Konoe zaczynał
mieć dość. Ilekroć wyjdzie z pokoju i wróci, Raia nie ma, a
przecież kto by się fatygował zostawieniem wiadomości.
Wystarczyłoby zwykle "wrócę" na jednej, małej
karteczce, ale niee, trzeba wkurzać Konoe, bo przecież każdy kot
chodzi własnymi ścieżkami, a Rai nie będzie mu się spowiadał z
tego, gdzie był... A gdyby wplątał się w walkę z Sangą? Bez
niego nie ma szans! Konoe wkurzał się coraz bardziej. Końcówka
jego ogona nerwowo machała na prawo i lewo, położył po sobie uszy
ze złością i obnażył kły. Dopiero kiedy zrozumiał, że warczy
na powoli gasnący, świecący liść usiadł na łóżku
i westchnął. Złość nie osłabła, ale planował jak się wyżyć
na tym zimnym, aroganckim kocie. Nagle w pokoju coś zaczęło się
świecić, aż zapłonął szkarłatny jak krew ogień. Konoe całe
futerko się zjeżowiło na to niespodziewane zjawisko. Jego lęk
przed ogniem kazał mu wycofać się pod ścianę, jednak ten wkrótce
zgasł, a pośrodku pokoju stał Razel. Konoe gapił się na niego w
osłupieniu.
- ...Co tutaj robisz? - zapytał
zirytowany.
- Hm? Konoe... - mruknął Razel -
Czułem, że ktoś odczuwa silny gniew, więc przybyłem... Nie
sądziłem jednak, że to ty.
Trybiki w głowie brązowego kota
potrzebowały chwili, by zaskoczyć. No tak - demony by odzyskać
nieco mocy wypełniają zlecenia dla kotów w zamian za energię
płynącą z ich emocji. Czyżby złość na Raia przywołała
Razela?
- Twoje emocje są silniejsze niż
innych - odparł demon, jakby czytając mu w myślach - Więc
wystarczy mniejsze natężenie, żebyśmy mogli z niego skorzystać.
- ...Czy to oznacza, że podczas seksu
przywołam Verga? - zapytał z nagłym lękiem Konoe, już widząc
sytuację w głowie.
- Niewykluczone - uśmiechnął się
Razel.
- A znając jego jakże wielką
taktowność... - Konoe oblał się zimnym potem.
Nadal kuląc się pod ścianą
wyobrażał sobie komentarz Verga, demona pożądania, gdy nagle
wyczerpała się energia wskazującego liścia i w pokoju zapadła
ciemność. Na dworze było zbyt zimno, by otwierać okno, Konoe
westchnął więc, nie mając ochoty siedzieć w ciemności. Co by tu
ze sobą...
- Ssss - zasyczał gwałtownie, gdy
pokój rozświetlił płomień.
Na dłoni Razela płonął niewielki
ognik. Konoe zareagował instynktownie, teraz jednak położył uszy
po sobie, zawstydzony. Nie koniecznie chciał pokazywać demonowi, że
boi się jego żywiołu. Razel jednak obdarzył go badawczym
spojrzeniem, po czym otworzył usta.
- Boisz się ognia? - zapytał cicho.
Zapadła długa,
bardzo wymowna cisza. Konoe zbierał się w sobie, żeby
zaprzeczyć, jednak czuł że demon i tak już dawno wyczuł
wszystkie emocje kłębiące się w jego wnętrzu. Znów zapłonął
w nim gniew - gdyby nie Rai, to by się nie złościł, Razel by nie
przybył i nie poznał jego słabości. To wszystko wina tego
głupiego, aroganckiego, przystojnego- tfu, brzydkiego jak noc
listopadowa kota... Aghhh, to takie frustrująceee!
- Czuję, że jeśli jeszcze trochę
pogadamy, wysunę się na prowadzenie w rankingu zgromadzonej energii
- wymruczał Razel, siadając na łóżku Raia. Razem z nim przybył
płomień, który Konoe bacznie obserwował.
- Macie ranking? - zapytał, zanim
ugryzł się w język.
- Tak - odparł spokojnie Razel,
zawieszając płomień nieco dalej w powietrzu - Jak na razie
prowadzi Kaltz.
Demon smutku? Nie wygląda na
pracusia, a tu się okazuje że ma ręce pełne roboty. Na swój
sposób to oczywiste. W tych czasach, kiedy nikt nie może być
pewien jutra, smutku na ulicach pod dostatkiem.
- Zwykle gdy ktoś mnie przywołuje
żąda, bym wykonał dla niego zadanie. Czy ty masz takie życzenie?
- zapytał ognistowłosy.
Konoe zamarł w bezruchu. Nie ma
żadnego pragnienia - jak Rai wróci, sam na niego nakrzyczy. Ale
jednak ma opcję poproszenia, by demon coś dla niego zrobił. Nie
powinien tego wykorzystać? Tylko gdzie leży granica co Razel zrobi,
a czego odmówi?
- A czego mogę sobie zażyczyć? -
zapytał ostrożnie brązowy kot.
- Wielu rzeczy - uśmiechnął się
szelmowsko demon - Przeważnie koty żądają czyjejś śmierci albo
krzywdy. W twoim przypadku jednak nie wyczuwam pragnienia zemsty, a z
samej rozmowy czerpię więcej energii niż z furii innego kota...
Więc wybieraj.
To wymaga długiego zastanowienia.
Razel może spełnić jego życzenie, dlatego nie może wybrać
bezmyślnie. Gdy tak patrzył na błękitne oczy oświetlone
płomieniem do głowy przychodziły mu różne, dzikie pomysły,
jednak odrzucał je kręcąc głową. Rai by go zatłukł, gdyby COŚ
się stało w ich pokoju. Z drugiej strony, Rai robi co chce -
dlaczego Konoe nie może? Znów zawrzał w nim gniew, a Razel
uśmiechnął się szeroko.
- Może ogień... - wymruczał w końcu
brązowy kot, odrzuciwszy inne opcje.
Czy demon może go wyleczyć z lęku
przed ogniem? Małe szanse, jednak spojrzał na Razela oczekująco.
Ten chyba zrozumiał, o co Konoe chodzi, a w jego oczach tańczyły
rozbawione ogniki. Cały ognistowłosy był niczym uosobienie
płomieni.
- Myślisz, że jeśli mnie
przyjmiesz, to zaakceptujesz również ogień? - zapytał cicho
demon, patrząc mu prosto w oczy.
Czy on słyszał również te myśli,
które Konoe odrzucił? To, że demon jest super przystojny nie ulega
wątpliwości, ale nie będzie się aż tak spoufalał z wrogiem...
Po chwili jednak brązowowłosy potrząsnął głową, odrzucając
zbereźne myśli. Razel na pewno nie to miał na myśli.
- W jakim sensie przyjmę? - zapytał,
machając ogonem z zażenowaniem. Nie potrafił nie myśleć o tym,
kiedy usłyszał jak brzmią jego własne słowa.
- Gdybym miał swoją moc, oznaczałoby
to zatracenie się w gniewie - odparł spokojnie Razel - Ale ponieważ
ich nie mam, to fi-
- Nie kończ.
Razel uśmiechnął
się tylko z odpowiedzi. Konoe patrzył na niego czerwony od uszu po
końcówkę ogona. Nie myśl o jego
seksownym uśmiechu. Rai cię zabije. Nawet
wmawianie sobie tego niewiele mu dawało. Samo wspomnienie białego
kota sprawiało, że miał ochotę zrobić mu na złość, i jeszcze
dać się przyłapać. Zirytowany kiwnął Razelowi głową.
- Przyjmę cię - warknął - Ale masz
tylko... usunąć... mój lęk!
- Zrozumiałem - rzekł spokojnie
ognistowłosy, po czym przysiadł się do Konoe na jego łóżku.
Miodowe tęczówki zatonęły w
błękitnych odpowiedniczkach demona. Poczuł ciepło palców Razela
na policzku, i niemal podskoczył gdy ujrzał płomień pomiędzy
nimi.
- C-Co ty...
Nie
zdążył dokończyć gdy Razel go pocałował. Jego długi język
delikatnie się wsunął do ust Konoe, jednak on tego nawet nie
zauważał. Płonął. Czuł, jakby cała jego postać stanęła w
płomieniach, jakby połknął ten czerwony żywioł i dał się mu
pochłonąć. Świetnie całuje.
Przemknęło
mu przez myśl, jednak i to wkrótce zniknęło w ogniu. Czuł jakby
całą wieczność spędził w czerwonym świecie gdy nagle wrócił
mu kontakt z rzeczywistością. Otworzył oczy, by ujrzeć Razela
patrzącego na niego z rozbawieniem. W drzwiach stał Rai, z zimną
furią w oczach. Konoe delikatnie dotknął swoich wciąż płonących
warg, i poczuł wilgoć. Razel go ugryzł.
- Dziękuję za posiłek - mruknął
demon, a chwilę później już go nie było.
Cały gniew Konoe wyparował. Zostało
tylko to ciepłe uczucie, że skoro przeżył pocałunek z
uosobieniem ognia, to żywioł ten może mu nagwizdać.
- Dobrze się bawisz? - rozległ się
spokojny głos za plecami Razela.
Kaltz, demon smutku, powoli wszedł w
światło nocnego księżyca.
- Wyśmienicie - odparł spokojnie
ognistowłosy, obdarzając kolegę spojrzeniem.
- Pozostali się burzą, że
wychodzisz przed szereg.
- Konoe sam do mnie lgnie. Mam mu
odmówić?
Kaltz nie odpowiedział. Razel machnął
ogonem i odwrócił się plecami do błękitnowłosego.
Już nie zapomni tego pocałunku.
Przyjdzie po więcej.
Pełen
samozadowolenia stał na dachu i wsłuchiwał się w gniew Raia.
Nieważne, co się wydarzy. Zwyciężył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz