdy ujrzeli tuż za drzwiami wiszące postrzępione zwłoki Ryou.
- M-m-mówiłam...! Mówiłam, że nie wrócił do bazy!! - wrzasnęła.
Shunsuke aż zakręciło się w głowie. Ryou nie żyje. Nie mógł patrzeć w tamtą stronę. Sayaka wyła, zwinięta w kłębek na podłodze.
- Takeru...
Oboje zamarli w przerażeniu słysząc głos, którego nie powinni słyszeć.
- Lubię takeru, ale obaj jesteśmy chłopcami, dlatego zjadłem takeru. Smaczna krew takeru, smutno szczęśliwa, takeru jest w moim brzuszku, już zawsze będziemy razem.
W zwolnionym tempie oboje spojrzeli na wiszącego trupa, którzy patrzył się na nich szeroko otwartymi oczami. Z jego ust razem z bańkami krwi wychodziły słowa piosenki, którą widzieli na karteczce obok tych drzwi.
- Ryou... - wyszeptał Shunsuke.
Nagle ciało poruszyło się. Sparaliżowani strachem mogli tylko patrzeć, jak Ryou miota się, aż z plaśnięciem spada na ziemię. Dopiero gdy głowę skierował w ich stronę, a w jego oczach ujrzeli głód minął początkowy szok.
- U-uciekajmy... UCIEKAJMY!
- Lubię takeru, ale obaj jesteśmy chłopcami, dlatego zjadłem takeru. Smaczna krew takeru, smutno szczęśliwa, takeru jest w moim brzuszku, już zawsze będziemy razem.
Z wrzaskiem rzucili się ku wyjściu. W ostatniej chwili, bo sekundę później Ryou był już tam, gdzie wcześniej klęczała Sayaka. Z sercem w gardle zbiegali po schodach, potykając się i ślizgając na gładkiej posadzce. Shunsuke obejrzał się za siebie dopiero gdy wybiegli z budynku, idealnie w czasie by zobaczyć, że Ryou nie może otworzyć drzwi. Skrobał tylko szybę, a w jego martwych oczach lśnił głód. Z błękitnych oczu popłynęły łzy, ostatnie łzy. Oddał je pamięci swojego najlepszego przyjaciela.
- R-Ryou też… - wyszeptał Shunsuke. Kolana ugięły się pod nim, pod policzkiem poczuł chłód betonu. Cały świat na chwilę utonął w czerni, gdy przed oczami przeleciał mu cały czas spędzony z chłopakiem. Tyle razem przeżyli… Tyle przeszli… To… To jego wina… Zamknął oczy, nie mogąc patrzeć na skrobiącego o szybę Ryou. Nieszczęśliwie upadł tak, że na wprost miał widok na chłopaka.
- Shunsuke – chlipała Sayaka – M-Musimy iść… M-Musimy…
W nim jednak nie zostało dość energii, by się ruszyć. Tak jak wcześniej Sayaka nie potrafiła wstać, tak teraz on nie mógł zmusić kończyn do ruchu. Poczuł jednak ciepłe ręce, które szturchały go w bok.
- Sam mówiłeś… Hiroto i Rei czekają… - szeptała łamiącym się głosem dziewczyna – Tu jest groźnie… Tamte zjawy… Nie wiadomo, co nas zaatakuje…
Uparcie zaciskał powieki, dlatego nagła cisza zaniepokoiła go. Poczuł, jakby groza zawisła w powietrzu więc nie otwierając oczu zapytał cicho.
- Sayaka?
Poczuł, jak dotykające go dłonie się trzęsą.
- Sayaka? Coś nie tak?
Wtedy powietrze rozdarł kolejny wrzask. Zniknęły dotykające go ręce, a on sam leżał, sparaliżowany strachem. Wiedział, że musi otworzyć oczy, ale nie było go na to stać. W końcu jednak, z sercem w gardle uchylił powieki. Ujrzał wybitą szybę i krew na szkle. Za jego plecami rozlegały się mlaskająco-rozrywające dźwięki. Nie musiał się odwracać by wiedzieć, co się stało.
- Lubię takeru, ale obaj jesteśmy chłopcami, dlatego zjadłem takeru. Smaczna krew takeru, smutno szczęśliwa, takeru jest w moim brzuszku, już zawsze będziemy razem.
- Lubisz mnie, Ryou? Jestem twoim Takeru?
Postać za jego plecami chwyciła go za ramię i obróciła na plecy. Spojrzał w zakrwawione, martwe ślepia swojego przyjaciela.
- Takeru. takeru takeru takeru takeru takeru takeru takeru.
Shunsuke uśmiechnął się smutno.
- Cieszę się. Ja też cię lubię, Ryou.
Nawet nie krzyknął. I wkrótce już na zawsze byli razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz