sobota, 23 stycznia 2016

Szczęśliwe zakończenie

- Yuuichi, posłuchaj mnie!
- Zamknij się. Zamknij się. AGHHH, GIŃCIE!!!
Z kolejnym krzykiem ich umysły przeszyła fala bólu. Aya, Ryou i Hiroto upadli na ziemię, niezdolni do poruszania się. Sceneria dookoła uległa zmianie, i zamiast wszechobecnych róż wypełniła się bezgraniczną czernią. Yuuichi upadł na kolana, a Shunsuke, którego z jakiegoś powodu głos chłopaka nie ogłuszył powolutku posuwał się naprzód. W wyglądzie Yuuichiego również zaszła zmiana. Na jego twarzy malowała się furia, jednak całe ciało oplatała porwana, czerwona nić, którą ktoś niezdarnie powiązał w supełki.
- ZGIŃCIE. ZNIKNIJCIE. TO WASZA WINA! - Shunsuke skrzywił się, jednak mimo bólu szedł dalej. W pogotowiu trzymał swoje wierne, zużyte nożyczki, jednak przeczuwał, że Yuuichi już go nie zaatakuje.
- Yuuichi, przestań...
- zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa - chłopak non stop powtarzał te słowa, a w jego oczach powoli pojawiały się łzy - zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, tWóJ sMuTeK, TwOjA wInA, tWóJ sMuTeK, TwOjA wInA, TwOjA wInA, TwOjA wInA, TwOjA wInA, TwOjA wInA...
W prawej kieszeni Shunsuke zaciążyło coś ciepłego. Wsunął tam rękę, by palcami musnąć okładkę szkarłatnej książki, tej, która nosiła w sobie smutek, żal i rozgoryczenie wszystkich skrzywdzonych dzieciaków, które ją posiadały. Jej ciepło przeniknęło przez jego palce aż do klatki piersiowej. Poczuł w sobie siłę i już wiedział, co ma zrobić.
- zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa...
Jednym susem doskoczył do Yuuichiego. Nim chłopak zdążył zareagować, ujął jego lodowate dłonie i zetknął się z nim głową. Poczuł mrowienie, gdy ciepło przenikało z jego ciała do ciała chłopaka, jednak nie puszczał. Zamknął tylko oczy i czekał na to, co się wydarzy. Piekielne wycie, które do tej pory im towarzyszyło przez całą walkę z Yuuichim zniknęło, zastąpione przez łagodny śpiew ptaków i szum wody. Shunsuke nie musiał otwierać oczu by wiedzieć, gdzie się znajduje.
- Shunsuke...
W tym momencie otworzył oczy, by natychmiast napotkać brązowe tęczówki. Po policzkach Yuuichiego płynęły łzy, gdy drżącymi palcami próbował na nowo poskładać porwaną, czerwoną nić. Shunsuke odwrócił się, jednak jego przyjaciele leżeli nieprzytomni. Wtedy znów zwrócił się w stronę chłopaka i ponownie chwycił jego nieco cieplejsze dłonie.
- Wystarczy już. Przestań - powiedział stanowczo, acz łagodnie.
- Jak mam przestać? Jak... Po co to wszystko?
- Chcę ci pomóc. Obiecałem twojemu sercu, że pójdziemy obejrzeć kwitnącą wiśnię.
- Po tym, co zrobiłem?
Shunsuke wziął głęboki oddech.
- To fakt, ciężko od tak wybaczyć i zapomnieć. Yuuichi, powinieneś ponieść konsekwencje tego, co zrobiłeś... Ale każdy zasługuje na drugą szansę. Jeszcze możesz naprawić to, co zepsułeś. Teraz już nie będziesz sam... będziesz miał mnie. Będziesz miał nas... i chociaż nie wybaczymy ci od razu, to będzie ci łatwiej...
- Ja... nie zasługuję. Nie po tym wszystkim. Winiłem wszystkich dookoła podczas gdy to ja byłem problemem...
- Nie mów tak. Zabraniam ci tak mówić! - Shunsuke chwycił Yuuichiego za ramiona - Nikt ci nie pomógł. Byłeś sam. I choć nikt też nie kazał ci mordować wszystkich w mieście, to idzie naprawić.
Yuuichi ponownie chwycił palcami poplątaną, porwaną nić. Tyle razy łamano jego serce, a on tyle razy próbował je poskładać, że bardziej niż szkarłatna wstęga miłości wyglądała jak czerwony kłębek rozczarowań. Shunsuke patrzył na niego, myśląc co by tu zrobić, żeby go przekonać. Gdy spojrzał na własne dłonie, przedramiona i tors już wiedział.
- Yuuichi, spójrz - wyszeptał, po czym pokazał mu własną nić - Moja też nie jest cała.
Faktycznie tak było. Nie była w tak tragicznym stanie jak Yuuichiego, ale również miała masę supełków, postrzępione końcówki i miejsca, gdzie była przerwana. Shunsuke ujął jeden z luźnych fragmentów i przysunął do końcówki nici chłopaka.
- C-co ty... - brązowe oczy otworzyły się szeroko, gdy szkarłatne wstęgi połączyły się, nabierając zdrowego koloru.
- Widzisz? Powiem ci coś, czego jeszcze nikomu nie mówiłem...
Yuuichi zastygł w bezruchu czekając na opowieść.
- Mój ojciec był tak często w podróży służbowej, że zacząłem się zastanawiać, czy nie ma kochanki... Naturalnie nie mówiłem o tym mamie, żeby nie było jej przykro, jednak któregoś dnia, w trakcie jakiejś głupiej rozmowy zrozumiałem, że to nie tak. Tata nie miał kochanki... to moja mama była kochanką. Mój tata ma swoją rodzinę, daleko, daleko stąd, i dlatego nie może ze mną być.
Shunsuke czuł, jak w gardle rośnie mu gula. Coraz ciężej było mu mówić, czuł się dziwnie z myślą że Yuuichi może w każdej chwili powiedzieć ,,I co, to ma być problem? Nie wiesz, czym są problemy''. Spuścił wzrok w dół, nie chcąc przypadkiem napotkać przepełnionych kpiną, brązowych tęczówek.
- Czyli... ty też cierpiałeś - wyszeptał Yuuichi.
- T-tak... Myślałem nad wieloma rzeczami. Chciałem zniknąć, chciałem się zabić. Ale... czułem, że zawiódłbym mamę. A ona tyle włożyła w moje wychowanie... nie mógłbym jej zostawić samej.
- Zrobiłeś to, czego ja nie potrafiłem... - w głosie Yuuichiego słychać było żal.
- Ale spójrz! Gdy połączymy nasze nici, nasze rozdarte serca... Idzie je naprawić. Uzdrowić. Dlatego chcę spróbować, Yuuichi! Chcę spróbować ci wybaczyć, spróbować zostać twoim przyjacielem. Spróbować ci pomóc.
Zapadło długie milczenie. Shunsuke nie naciskał, dając chłopakowi czas do namysłu.
- Naprawić miasto... Mam to zrobić? Cofnąć je do momentu, w jakim było nim je zmieniłem?
- Tak. A co dalej... O tym pomyślimy, gdy już wszystko wróci do normy. Ale nie martw się! Nie zostaniesz sam! W końcu obiecałem, że pójdziemy oglądać kwitnącą wiśnię, prawda?
Yuuichi delikatnie kiwnął głową. Zniknęła wyimaginowana sceneria i znów znajdowali się w pokoju chłopaka. Na zewnątrz widać było światło słoneczne, a przyjaciele Shunsuke powoli odzyskiwali przytomność.
- Shunsuke... Naprawiłem to wszystko. Ale... nie chcę tu żyć. Chcę odejść, odejść... gdzieś indziej.
- Mam rozumieć, że chcesz... żebym poszedł z tobą?
Yuuichi spuścił wzrok w dół, jednak nieśmiało kiwnął głową. W umyśle Shunsuke toczyła się istna batalia. Czy po tym, czego się dowiedział, potrafiłby od tak wrócić do domu? Czy mógłby udawać, że to nigdy nie miało miejsca? Spojrzeć matce w oczy, gdy widział jej głowę turlającą się po ziemi? Z drugiej strony jeśli ucieknie razem z Yuuichim, to czy nie rozgrzeszy go? Nie pozwoli mu uciec od odpowiedzialności? Czy powinien go powstrzymać? Spojrzał na oplatające go szkarłatne nitki, które niczym bezgłowe węże ciągnęły go w stronę Yuuichiego i po raz kolejny, ostatni już wiedział, co powinien uczynić.
- Vamos cantar, Yuuichi - wyszeptał i chwycił chłopaka za rękę. Brązowe oczy rozjaśniły się na chwilę, a sekundę później obaj zniknęli w rozbłysku płomieni, przy rytmie latynoskiej muzyki.
Miasto faktycznie wróciło do stanu, w jakim było przed całym zamieszaniem... z jednym wyjątkiem. O dzieciach imieniem Shunsuke i Yuuichi nie słyszał nikt.

1 komentarz:

  1. Świetna nazwa xd I pikny szablon.
    Życzę powodzenia z przenoszeniem~
    I włącz anonimce~

    OdpowiedzUsuń