- Yuuichi, posłuchaj mnie!
- Zamknij się. Zamknij się. AGHHH,
GIŃCIE!!!
Z kolejnym krzykiem ich umysły
przeszyła fala bólu. Aya, Ryou i Hiroto upadli na ziemię,
niezdolni do poruszania się. Sceneria dookoła uległa zmianie, i
zamiast wszechobecnych róż wypełniła się bezgraniczną czernią.
Yuuichi upadł na kolana, a Shunsuke, którego z jakiegoś powodu
głos chłopaka nie ogłuszył powolutku posuwał się naprzód. W
wyglądzie Yuuichiego również zaszła zmiana. Na jego twarzy
malowała się furia, jednak całe ciało oplatała porwana, czerwona
nić, którą ktoś niezdarnie powiązał w supełki.
- ZGIŃCIE. ZNIKNIJCIE. TO WASZA WINA!
- Shunsuke skrzywił się, jednak mimo bólu szedł dalej. W
pogotowiu trzymał swoje wierne, zużyte nożyczki, jednak
przeczuwał, że Yuuichi już go nie zaatakuje.
- Yuuichi, przestań...
- zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ
sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ
SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ
sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa -
chłopak non stop powtarzał te słowa, a w jego oczach powoli
pojawiały się łzy - zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa,
tWóJ sMuTeK, TwOjA wInA, tWóJ sMuTeK, TwOjA wInA, TwOjA wInA, TwOjA
wInA, TwOjA wInA, TwOjA wInA...
W prawej kieszeni Shunsuke zaciążyło
coś ciepłego. Wsunął tam rękę, by palcami musnąć okładkę
szkarłatnej książki, tej, która nosiła w sobie smutek, żal i
rozgoryczenie wszystkich skrzywdzonych dzieciaków, które ją
posiadały. Jej ciepło przeniknęło przez jego palce aż do klatki
piersiowej. Poczuł w sobie siłę i już wiedział, co ma zrobić.
- zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ
sPoŁeCzEńStWa, zNoŚ SwÓj sMuTeK, nIE WiŃ sPoŁeCzEńStWa...
Jednym susem doskoczył do Yuuichiego.
Nim chłopak zdążył zareagować, ujął jego lodowate dłonie i
zetknął się z nim głową. Poczuł mrowienie, gdy ciepło
przenikało z jego ciała do ciała chłopaka, jednak nie puszczał.
Zamknął tylko oczy i czekał na to, co się wydarzy. Piekielne
wycie, które do tej pory im towarzyszyło przez całą walkę z
Yuuichim zniknęło, zastąpione przez łagodny śpiew ptaków i szum
wody. Shunsuke nie musiał otwierać oczu by wiedzieć, gdzie się
znajduje.
- Shunsuke...
W tym momencie otworzył oczy, by
natychmiast napotkać brązowe tęczówki. Po policzkach Yuuichiego
płynęły łzy, gdy drżącymi palcami próbował na nowo poskładać
porwaną, czerwoną nić. Shunsuke odwrócił się, jednak jego
przyjaciele leżeli nieprzytomni. Wtedy znów zwrócił się w stronę
chłopaka i ponownie chwycił jego nieco cieplejsze dłonie.
- Wystarczy już. Przestań -
powiedział stanowczo, acz łagodnie.
- Jak mam przestać? Jak... Po co to
wszystko?
- Chcę ci pomóc. Obiecałem twojemu
sercu, że pójdziemy obejrzeć kwitnącą wiśnię.
- Po tym, co zrobiłem?
Shunsuke wziął głęboki oddech.
- To fakt, ciężko
od tak wybaczyć i zapomnieć. Yuuichi, powinieneś ponieść
konsekwencje tego, co zrobiłeś... Ale każdy zasługuje na drugą
szansę. Jeszcze możesz naprawić to, co zepsułeś. Teraz już nie
będziesz sam... będziesz miał mnie. Będziesz miał nas... i
chociaż nie wybaczymy ci od razu, to będzie ci łatwiej...
- Ja... nie zasługuję. Nie po tym
wszystkim. Winiłem wszystkich dookoła podczas gdy to ja byłem
problemem...
- Nie mów tak. Zabraniam ci tak
mówić! - Shunsuke chwycił Yuuichiego za ramiona - Nikt ci nie
pomógł. Byłeś sam. I choć nikt też nie kazał ci mordować
wszystkich w mieście, to idzie naprawić.
Yuuichi ponownie chwycił palcami
poplątaną, porwaną nić. Tyle razy łamano jego serce, a on tyle
razy próbował je poskładać, że bardziej niż szkarłatna wstęga
miłości wyglądała jak czerwony kłębek rozczarowań. Shunsuke
patrzył na niego, myśląc co by tu zrobić, żeby go przekonać.
Gdy spojrzał na własne dłonie, przedramiona i tors już wiedział.
- Yuuichi, spójrz - wyszeptał, po
czym pokazał mu własną nić - Moja też nie jest cała.
Faktycznie tak było. Nie była w tak
tragicznym stanie jak Yuuichiego, ale również miała masę
supełków, postrzępione końcówki i miejsca, gdzie była
przerwana. Shunsuke ujął jeden z luźnych fragmentów i przysunął
do końcówki nici chłopaka.
- C-co ty... - brązowe oczy otworzyły
się szeroko, gdy szkarłatne wstęgi połączyły się, nabierając
zdrowego koloru.
- Widzisz? Powiem ci coś, czego
jeszcze nikomu nie mówiłem...
Yuuichi zastygł w bezruchu czekając
na opowieść.
- Mój ojciec był tak często w
podróży służbowej, że zacząłem się zastanawiać, czy nie ma
kochanki... Naturalnie nie mówiłem o tym mamie, żeby nie było jej
przykro, jednak któregoś dnia, w trakcie jakiejś głupiej rozmowy
zrozumiałem, że to nie tak. Tata nie miał kochanki... to moja mama
była kochanką. Mój tata ma swoją rodzinę, daleko, daleko stąd,
i dlatego nie może ze mną być.
Shunsuke czuł, jak w gardle rośnie
mu gula. Coraz ciężej było mu mówić, czuł się dziwnie z myślą
że Yuuichi może w każdej chwili powiedzieć ,,I co, to ma być
problem? Nie wiesz, czym są problemy''. Spuścił wzrok w dół, nie
chcąc przypadkiem napotkać przepełnionych kpiną, brązowych
tęczówek.
- Czyli... ty też cierpiałeś -
wyszeptał Yuuichi.
- T-tak... Myślałem nad wieloma
rzeczami. Chciałem zniknąć, chciałem się zabić. Ale... czułem,
że zawiódłbym mamę. A ona tyle włożyła w moje wychowanie...
nie mógłbym jej zostawić samej.
- Zrobiłeś to, czego ja nie
potrafiłem... - w głosie Yuuichiego słychać było żal.
- Ale spójrz! Gdy połączymy nasze
nici, nasze rozdarte serca... Idzie je naprawić. Uzdrowić. Dlatego
chcę spróbować, Yuuichi! Chcę spróbować ci wybaczyć, spróbować
zostać twoim przyjacielem. Spróbować ci pomóc.
Zapadło długie milczenie. Shunsuke
nie naciskał, dając chłopakowi czas do namysłu.
- Naprawić miasto... Mam to zrobić?
Cofnąć je do momentu, w jakim było nim je zmieniłem?
- Tak. A co dalej... O tym pomyślimy,
gdy już wszystko wróci do normy. Ale nie martw się! Nie zostaniesz
sam! W końcu obiecałem, że pójdziemy oglądać kwitnącą wiśnię,
prawda?
Yuuichi delikatnie kiwnął głową.
Zniknęła wyimaginowana sceneria i znów znajdowali się w pokoju
chłopaka. Na zewnątrz widać było światło słoneczne, a
przyjaciele Shunsuke powoli odzyskiwali przytomność.
- Shunsuke... Naprawiłem to wszystko.
Ale... nie chcę tu żyć. Chcę odejść, odejść... gdzieś
indziej.
- Mam rozumieć, że chcesz... żebym
poszedł z tobą?
Yuuichi spuścił
wzrok w dół, jednak nieśmiało kiwnął głową. W umyśle
Shunsuke toczyła się istna batalia. Czy po tym, czego się
dowiedział, potrafiłby od tak wrócić do domu? Czy mógłby
udawać, że to nigdy nie miało miejsca? Spojrzeć matce w oczy, gdy
widział jej głowę turlającą się po ziemi? Z drugiej strony
jeśli ucieknie razem z Yuuichim, to czy nie rozgrzeszy go? Nie
pozwoli mu uciec od odpowiedzialności? Czy powinien go powstrzymać?
Spojrzał na oplatające go szkarłatne nitki, które niczym bezgłowe
węże ciągnęły go w stronę Yuuichiego i po raz kolejny, ostatni
już wiedział, co powinien uczynić.
- Vamos cantar, Yuuichi - wyszeptał i
chwycił chłopaka za rękę. Brązowe oczy rozjaśniły się na
chwilę, a sekundę później obaj zniknęli w rozbłysku płomieni,
przy rytmie latynoskiej muzyki.
Miasto faktycznie wróciło do stanu,
w jakim było przed całym zamieszaniem... z jednym wyjątkiem. O
dzieciach imieniem Shunsuke i Yuuichi nie słyszał nikt.
Świetna nazwa xd I pikny szablon.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia z przenoszeniem~
I włącz anonimce~