sobota, 23 stycznia 2016

Słońce za chmurami

Siedząc w swoim pokoju Souma wyglądał przez okno. Boleśnie świadom tego, która jest godzina walczył sam ze sobą. Iść? Nie iść? Powinien iść. Ale nie chciał. Pokaz, jaki urządził Eizan ostudził jego waleczne serce. Kto robi coś takiego? Kto się zgodził, by zaszły takie zmiany? Przy tej ostatniej myśli mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Nie potrafił tego zrozumieć. Zniszczą ich dormitorium, ich dom. Zniszczą całą akademię...
- A ja nic nie mogę zrobić...! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, uderzając pięścią w ścianę.
Nastawione przypomnienie zaczęło się głośno wydzierać. Jeśli chce zdążyć na czas, musi się zacząć zbierać. Jeszcze przez chwilę walczył z myślami, znosząc irytujący dźwięk przypominacza, po czym brutalnie wyłączył aplikację i niechętnie zaczął się przygotowywać. Pójdzie. Będzie się zachowywał dobrze. Na spokojnie zapyta. Kogo on chce oszukać?

Nagle pozbawiony energii, jakby wraz z poskromieniem frustracji zamknął również cały swój wigor, powoli wlókł nogę za nogą w stronę znajomego budynku. Należąca do Kugi kuchnia stanowiła ogromną kondygnację złożoną z kilku skrzydeł i co najmniej dwudziestu gigantycznych sal, po brzegi wypełnionych nowoczesnymi przyrządami do gotowania. Portierka nawet nie pytała, tylko skinęła mu głową i wskazała na kuchnię numer 14. To właśnie tam znajdzie blondyna. Z nieobecnym wzrokiem Souma podziękował jej kiwnięciem głowy i udał się na piętro. Wskazana sala była ulubioną salą Kugi, w której "miał dobre pomysły na nowe potrawy". Te same nowe potrawy, które teraz każdy w Tootsuki będzie musiał kopiować. Te same, które są zakazane dla uczniów nie należących do Elitarnej Dziesiątki. Nie. Nie możesz mu robić wyrzutów. Przełknął gorycz zbierającą się w jego gardle i stanął przed drzwiami do kuchni numer 14. Zawahał się chwilę przed naciśnięciem klamki, jednak w końcu wziął głęboki oddech i z wysiłkiem otworzył ciężkie odrzwia.
- Hm? Ou, Yuki-chin! Spóźniłeś się, już myślałem, że nie przyjdziesz - Kuga zachowywał się jakby nic się nie stało.
- Wybacz. Zasiedziałem się nieco - podszedł do stojącego przed kuchenką blondyna i delikatnie cmoknął go w policzek.
- Mąż przemówił do żony "Wybacz, że się spóźniłem!" "To już kolejny raz! Czy ty mnie zdradzasz?!" "Nigdy! Jesteś dla mnie całym światem!"...
- Oi, nie potrzebujemy narracji - Kuga nawet się nie odwrócił, by upomnieć Rindou siedzącą na krześle za nim.
- Huhuhu~ A już myślałam, że zapytasz "Czy to prawda, Yukihira...?!"
- Naoglądałaś się za dużo dram - skomentował to Souma, uśmiechając się lekko do dziewczyny.
Zdjął bluzę i położył ją obok rzeczy Rindou. Jeśli będzie tak jak zwykle, Kuga za chwilę powinien skończyć, a wtedy zostawią starszą dziewczynę i pójdą się przejść. Jak zwykle będzie opowiadał o tym, jak było na zajęciach i co robili w dormitorium, po czym wysłucha narzekania Kugi na okropnych starszych kolegów, masę papierkowej roboty dla Dziesiątki oraz lenistwo członków klubu chińskiego żarcia. Usiłował uśmiechnąć się do swoich myśli, jednak nie potrafił znaleźć motywacji. Z grobową miną usiadł na drugim krześle w sali i beznamiętnie obserwował plecy Kugi.

Zapadła cisza przerywana tylko skwierczeniem na patelni.
- Co gotujesz? - zapytał w końcu Souma, wyczuwając zapach kurczaka i prażonych orzechów.
- Myślę nad sosem do kurczaka gong bao... Zastanawiam się, które składniki wymienić... - wymruczał Kuga.
- Mięso zostawiasz jak jest?
- Zamiast smażyć je w ruchu postawiłem na suche smażenie... To też zmienia chili... Dlatego muszę zmienić sos, by to zrównoważyć...
Miał na końcu języka "Mogę spróbować?" jednak powstrzymał się. Kuga zwykle odrzuca jego propozycje pomocy, mówiąc że ma język nie przystosowany do kuchni syczuańskiej. Poniekąd jest to prawda, dlatego Yukihira nie kłóci się za bardzo, ale czasem wystarczy że zagada chłopaka, a ten znajduje upragnione rozwiązanie.
- Aghh, mam pustkę w głowie! Zmieniłem bulion drobiowy na wieprzowy...
- Nie przemęczaj się tak, Kuga~
- Zatłukę cię, Rindou!
- Senpai - mordercze spojrzenie dziewczyny zmroziłoby serce demona.
- Senpai...
- No to kończymy~? - wstała i otrzepała spódniczkę.
- Ale ja jeszcze nie-
- Baaaj!
I już jej nie było. Chwyciła swoje rzeczy i zniknęła z kuchni. Kuga patrzył za nią ogłupiałym wzrokiem, jakby do niego nie dotarło że się zmyła.
- Zatłukę tą babę... - mruknął pod nosem, po czym odwrócił się do Soumy i wskazał na puste, używane garnki - Pomożesz mi z tym?
- Mhm.
Bez zbędnego gadania zabrał się do roboty. Tak się na tym skupił, że nie czuł zdziwionego spojrzenia brązowych oczu, które śledziły każdy jego ruch. Beznamiętnie zmywał garnki, stojąc tyłem do Kugi.
- Yuki-chin... Coś nie tak? - chłopak zaszedł go od tyłu i objął w pasie.
Souma ugryzł się w język. Przecież by mi powiedział, prawda...? Od razu by do mnie przybiegł albo zadzwonił. Nie ma z tym nic wspólnego.
- Heeej... - zęby Kugi skubnęły jego wgłębienie między szyją a ramieniem.
Jakże słaby się stałem, że jedyne co robię to chodzę i obwiniam ludzi... Muszę znaleźć sposób na walkę o nasze dormitorium. Muszę... Po całym ciele Soumy przeszedł bolesny dreszcz, gdy Kuga mocno ugryzł go w ucho.
- Hej, słuchasz ty mnie? - blondyn wybitnie domagał się uwagi.
- ...Co mówiłeś?
- Nie słuchałeś! Pytałem się, czy coś nie tak... Jakiś taki cichy dzisiaj jesteś. To do ciebie nie podobne.
Oho. Oto i temat-mina. Wiedział, że najłatwiej będzie po prostu zapytać, ale z jakiegoś powodu nie chciał usłyszeć odpowiedzi. Dokończył płukanie garnka który trzymał w rękach i wytarł dłonie w ręcznik. Następnie odwrócił głowę w stronę blondyna i delikatnie ujął obejmujące go ramiona.
- Jestem tylko nieco zmęczony. Te wszystkie rewelacje...
- Hm? Martwisz się tą zmianą zasad? Zjebali z tym po całości... W sumie to szkoda, że nie było mnie na tym zebraniu. Może mógłbym nagadać tym tumanom, żeby nie wariowali...
Nieświadomie zacisnął dłonie. Czyli... Kugi naprawdę tam nie było... Ulżyło mu do tego stopnia, że przekręcił się by pocałować blondyna. Kuga nie protestował, więc zarzucił mu ręce na szyję i przyciągnął go do siebie. Gdy przerwali pocałunek położył mu głowę na ramieniu i wtulił się w drugiego chłopaka.
- Nie wiem, co robić... - wyszeptał Souma.
Kuga zesztywniał. Sztywno objął rudowłosego i poklepał go po plecach, jednak takie zachowanie tak nie pasowało do Yukihiry, że w głowie tworzyły mu się scenariusze kataklizmów, które musiały zaistnieć by doprowadzić chłopaka do takiego stanu.
- Hej... Nie wiem, co się dzieje, ale będzie dobrze, wiesz? W-W końcu nie ma wyzwania, któremu byś nie sprostał...? - Kuga nieco niezręcznie głaskał go po głowie w niezdarnej próbie pocieszania. Nigdy nie był w tym dobry i nie wiedział, co zrobić. Zwłaszcza ze zwykle radosnym i energetycznym Soumą. Mógł tylko walić pustymi, oklepanymi frazesami.
- Gdybyś z góry wiedział, że przegrasz bitwę o miejsce, które jest twoim domem, co byś zrobił?
Pytanie zamroziło atmosferę w kuchni. Piana nadal pływała na powierzchni, garnki nadal moczyły się w wodzie ale powietrze zdawało się zastygnąć w bezruchu. Kuga powoli rozumiał, co się stało i przeklął w myślach tego gnojka Eizana. Mimo to nadal nie wiedział, co powiedzieć. Zwykłe "wszystko będzie dobrze" brzmiało tak jałowo, że nawet go nie brał pod uwagę. W końcu poczuł, że mózg mu się przegrzewa i westchnął zirytowany.
- Nie wiem. Ale wiem, że Yuki-chin który wyzwał mnie na pojedynek mimo praktycznie zerowych szans na zwycięstwo nie łaziłby jak zbity pies, tylko wyzwał swojego przeciwnika.
- Ale shokugeki...
- Walić shokugeki. Nawet jeśli przegrasz to co z tego? Wyleją cię? Przygarnę cię do mojego pokoju i będę ci przemycał przepisy. Mam dużo kuchni, zmieścimy się we dwóch.
W złotych oczach Soumy pojawiła się iskierka życia. On... Kuga ma rację. Co z tego, że go wyleją? Ma siedzieć i patrzeć? Nawet jeśli wie, że przegra, musi wyzwać swojego przeciwnika! Miał ochotę sprzedać sobie plaskacza za to, że pogrążył się w depresji zamiast walczyć. Z tej radości cmoknął Kugę w ucho, w policzek i w końcu w usta.
- Nie wierzę, że mój chłopak dał się złamać czymś takim. Liczyłem na coś więcej, wiesz? Chyba powinienem z tobą zerwać - Kuga patrzył na niego zadowolony z siebie.
- Nie możesz. Obiecałeś, że mnie przygarniesz jak już mnie wyleją.
- Zostaniesz moim niewolnikiem. Przywiążę cię do łóżka i będę w ciebie wlewał sos do kurczaka gong bao.
Souma ponownie cmoknął Kugę, po czym wyswobodził się z objęć blondyna.
- I żeby mi to był ostatni raz, gdy trzeba cię pocieszać. Już myślałem, że zaczniesz ryczeć - mruknął chłopak.
- Tak jest - promienny uśmiech Soumy utwierdził Kugę w przekonaniu, że jednak kocha tego idiotę.
- No, to teraz, czym masz zamiar walczyć z Eizanem?
- Kurczakiem jidori. Zrobię gyozę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz