sobota, 23 stycznia 2016

Pająki

Na Wielkim Morzu znajdzie się nie tylko urocze wyspy jak Wyspa Jabłek czy Wyspa Tęczy. Są również smutne, jak Opuszczona Wyspa, przerażające, jak Wyspa Krzyży, oraz obrzydliwe. Naturalnie zależy również od twojej definicji tego, co jest obrzydliwe, jednak większość dziewczyn uznałaby Wyspę Pająków za miejsce, którego nigdy, przenigdy nie odwiedzą. Niestety, to właśnie na tej wyspie można znaleźć kokony, z których syrena Irena miała zrobić nić na strój, który chciała uszyć. Ponoć nić z nich zrobiona jest wodoodporna, wytrzymała i delikatnie lśni w promieniach słonecznych, a ubrania wyglądają po prostu przepięknie. Wadanohara, która ogólnie nie potrafi odmawiać Irenie zgodziła się pojechać po kokony, jednak nie przewidziała reakcji swoich chowańców.
- NIE JADĘ – oznajmiła Memoca, siadając gwałtownie na kanapie – Nie ma OPCJI, żebym pojechała gdzieś, gdzie są obrzydliwe, gigantyczne pająki!
- Straaaszne pająki… - wymruczała Dolphi, tuląc się do ptasiego ramienia przyjaciółki. W jej oczach delikatnie perliły się łzy.
- Baby… - mruknął Samekichi – Pająki nie są straszne...
- Nie mówmy o tych paskudztwach! Aghh, mam ciarki na samą myśl… Wadda, tym razem Irena przesadziła! – krzyczała Memoca, tuląc chlipiącą Dolphi.
- Ja pojadę z Wadanoharą – stwierdził spokojnie Fukami, popijając herbatę z filiżanki – Możecie zostać, poradzimy sobie we dwójkę.
- Ej, ej, ja też jadę! Nie zostanę w domu jak jakaś panienka! – zaperzył się Samekichi, już czerwony jak piwonia.
- Przecież ty nie lubisz pająków, Samekichi – rzekł Fukami, patrząc na rekiniego chłopaka obojętnym spojrzeniem.
- No właśnie! Czego oszukujesz, Samekichin?! - dodała Memoca.
- Zamknąć się oboje! Sam zdecyduję, czy lubię pająki czy nie!
- O-Obaj pojedziecie, dobrze? No już, nie kłóćcie się... – Wadanohara rozdzieliła dwójkę. Samekichi prychnął, a Fukami z niezmiennym spokojem dopił swoją herbatę.
- Już jestem gotowy – powiedział, po czym stanął u boku czarodziejki.
- Po co Irenie ubrania, które świecą się w promieniach słonecznych? Jest syreną, nigdy nie wyjdzie na ląd – warknął rekini chłopak.
- Nie wiem – Wadanohara poskrobała się po głowie – Ale jeśli nas prosi, to musimy pomóc przyjaciółce!
- Pomoc bez znania przyczyny… Zaiste wspaniała z ciebie przyjaciółka, Wadanoharo.
- Morda, mackonogu! - wrzasnął Samekichi, mordując Fukamiego spojrzeniem.
- Nie masz prawa zabraniać mi chwalić mojej mistrzyni, materiale na kotlet.
- No to chodźmy! – dziewczyna z wysilonym entuzjazmem ruszyła w stronę bramy prowadzącej do powierzchni. To będzie długi dzień...

Wsiedli na statek i wypłynęli. W innych okolicznościach zapewne nie musieliby brać czarodziejskiego statku napędzanego mocą Wadanohary, jednak Samekichi powiedział że prędzej spłonie niż pozwoli, by Fukami jeździł na jego grzbiecie. Chłopak przyjmował niechęć rywala z niezmienną obojętnością, doprowadzając go do szewskiej pasji. Aż widać było jak gotuje się w nim przez tą szarmancję, która kazała mu podać Wadanoharze rękę, gdy ta wchodziła na pokład, otwierać przed nią drzwi, gdy przechodziła z kajuty na dziób i całe mnóstwo innych dupereli, na które Samekichi nie zwracał uwagi. Dopiero gdy rekini chłopak zamknął się w kajucie, a Fukami patrzył w ocean na rufie Wadanohara odetchnęła z ulgą. Ci dwaj wiecznie się spierają, a ona kompletnie nie rozumie ich powodów. Tatsumiya mówi, że chłopcy już tak mają, ale czy muszą tak… non stop?
- Wszystko w porządku? – dobiegło ją pytanie Fukamiego.
- Mhm! Czemu pytasz, coś się stało?
- Nie. Zastanawiałem się tylko, czy tobie nie przeszkadzają pajęczaki żyjące na tej wyspie.
- Nie-e – uśmiechnęła się dziewczyna – Uważam, że pająki, tak samo jak króliki czy ślimaki to żyjące stworzenia, które trzeba szanować.
Milczenie chłopaka uspokajało ją. Wiedziała, że Fukami jest cichy, jednak może na niego liczyć w każdym momencie. Może mu powiedzieć wszystko, a on nikomu nic nie powie. Z mieszaniną zawstydzenia z rozbawieniem wspominała, jak na festynie podsadził ją, gdy nie widziała co się dzieje na scenie. Albo jak dyskretnie pozbywał się z jej jedzenia brukselki, którą wsadzała tam uwielbiająca ją Memoca. Z ciepłym uczuciem w piersi wspięła się na palce, pociągnęła chłopaka za chustkę i pocałowała go w policzek.
- …Za co to? – zapytał cicho, patrząc na nią przenikliwie.
- Za wszystko! – wykrzyknęła Wadanohara – Dziękuję, że jesteś, Fukami!
Chłopak uśmiechnął się mgliście. Z kajuty zaraz wypadł Samekichi.
- Nie oszukuj, mackonogu!
- Nie oszukuję.
- Nie kłóćcie się…!
I tak, w przyjemnej, ciepłej atmosferze minęła im kilkugodzinna podróż do Wyspy Pająków.

Już w porcie wszędzie widać było pajęczyny. Mniejsze egzemplarze pająków zamieszkiwały wybrzeże, a cała wyspa wyglądała jak jeden wielki, biało-szary kokon. Wadanohara, asekurowana przez Fukamiego ostrożnie zeszła z pokładu, budząc popłoch wśród małych stworzonek biegających po drewnianej kładce. Samekichi brutalnie zeskoczył, zabijając kilkoro mieszkańców wyspy.
- Samekichi! Uważaj trochę! – upomniała go dziewczyna, wskazując na awanturujące się pająki, żądne zemsty za poległych towarzyszy.
- M-Mam je przeprosić…? – mruknął rekini chłopak – S-Sorki, nie uważałem…
Malutkie stworzenia wyglądały na dogłębnie urażone, ale odeszły.
- Niezdara – rzucił krótko Fukami, z wdziękiem omijając wszystkie żyjące stworzenia pod nogami.
- Zamknij się!
- Chłopcy!
Obaj zamilkli i w ciszy podążali za Wadanoharą. Pająki uciekały im spod nóg, ale im dalej w głąb wyspy tym większe egzemplarze napotykali. Oplecione pajęczynami drzewa niemal nie przepuszczały światła słonecznego, panowała więc atmosfera ciszy i grozy. Samekichi nerwowo rozglądał się na wszystkie strony, wzdrygając się na widok coraz to większych pająków. Wkrótce zaczęli się natykać na różne kokony, jednak żaden z nich nie pasował do opisu, który podała im Irena. Ich kokon miał być śnieżnobiały, niemal świecić się w półmroku tutejszego lasu. Nieuwaga o mało nie wpędziła ich w tarapaty, gdy Fukami w ostatniej chwili chwycił Wadanoharę, nim ta wpadła w ogromną sieć.
- Uważaj – wyszeptał, wskazując palcem na pająka wielkości dobermana, który patrzył na nich z lekkim rozczarowaniem w ośmiu oczach.
W końcu dotarli do wielkiej polany w głębi lasu. Na jej drugim krańcu widać było jakieś mgliste, białe kształty, dlatego poszli w ich kierunku. Szybko okazało się, że to ich poszukiwane kokony – śnieżnobiałe, zdawały się delikatnie jaśnieć.
- Widzicie? Znaleźliśmy je! – wykrzyknęła uradowana Wadanohara, pędząc w podskokach w ich kierunku.
Samekichi wydał z siebie cichy pisk, gdy ten mglisty kształt podniósł się i opadła z niego mgła. Gigantyczne cielsko stanęło na pełnych nogach, rozrywając oplatające je cieńsze pajęczyny. Owłosione odnóże grubości ramienia Wadanohary stanęło tuż obok nich, a zaraz za nim podążył wielki tułów.
- Co to? – wydobyło się spomiędzy wielkich kłów – Dawno nie widziałem takich małych stworzeń…
- Dzień dobry! – rzuciła czarodziejka – Przybyliśmy z morza! Ja jestem Morską Czarodziejką, a ze mną są moje chowańce, ośmiornica Fukami i rekin Samekichi!
- Oh, jaka miła dziewczyna – zaklekotał pająk – Ja jestem Samuel, największy z mieszkańców tej wyspy. Czego szukają tu czarodziejka i jej ryby?
- Chcielibyśmy wziąć jeden z tych kokonów za twoimi plecami. Pozwolisz nam?
- Hmm… A na co potrzebujecie tych kokonów?
- Moja przyjaciółka, syrena Irena chce z nich zrobić nić na ubranie!
Pająk zaklekotał cicho i zrobił zamyśloną minę. Samekichi stał za Wadanoharą, z niepokojem patrząc na gigantyczną istotę. Fukami również patrzył na pająka.
- Tchórz – mruknął tak, by rekini chłopak to słyszał.
- Zamknij się, macko!
Uważne spojrzenie Fukamiego odnotowało ruch w otoczeniu. Na krańcach polany, tuż za granicą mgły widać było jakieś poruszenie. Chłopak z niepokojem wyostrzył zmysły i wysunął macki, gotów bronić Wadanohary. Samekichi również się rozglądał, już nie ze strachem a ze zdenerwowaniem. Pająk nadal się namyślał.
- Hmmm… - mruczał, patrząc w eter.
Wadanohara niczego nie dostrzegała. Przyjaźnie nuciła pod nosem, patrząc ufnie na gigantyczną istotę. Nawet gdy Fukami przysunął się i chwycił ją delikatnie za rękaw spojrzała na niego bez zrozumienia.
- Myślę… że nie oddam wam tych kokonów – wyklekotał w końcu pająk – I myślę, że… nie odejdziecie z tej wyspy.
Z mgły dookoła zaczęły wychodzić pająki. Zaczynając od tych wielkości yorka aż po te wielkości dorosłego człowieka, wylewały się w ogromnej ilości na polanę, odcinając im drogę ucieczki.
- Otoczyły nas sukinsyny… - warknął Samekichi, nerwowo patrząc na chmarę pająków.
- Skup się. Musimy się bronić – stwierdził cicho Fukami – Zrobimy to, Wadanoharo?
- Dlaczego? Przecież Samuel to miły pająk… No i t-to niebezpieczne! Nie mogę tak cię narażać, Fukami…
- Nie bój się. Dam sobie radę.
Spokój bijący od chłopaka ukoił nieco nerwy Wadanohary. Mimo to nadal szykowała różdżkę w pogotowiu na wypadek konieczności obrony. Samekichi już warczał na pierwsze, najszybsze egzemplarze, które do nich podchodziły. Gdy obnażał kły, pająki cofały się nieco. Jeśli i to nie skutkowało, kończyły między szponami.
- Pozwól się obronić, Wadanoharo – powiedział stanowczo Fukami, patrząc jej w oczy.
Po sekundzie trwającej całą wieczność dziewczyna skinęła głową. Delikatnie nacięła skórę pozwalając, by szkarłatne krople spłynęły po jej palcach. Fukami ujął jej dłoń i zlizał krew. W ułamku sekundy przez jego ciało przepłynął gwałtowny impuls energii, jego oczy rozbłysły jasnym światłem. Macki wysunęły się w stronę pająków, niszcząc je samym dotykiem. Samekichi się cofnął, pozwalając koledze działać. Umiejętność Chowańca pozwala na wyciągnięcie ze stworzenia pełni mocy, niestety dużym kosztem energii. Wkrótce cała polana była usłana trupami, a Samuel patrzył na nich z gniewem w oczach. Minął impuls spowodowany krwią mistrza i Fukami stał obok Wadanohary, ciężko dysząc. Dziewczyna trzymała go pilnując, by się nie przewrócił.
- Żeby tylko nas ten gigant nie zaatakował… - warknął Samekichi, ustawiając się między Wadanoharą a Samuelem.
Niestety, powiedział to w złym momencie. Samuel, zirytowany porażką swoich pobratymców ruszył na nich. Wadanohara spojrzała ze strachem na Fukamiego, który zbierał się do dalszej walki.
- Nie możesz! – krzyczała, jednak on ją ignorował.
- Nie bądź niemądra, Wadanoharo. Co ze mnie za chowaniec, jeśli nie mogę użyć Umiejętności więcej niż raz.
- Pozwól mu! – nieoczekiwanie rzucił Samekichi – On chce cię chronić. Nie zabraniaj mu tego.
Dziewczyna zacisnęła palce na różdżce. Przyszykowała w pamięci kilka zaklęć, którymi planowała wesprzeć chłopaków, po czym stanęła za ich plecami.
- Jak wymiękniesz, to wygram – mruknął rekini chłopak.
- Prędzej ty – odparł Fukami.
W każdej macce trzymał jedno ostrze. Samekichi wyszczerzył się i oblizał szpony z posoki, a Wadanohara mocno ściskała gwiezdną różdżkę. Rozpoczęła się walka.

Po długiej bitwie pozbawiony nóg korpus leżał odturlany na drugim krańcu polany. Na plecach Samekichiego znajdowały się zapakowane kokony, a Wadanohara ze smutkiem patrzyła na trupa Samuela. Nadal kończyła leczyć powierzchowne rany na mackach Fukamiego.
- To nie twoja wina, Wadanoharo. On nas zaatakował – Fukami położył jej dłoń na ramieniu – Chodźmy stąd. Irena czeka na nić.
- Dlaczego nas zaatakował… Nie rozumiem tego…
- Również chciałbym, by wszyscy byli równie pokojowo nastawieni co mieszkańcy morza, Wadanoharo. Sama dobrze wiesz, że to tak nie działa.
Nie poprawiło jej to nastroju. Z ciężkim uczuciem w sercu oparła czoło o pierś Fukamiego, a ten pogładził ją po głowie. Cóż za ciepłe, miłe uczucie...
- Ej, zostaw ją! - rozległo się gdzieś po lewej stronie – Tyyy…
- Oh, dajcie już spokój… Samekichi, nie mogę się nawet przytulić do przyjaciela?
- Umm… Znaczy… Dlaczego akurat do niego?! Przecież…
- Przecież, Samekichi? - ton głosu Fukamiego bynajmniej nie był miły.
- Zatłukę cię, ty podła ośmiornico!
- Chłopcy!!
Wkrótce opuścili wyspę, nie kłopotani przez żadne pająki. Najwidoczniej jako pogromcy Samuela zyskali w ich oczach. Wchodząc na pokład dziewczyna rzuciła ostatnie spojrzenie na cienistą wyspę po czym wypłynęli.

- Ooh, cóż za dorodne kokony~! – zachwyciła się Irena, badając palcami delikatne nici – Już się biorę do roboty~ Dziękuję wam bardzo, kochani~!
- Zawsze do usług, Ireno! – radośnie rzuciła czarodziejka, po czym wszyscy opuścili mieszkanie syreny, zostawiając ją pogrążoną w pracy. Ledwo zamknęli drzwi, a Wadanohara spochmurniała. Fukami delikatnie ujął ją za rękę i ścisnął, tak, żeby Samekichi nie widział. Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie.
- To teraz do domku, hmm? – mruknął Samekichi.
- Mhm! Świetnie się spisaliście, chłopaki! Dziękuję wam!
- Drobiazg – rzekł spokojnie Fukami.
- Chodźmy już! Fukami, na pewno jesteś zmęczony… Przyjdziemy do domu to odpoczniesz~
- A o mnie to się nie martwisz? – zaperzył się Samekichi.
- Martwię się! Ale Fukami użył umiejętności chowańca…
- Zwycięstwo.
- ZAMKNIJ SIĘĘ!
I w ten oto sposób minęło im popołudnie i wieczór dnia jak każdy inny.

A tydzień później…
- Proszę – rzekł Fukami, wyciągając ku Wadanoharze ręce z pakunkiem.
- Oh, co to? – dziewczyna z zaciekawieniem obracała w palcach paczkę. Była miękka, w środku pewnie będzie… - Jaka piękna!
Po rozerwaniu papierowego opakowania ze środka wypłynęła suknia. Była biała, zwiewna i chłodna w dotyku, nieco dłuższa jak do kolan i bez rękawów, a’la kamizelka. W zestawie z nią była błękitna szarfa i pas, tak ułożony że mogła tam bez problemu transportować różdżkę. Obie rzeczy pasowały do torby na biodro, którą zwykle czarodziejka nosiła. Były na niej wyhaftowane jasnobłękitne kotwice, pasujące do tych na chustce Fukamiego.
- Co za cudo! – zachwycona Wadanohara wpatrywała się w przepiękną suknię – Skąd ją wziąłeś?
- Poprosiłem o pomoc Irenę.
Chyba nie było sensu wspominać, że to na prośbę Fukamiego Irena szukała tych kokonów, tak by Wadanohara mogła nosić sukienkę na co dzień, pod wodą.
- Cieszę się, że ci się podoba, Wadanoharo – rzekł ciepło Fukami, patrząc na nią z czułością. Podszedł do niej i objął ją łagodnie, jak delikatny kwiat.
- Dziękuję, Fukami – odparła z uczuciem Wadanohara – Jesteś najlepszy.
Cmoknął ją delikatnie w czoło, wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny. Ahh, gdyby Samekichi to widział, spłonąłby z zazdrości… A on z chęcią by to zobaczył. Ale na razie niech rekin trwa w przekonaniu, że wciąż nie jest za późno i ma jakieś szanse, by zdobyć jego kobietę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz