Na
Wielkim Morzu znajdzie się nie tylko urocze wyspy jak Wyspa Jabłek
czy Wyspa Tęczy. Są również smutne, jak Opuszczona Wyspa,
przerażające, jak Wyspa Krzyży, oraz obrzydliwe. Naturalnie zależy
również od twojej definicji tego, co jest obrzydliwe, jednak
większość dziewczyn uznałaby Wyspę Pająków za miejsce, którego
nigdy, przenigdy nie odwiedzą. Niestety, to właśnie na tej wyspie
można znaleźć kokony, z których syrena Irena miała zrobić nić
na strój, który chciała uszyć. Ponoć nić z nich zrobiona jest
wodoodporna, wytrzymała i delikatnie lśni w promieniach
słonecznych, a ubrania wyglądają po prostu przepięknie.
Wadanohara, która ogólnie nie potrafi odmawiać Irenie zgodziła
się pojechać po kokony, jednak nie przewidziała reakcji swoich
chowańców.
-
NIE JADĘ – oznajmiła Memoca, siadając gwałtownie na kanapie –
Nie ma OPCJI, żebym pojechała gdzieś, gdzie są obrzydliwe,
gigantyczne pająki!
-
Straaaszne pająki… - wymruczała Dolphi, tuląc się do ptasiego
ramienia przyjaciółki. W jej oczach delikatnie perliły się łzy.
-
Baby… - mruknął Samekichi – Pająki nie są straszne...
-
Nie mówmy o tych paskudztwach! Aghh, mam ciarki na samą myśl…
Wadda, tym razem Irena przesadziła! – krzyczała Memoca, tuląc
chlipiącą Dolphi.
-
Ja pojadę z Wadanoharą – stwierdził spokojnie Fukami, popijając
herbatę z filiżanki – Możecie zostać, poradzimy sobie we
dwójkę.
-
Ej, ej, ja też jadę! Nie zostanę w domu jak jakaś panienka! –
zaperzył się Samekichi, już czerwony jak piwonia.
-
Przecież ty nie lubisz pająków, Samekichi – rzekł Fukami,
patrząc na rekiniego chłopaka obojętnym spojrzeniem.
-
No właśnie! Czego oszukujesz, Samekichin?! - dodała Memoca.
-
Zamknąć się oboje! Sam zdecyduję, czy lubię pająki czy nie!
-
O-Obaj pojedziecie, dobrze? No już, nie kłóćcie się... –
Wadanohara rozdzieliła dwójkę. Samekichi prychnął, a Fukami z
niezmiennym spokojem dopił swoją herbatę.
-
Już jestem gotowy – powiedział, po czym stanął u boku
czarodziejki.
-
Po co Irenie ubrania, które świecą się w promieniach słonecznych?
Jest syreną, nigdy nie wyjdzie na ląd – warknął rekini chłopak.
-
Nie wiem – Wadanohara poskrobała się po głowie – Ale jeśli
nas prosi, to musimy pomóc przyjaciółce!
-
Pomoc bez znania przyczyny… Zaiste wspaniała z ciebie
przyjaciółka, Wadanoharo.
-
Morda, mackonogu! - wrzasnął Samekichi, mordując Fukamiego
spojrzeniem.
-
Nie masz prawa zabraniać mi chwalić mojej mistrzyni, materiale na
kotlet.
-
No to chodźmy! – dziewczyna z wysilonym entuzjazmem ruszyła w
stronę bramy prowadzącej do powierzchni. To będzie długi dzień...
Wsiedli
na statek i wypłynęli. W innych okolicznościach zapewne nie
musieliby brać czarodziejskiego statku napędzanego mocą
Wadanohary, jednak Samekichi powiedział że prędzej spłonie niż
pozwoli, by Fukami jeździł na jego grzbiecie. Chłopak przyjmował
niechęć rywala z niezmienną obojętnością, doprowadzając go do
szewskiej pasji. Aż widać było jak gotuje się w nim przez tą
szarmancję, która kazała mu podać Wadanoharze rękę, gdy ta
wchodziła na pokład, otwierać przed nią drzwi, gdy przechodziła
z kajuty na dziób i całe mnóstwo innych dupereli, na które
Samekichi nie zwracał uwagi. Dopiero gdy rekini chłopak zamknął
się w kajucie, a Fukami patrzył w ocean na rufie Wadanohara
odetchnęła z ulgą. Ci dwaj wiecznie się spierają, a ona
kompletnie nie rozumie ich powodów. Tatsumiya mówi, że chłopcy
już tak mają, ale czy muszą tak… non stop?
-
Wszystko w porządku? – dobiegło ją pytanie Fukamiego.
-
Mhm! Czemu pytasz, coś się stało?
-
Nie. Zastanawiałem się tylko, czy tobie nie przeszkadzają
pajęczaki żyjące na tej wyspie.
-
Nie-e – uśmiechnęła się dziewczyna – Uważam, że pająki,
tak samo jak króliki czy ślimaki to żyjące stworzenia, które
trzeba szanować.
Milczenie
chłopaka uspokajało ją. Wiedziała, że Fukami jest cichy, jednak
może na niego liczyć w każdym momencie. Może mu powiedzieć
wszystko, a on nikomu nic nie powie. Z mieszaniną zawstydzenia z
rozbawieniem wspominała, jak na festynie podsadził ją, gdy nie
widziała co się dzieje na scenie. Albo jak dyskretnie pozbywał się
z jej jedzenia brukselki, którą wsadzała tam uwielbiająca ją
Memoca. Z ciepłym uczuciem w piersi wspięła się na palce,
pociągnęła chłopaka za chustkę i pocałowała go w policzek.
-
…Za co to? – zapytał cicho, patrząc na nią przenikliwie.
-
Za wszystko! – wykrzyknęła Wadanohara – Dziękuję, że jesteś,
Fukami!
Chłopak
uśmiechnął się mgliście. Z kajuty zaraz wypadł Samekichi.
-
Nie oszukuj, mackonogu!
-
Nie oszukuję.
-
Nie kłóćcie się…!
I
tak, w przyjemnej, ciepłej atmosferze minęła im kilkugodzinna
podróż do Wyspy Pająków.
Już
w porcie wszędzie widać było pajęczyny. Mniejsze egzemplarze
pająków zamieszkiwały wybrzeże, a cała wyspa wyglądała jak
jeden wielki, biało-szary kokon. Wadanohara, asekurowana przez
Fukamiego ostrożnie zeszła z pokładu, budząc popłoch wśród
małych stworzonek biegających po drewnianej kładce. Samekichi
brutalnie zeskoczył, zabijając kilkoro mieszkańców wyspy.
-
Samekichi! Uważaj trochę! – upomniała go dziewczyna, wskazując
na awanturujące się pająki, żądne zemsty za poległych
towarzyszy.
-
M-Mam je przeprosić…? – mruknął rekini chłopak – S-Sorki,
nie uważałem…
Malutkie
stworzenia wyglądały na dogłębnie urażone, ale odeszły.
-
Niezdara – rzucił krótko Fukami, z wdziękiem omijając wszystkie
żyjące stworzenia pod nogami.
-
Zamknij się!
-
Chłopcy!
Obaj
zamilkli i w ciszy podążali za Wadanoharą. Pająki uciekały im
spod nóg, ale im dalej w głąb wyspy tym większe egzemplarze
napotykali. Oplecione pajęczynami drzewa niemal nie przepuszczały
światła słonecznego, panowała więc atmosfera ciszy i grozy.
Samekichi nerwowo rozglądał się na wszystkie strony, wzdrygając
się na widok coraz to większych pająków. Wkrótce zaczęli się
natykać na różne kokony, jednak żaden z nich nie pasował do
opisu, który podała im Irena. Ich kokon miał być śnieżnobiały,
niemal świecić się w półmroku tutejszego lasu. Nieuwaga o mało
nie wpędziła ich w tarapaty, gdy Fukami w ostatniej chwili chwycił
Wadanoharę, nim ta wpadła w ogromną sieć.
-
Uważaj – wyszeptał, wskazując palcem na pająka wielkości
dobermana, który patrzył na nich z lekkim rozczarowaniem w ośmiu
oczach.
W
końcu dotarli do wielkiej polany w głębi lasu. Na jej drugim
krańcu widać było jakieś mgliste, białe kształty, dlatego
poszli w ich kierunku. Szybko okazało się, że to ich poszukiwane
kokony – śnieżnobiałe, zdawały się delikatnie jaśnieć.
-
Widzicie? Znaleźliśmy je! – wykrzyknęła uradowana Wadanohara,
pędząc w podskokach w ich kierunku.
Samekichi
wydał z siebie cichy pisk, gdy ten mglisty kształt podniósł się
i opadła z niego mgła. Gigantyczne cielsko stanęło na pełnych
nogach, rozrywając oplatające je cieńsze pajęczyny. Owłosione
odnóże grubości ramienia Wadanohary stanęło tuż obok nich, a
zaraz za nim podążył wielki tułów.
-
Co to? – wydobyło się spomiędzy wielkich kłów – Dawno nie
widziałem takich małych stworzeń…
-
Dzień dobry! – rzuciła czarodziejka – Przybyliśmy z morza! Ja
jestem Morską Czarodziejką, a ze mną są moje chowańce,
ośmiornica Fukami i rekin Samekichi!
-
Oh, jaka miła dziewczyna – zaklekotał pająk – Ja jestem
Samuel, największy z mieszkańców tej wyspy. Czego szukają tu
czarodziejka i jej ryby?
-
Chcielibyśmy wziąć jeden z tych kokonów za twoimi plecami.
Pozwolisz nam?
-
Hmm… A na co potrzebujecie tych kokonów?
-
Moja przyjaciółka, syrena Irena chce z nich zrobić nić na
ubranie!
Pająk
zaklekotał cicho i zrobił zamyśloną minę. Samekichi stał za
Wadanoharą, z niepokojem patrząc na gigantyczną istotę. Fukami
również patrzył na pająka.
-
Tchórz – mruknął tak, by rekini chłopak to słyszał.
-
Zamknij się, macko!
Uważne
spojrzenie Fukamiego odnotowało ruch w otoczeniu. Na krańcach
polany, tuż za granicą mgły widać było jakieś poruszenie.
Chłopak z niepokojem wyostrzył zmysły i wysunął macki, gotów
bronić Wadanohary. Samekichi również się rozglądał, już nie ze
strachem a ze zdenerwowaniem. Pająk nadal się namyślał.
-
Hmmm… - mruczał, patrząc w eter.
Wadanohara
niczego nie dostrzegała. Przyjaźnie nuciła pod nosem, patrząc
ufnie na gigantyczną istotę. Nawet gdy Fukami przysunął się i
chwycił ją delikatnie za rękaw spojrzała na niego bez
zrozumienia.
-
Myślę… że nie oddam wam tych kokonów – wyklekotał w końcu
pająk – I myślę, że… nie odejdziecie z tej wyspy.
Z
mgły dookoła zaczęły wychodzić pająki. Zaczynając od tych
wielkości yorka aż po te wielkości dorosłego człowieka, wylewały
się w ogromnej ilości na polanę, odcinając im drogę ucieczki.
-
Otoczyły nas sukinsyny… - warknął Samekichi, nerwowo patrząc na
chmarę pająków.
-
Skup się. Musimy się bronić – stwierdził cicho Fukami –
Zrobimy to, Wadanoharo?
-
Dlaczego? Przecież Samuel to miły pająk… No i t-to
niebezpieczne! Nie mogę tak cię narażać, Fukami…
-
Nie bój się. Dam sobie radę.
Spokój
bijący od chłopaka ukoił nieco nerwy Wadanohary. Mimo to nadal
szykowała różdżkę w pogotowiu na wypadek konieczności obrony.
Samekichi już warczał na pierwsze, najszybsze egzemplarze, które
do nich podchodziły. Gdy obnażał kły, pająki cofały się nieco.
Jeśli i to nie skutkowało, kończyły między szponami.
-
Pozwól się obronić, Wadanoharo – powiedział stanowczo Fukami,
patrząc jej w oczy.
Po
sekundzie trwającej całą wieczność dziewczyna skinęła głową.
Delikatnie nacięła skórę pozwalając, by szkarłatne krople
spłynęły po jej palcach. Fukami ujął jej dłoń i zlizał krew.
W ułamku sekundy przez jego ciało przepłynął gwałtowny impuls
energii, jego oczy rozbłysły jasnym światłem. Macki wysunęły
się w stronę pająków, niszcząc je samym dotykiem. Samekichi się
cofnął, pozwalając koledze działać. Umiejętność Chowańca
pozwala na wyciągnięcie ze stworzenia pełni mocy, niestety dużym
kosztem energii. Wkrótce cała polana była usłana trupami, a
Samuel patrzył na nich z gniewem w oczach. Minął impuls
spowodowany krwią mistrza i Fukami stał obok Wadanohary, ciężko
dysząc. Dziewczyna trzymała go pilnując, by się nie przewrócił.
-
Żeby tylko nas ten gigant nie zaatakował… - warknął Samekichi,
ustawiając się między Wadanoharą a Samuelem.
Niestety,
powiedział to w złym momencie. Samuel, zirytowany porażką swoich
pobratymców ruszył na nich. Wadanohara spojrzała ze strachem na
Fukamiego, który zbierał się do dalszej walki.
-
Nie możesz! – krzyczała, jednak on ją ignorował.
-
Nie bądź niemądra, Wadanoharo. Co ze mnie za chowaniec, jeśli nie
mogę użyć Umiejętności więcej niż raz.
-
Pozwól mu! – nieoczekiwanie rzucił Samekichi – On chce cię
chronić. Nie zabraniaj mu tego.
Dziewczyna
zacisnęła palce na różdżce. Przyszykowała w pamięci kilka
zaklęć, którymi planowała wesprzeć chłopaków, po czym stanęła
za ich plecami.
-
Jak wymiękniesz, to wygram – mruknął rekini chłopak.
-
Prędzej ty – odparł Fukami.
W
każdej macce trzymał jedno ostrze. Samekichi wyszczerzył się i
oblizał szpony z posoki, a Wadanohara mocno ściskała gwiezdną
różdżkę. Rozpoczęła się walka.
Po
długiej bitwie pozbawiony nóg korpus leżał odturlany na drugim
krańcu polany. Na plecach Samekichiego znajdowały się zapakowane
kokony, a Wadanohara ze smutkiem patrzyła na trupa Samuela. Nadal
kończyła leczyć powierzchowne rany na mackach Fukamiego.
-
To nie twoja wina, Wadanoharo. On nas zaatakował – Fukami położył
jej dłoń na ramieniu – Chodźmy stąd. Irena czeka na nić.
-
Dlaczego nas zaatakował… Nie rozumiem tego…
-
Również chciałbym, by wszyscy byli równie pokojowo nastawieni co
mieszkańcy morza, Wadanoharo. Sama dobrze wiesz, że to tak nie
działa.
Nie
poprawiło jej to nastroju. Z ciężkim uczuciem w sercu oparła
czoło o pierś Fukamiego, a ten pogładził ją po głowie. Cóż za
ciepłe, miłe uczucie...
-
Ej, zostaw ją! - rozległo się gdzieś po lewej stronie – Tyyy…
-
Oh, dajcie już spokój… Samekichi, nie mogę się nawet przytulić
do przyjaciela?
-
Umm… Znaczy… Dlaczego akurat do niego?! Przecież…
-
Przecież, Samekichi? - ton głosu Fukamiego bynajmniej nie był
miły.
-
Zatłukę cię, ty podła ośmiornico!
-
Chłopcy!!
Wkrótce
opuścili wyspę, nie kłopotani przez żadne pająki. Najwidoczniej
jako pogromcy Samuela zyskali w ich oczach. Wchodząc na pokład
dziewczyna rzuciła ostatnie spojrzenie na cienistą wyspę po czym
wypłynęli.
-
Ooh, cóż za dorodne kokony~! – zachwyciła się Irena, badając
palcami delikatne nici – Już się biorę do roboty~ Dziękuję wam
bardzo, kochani~!
-
Zawsze do usług, Ireno! – radośnie rzuciła czarodziejka, po czym
wszyscy opuścili mieszkanie syreny, zostawiając ją pogrążoną w
pracy. Ledwo zamknęli drzwi, a Wadanohara spochmurniała. Fukami
delikatnie ujął ją za rękę i ścisnął, tak, żeby Samekichi
nie widział. Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie.
-
To teraz do domku, hmm? – mruknął Samekichi.
-
Mhm! Świetnie się spisaliście, chłopaki! Dziękuję wam!
-
Drobiazg – rzekł spokojnie Fukami.
-
Chodźmy już! Fukami, na pewno jesteś zmęczony… Przyjdziemy do
domu to odpoczniesz~
-
A o mnie to się nie martwisz? – zaperzył się Samekichi.
-
Martwię się! Ale Fukami użył umiejętności chowańca…
-
Zwycięstwo.
-
ZAMKNIJ SIĘĘ!
I
w ten oto sposób minęło im popołudnie i wieczór dnia jak każdy
inny.
A
tydzień później…
-
Proszę – rzekł Fukami, wyciągając ku Wadanoharze ręce z
pakunkiem.
-
Oh, co to? – dziewczyna z zaciekawieniem obracała w palcach
paczkę. Była miękka, w środku pewnie będzie… - Jaka piękna!
Po
rozerwaniu papierowego opakowania ze środka wypłynęła suknia.
Była biała, zwiewna i chłodna w dotyku, nieco dłuższa jak do
kolan i bez rękawów, a’la kamizelka. W zestawie z nią była
błękitna szarfa i pas, tak ułożony że mogła tam bez problemu
transportować różdżkę. Obie rzeczy pasowały do torby na biodro,
którą zwykle czarodziejka nosiła. Były na niej wyhaftowane
jasnobłękitne kotwice, pasujące do tych na chustce Fukamiego.
-
Co za cudo! – zachwycona Wadanohara wpatrywała się w przepiękną
suknię – Skąd ją wziąłeś?
-
Poprosiłem o pomoc Irenę.
Chyba
nie było sensu wspominać, że to na prośbę Fukamiego Irena
szukała tych kokonów, tak by Wadanohara mogła nosić sukienkę na
co dzień, pod wodą.
-
Cieszę się, że ci się podoba, Wadanoharo – rzekł ciepło
Fukami, patrząc na nią z czułością. Podszedł do niej i objął
ją łagodnie, jak delikatny kwiat.
-
Dziękuję, Fukami – odparła z uczuciem Wadanohara – Jesteś
najlepszy.
Cmoknął
ją delikatnie w czoło, wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny.
Ahh, gdyby Samekichi to widział, spłonąłby z zazdrości… A on z
chęcią by to zobaczył. Ale na razie niech rekin trwa w
przekonaniu, że wciąż nie jest za późno i ma jakieś szanse, by
zdobyć jego kobietę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz