sobota, 23 stycznia 2016

Lamento Tre

Konoe zaczynał mieć dość. Ilekroć wyjdzie z pokoju i wróci, Raia nie ma, a przecież kto by się fatygował zostawieniem wiadomości. Wystarczyłoby zwykle "wrócę" na jednej, małej karteczce, ale niee, trzeba wkurzać Konoe, bo przecież każdy kot chodzi własnymi ścieżkami, a Rai nie będzie mu się spowiadał z tego, gdzie był... A gdyby wplątał się w walkę z Sangą? Bez niego nie ma szans! Konoe wkurzał się coraz bardziej. Końcówka jego ogona nerwowo machała na prawo i lewo, położył po sobie uszy ze złością i obnażył kły. Dopiero kiedy zrozumiał, że warczy na powoli gasnący, świecący liść usiadł na łóżku i westchnął. Złość nie osłabła, ale planował jak się wyżyć na tym zimnym, aroganckim kocie. Nagle w pokoju coś zaczęło się świecić, aż zapłonął szkarłatny jak krew ogień. Konoe całe futerko się zjeżowiło na to niespodziewane zjawisko. Jego lęk przed ogniem kazał mu wycofać się pod ścianę, jednak ten wkrótce zgasł, a pośrodku pokoju stał Razel. Konoe gapił się na niego w osłupieniu.
- ...Co tutaj robisz? - zapytał zirytowany.
- Hm? Konoe... - mruknął Razel - Czułem, że ktoś odczuwa silny gniew, więc przybyłem... Nie sądziłem jednak, że to ty.
Trybiki w głowie brązowego kota potrzebowały chwili, by zaskoczyć. No tak - demony by odzyskać nieco mocy wypełniają zlecenia dla kotów w zamian za energię płynącą z ich emocji. Czyżby złość na Raia przywołała Razela?
- Twoje emocje są silniejsze niż innych - odparł demon, jakby czytając mu w myślach - Więc wystarczy mniejsze natężenie, żebyśmy mogli z niego skorzystać.
- ...Czy to oznacza, że podczas seksu przywołam Verga? - zapytał z nagłym lękiem Konoe, już widząc sytuację w głowie.
- Niewykluczone - uśmiechnął się Razel.
- A znając jego jakże wielką taktowność... - Konoe oblał się zimnym potem.
Nadal kuląc się pod ścianą wyobrażał sobie komentarz Verga, demona pożądania, gdy nagle wyczerpała się energia wskazującego liścia i w pokoju zapadła ciemność. Na dworze było zbyt zimno, by otwierać okno, Konoe westchnął więc, nie mając ochoty siedzieć w ciemności. Co by tu ze sobą...
- Ssss - zasyczał gwałtownie, gdy pokój rozświetlił płomień.
Na dłoni Razela płonął niewielki ognik. Konoe zareagował instynktownie, teraz jednak położył uszy po sobie, zawstydzony. Nie koniecznie chciał pokazywać demonowi, że boi się jego żywiołu. Razel jednak obdarzył go badawczym spojrzeniem, po czym otworzył usta.
- Boisz się ognia? - zapytał cicho.
Zapadła długa, bardzo wymowna cisza. Konoe zbierał się w sobie, żeby zaprzeczyć, jednak czuł że demon i tak już dawno wyczuł wszystkie emocje kłębiące się w jego wnętrzu. Znów zapłonął w nim gniew - gdyby nie Rai, to by się nie złościł, Razel by nie przybył i nie poznał jego słabości. To wszystko wina tego głupiego, aroganckiego, przystojnego- tfu, brzydkiego jak noc listopadowa kota... Aghhh, to takie frustrująceee!
- Czuję, że jeśli jeszcze trochę pogadamy, wysunę się na prowadzenie w rankingu zgromadzonej energii - wymruczał Razel, siadając na łóżku Raia. Razem z nim przybył płomień, który Konoe bacznie obserwował.
- Macie ranking? - zapytał, zanim ugryzł się w język.
- Tak - odparł spokojnie Razel, zawieszając płomień nieco dalej w powietrzu - Jak na razie prowadzi Kaltz.
Demon smutku? Nie wygląda na pracusia, a tu się okazuje że ma ręce pełne roboty. Na swój sposób to oczywiste. W tych czasach, kiedy nikt nie może być pewien jutra, smutku na ulicach pod dostatkiem.
- Zwykle gdy ktoś mnie przywołuje żąda, bym wykonał dla niego zadanie. Czy ty masz takie życzenie? - zapytał ognistowłosy.
Konoe zamarł w bezruchu. Nie ma żadnego pragnienia - jak Rai wróci, sam na niego nakrzyczy. Ale jednak ma opcję poproszenia, by demon coś dla niego zrobił. Nie powinien tego wykorzystać? Tylko gdzie leży granica co Razel zrobi, a czego odmówi?
- A czego mogę sobie zażyczyć? - zapytał ostrożnie brązowy kot.
- Wielu rzeczy - uśmiechnął się szelmowsko demon - Przeważnie koty żądają czyjejś śmierci albo krzywdy. W twoim przypadku jednak nie wyczuwam pragnienia zemsty, a z samej rozmowy czerpię więcej energii niż z furii innego kota... Więc wybieraj.
To wymaga długiego zastanowienia. Razel może spełnić jego życzenie, dlatego nie może wybrać bezmyślnie. Gdy tak patrzył na błękitne oczy oświetlone płomieniem do głowy przychodziły mu różne, dzikie pomysły, jednak odrzucał je kręcąc głową. Rai by go zatłukł, gdyby COŚ się stało w ich pokoju. Z drugiej strony, Rai robi co chce - dlaczego Konoe nie może? Znów zawrzał w nim gniew, a Razel uśmiechnął się szeroko.
- Może ogień... - wymruczał w końcu brązowy kot, odrzuciwszy inne opcje.
Czy demon może go wyleczyć z lęku przed ogniem? Małe szanse, jednak spojrzał na Razela oczekująco. Ten chyba zrozumiał, o co Konoe chodzi, a w jego oczach tańczyły rozbawione ogniki. Cały ognistowłosy był niczym uosobienie płomieni.
- Myślisz, że jeśli mnie przyjmiesz, to zaakceptujesz również ogień? - zapytał cicho demon, patrząc mu prosto w oczy.
Czy on słyszał również te myśli, które Konoe odrzucił? To, że demon jest super przystojny nie ulega wątpliwości, ale nie będzie się aż tak spoufalał z wrogiem... Po chwili jednak brązowowłosy potrząsnął głową, odrzucając zbereźne myśli. Razel na pewno nie to miał na myśli.
- W jakim sensie przyjmę? - zapytał, machając ogonem z zażenowaniem. Nie potrafił nie myśleć o tym, kiedy usłyszał jak brzmią jego własne słowa.
- Gdybym miał swoją moc, oznaczałoby to zatracenie się w gniewie - odparł spokojnie Razel - Ale ponieważ ich nie mam, to fi-
- Nie kończ.
Razel uśmiechnął się tylko z odpowiedzi. Konoe patrzył na niego czerwony od uszu po końcówkę ogona. Nie myśl o jego seksownym uśmiechu. Rai cię zabije. Nawet wmawianie sobie tego niewiele mu dawało. Samo wspomnienie białego kota sprawiało, że miał ochotę zrobić mu na złość, i jeszcze dać się przyłapać. Zirytowany kiwnął Razelowi głową.
- Przyjmę cię - warknął - Ale masz tylko... usunąć... mój lęk!
- Zrozumiałem - rzekł spokojnie ognistowłosy, po czym przysiadł się do Konoe na jego łóżku.
Miodowe tęczówki zatonęły w błękitnych odpowiedniczkach demona. Poczuł ciepło palców Razela na policzku, i niemal podskoczył gdy ujrzał płomień pomiędzy nimi.
- C-Co ty...
Nie zdążył dokończyć gdy Razel go pocałował. Jego długi język delikatnie się wsunął do ust Konoe, jednak on tego nawet nie zauważał. Płonął. Czuł, jakby cała jego postać stanęła w płomieniach, jakby połknął ten czerwony żywioł i dał się mu pochłonąć. Świetnie całuje. Przemknęło mu przez myśl, jednak i to wkrótce zniknęło w ogniu. Czuł jakby całą wieczność spędził w czerwonym świecie gdy nagle wrócił mu kontakt z rzeczywistością. Otworzył oczy, by ujrzeć Razela patrzącego na niego z rozbawieniem. W drzwiach stał Rai, z zimną furią w oczach. Konoe delikatnie dotknął swoich wciąż płonących warg, i poczuł wilgoć. Razel go ugryzł.
- Dziękuję za posiłek - mruknął demon, a chwilę później już go nie było.
Cały gniew Konoe wyparował. Zostało tylko to ciepłe uczucie, że skoro przeżył pocałunek z uosobieniem ognia, to żywioł ten może mu nagwizdać.

- Dobrze się bawisz? - rozległ się spokojny głos za plecami Razela.
Kaltz, demon smutku, powoli wszedł w światło nocnego księżyca.
- Wyśmienicie - odparł spokojnie ognistowłosy, obdarzając kolegę spojrzeniem.
- Pozostali się burzą, że wychodzisz przed szereg.
- Konoe sam do mnie lgnie. Mam mu odmówić?
Kaltz nie odpowiedział. Razel machnął ogonem i odwrócił się plecami do błękitnowłosego.
Już nie zapomni tego pocałunku. Przyjdzie po więcej.
Pełen samozadowolenia stał na dachu i wsłuchiwał się w gniew Raia. Nieważne, co się wydarzy. Zwyciężył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz