Siedząc w swoim pokoju Souma wyglądał
przez okno. Boleśnie świadom tego, która jest godzina walczył sam
ze sobą. Iść? Nie iść? Powinien iść. Ale nie chciał. Pokaz,
jaki urządził Eizan ostudził jego waleczne serce. Kto robi coś
takiego? Kto się zgodził, by zaszły takie zmiany? Przy tej
ostatniej myśli mimowolnie zacisnął dłonie w pięści. Nie
potrafił tego zrozumieć. Zniszczą ich dormitorium, ich dom.
Zniszczą całą akademię...
- A ja nic nie mogę zrobić...! -
wysyczał przez zaciśnięte zęby, uderzając pięścią w ścianę.
Nastawione przypomnienie zaczęło się
głośno wydzierać. Jeśli chce zdążyć na czas, musi się zacząć
zbierać. Jeszcze przez chwilę walczył z myślami, znosząc
irytujący dźwięk przypominacza, po czym brutalnie wyłączył
aplikację i niechętnie zaczął się przygotowywać. Pójdzie.
Będzie się zachowywał dobrze. Na spokojnie zapyta. Kogo on chce
oszukać?
Nagle pozbawiony
energii, jakby wraz z poskromieniem frustracji zamknął również
cały swój wigor, powoli wlókł nogę za nogą w stronę znajomego
budynku. Należąca do Kugi kuchnia stanowiła ogromną kondygnację
złożoną z kilku skrzydeł i co najmniej dwudziestu gigantycznych
sal, po brzegi wypełnionych nowoczesnymi przyrządami do gotowania.
Portierka nawet nie pytała, tylko skinęła mu głową i wskazała
na kuchnię numer 14. To właśnie tam znajdzie blondyna. Z
nieobecnym wzrokiem Souma podziękował jej kiwnięciem głowy i udał
się na piętro. Wskazana sala była ulubioną salą Kugi, w której
"miał dobre pomysły na nowe potrawy". Te same nowe
potrawy, które teraz każdy w Tootsuki będzie musiał kopiować. Te
same, które są zakazane dla uczniów nie należących do Elitarnej
Dziesiątki. Nie. Nie możesz mu robić
wyrzutów. Przełknął
gorycz zbierającą się w jego gardle i stanął przed drzwiami do
kuchni numer 14. Zawahał się chwilę przed naciśnięciem klamki,
jednak w końcu wziął głęboki oddech i z wysiłkiem otworzył
ciężkie odrzwia.
- Hm? Ou, Yuki-chin! Spóźniłeś
się, już myślałem, że nie przyjdziesz - Kuga zachowywał się
jakby nic się nie stało.
- Wybacz. Zasiedziałem się nieco -
podszedł do stojącego przed kuchenką blondyna i delikatnie cmoknął
go w policzek.
- Mąż przemówił do żony "Wybacz,
że się spóźniłem!" "To już kolejny raz! Czy ty mnie
zdradzasz?!" "Nigdy! Jesteś dla mnie całym światem!"...
- Oi, nie potrzebujemy narracji - Kuga
nawet się nie odwrócił, by upomnieć Rindou siedzącą na krześle
za nim.
- Huhuhu~ A już myślałam, że
zapytasz "Czy to prawda, Yukihira...?!"
- Naoglądałaś się za dużo dram -
skomentował to Souma, uśmiechając się lekko do dziewczyny.
Zdjął bluzę i położył ją obok
rzeczy Rindou. Jeśli będzie tak jak zwykle, Kuga za chwilę
powinien skończyć, a wtedy zostawią starszą dziewczynę i pójdą
się przejść. Jak zwykle będzie opowiadał o tym, jak było na
zajęciach i co robili w dormitorium, po czym wysłucha narzekania
Kugi na okropnych starszych kolegów, masę papierkowej roboty dla
Dziesiątki oraz lenistwo członków klubu chińskiego żarcia.
Usiłował uśmiechnąć się do swoich myśli, jednak nie potrafił
znaleźć motywacji. Z grobową miną usiadł na drugim krześle w
sali i beznamiętnie obserwował plecy Kugi.
Zapadła cisza przerywana tylko
skwierczeniem na patelni.
- Co gotujesz? - zapytał w końcu
Souma, wyczuwając zapach kurczaka i prażonych orzechów.
- Myślę nad sosem do kurczaka gong
bao... Zastanawiam się, które składniki wymienić... - wymruczał
Kuga.
- Mięso zostawiasz jak jest?
- Zamiast smażyć je w ruchu
postawiłem na suche smażenie... To też zmienia chili... Dlatego
muszę zmienić sos, by to zrównoważyć...
Miał
na końcu języka "Mogę spróbować?" jednak powstrzymał
się. Kuga zwykle odrzuca jego propozycje pomocy, mówiąc że ma
język nie przystosowany do kuchni syczuańskiej. Poniekąd jest to
prawda, dlatego Yukihira nie kłóci się za bardzo, ale czasem
wystarczy że zagada chłopaka, a ten znajduje upragnione
rozwiązanie.
- Aghh, mam pustkę w głowie!
Zmieniłem bulion drobiowy na wieprzowy...
- Nie przemęczaj się tak, Kuga~
- Zatłukę cię, Rindou!
- Senpai - mordercze spojrzenie
dziewczyny zmroziłoby serce demona.
- Senpai...
- No to kończymy~? - wstała i
otrzepała spódniczkę.
- Ale ja jeszcze nie-
- Baaaj!
I już jej nie było. Chwyciła swoje
rzeczy i zniknęła z kuchni. Kuga patrzył za nią ogłupiałym
wzrokiem, jakby do niego nie dotarło że się zmyła.
- Zatłukę tą babę... - mruknął
pod nosem, po czym odwrócił się do Soumy i wskazał na puste,
używane garnki - Pomożesz mi z tym?
- Mhm.
Bez zbędnego gadania zabrał się do
roboty. Tak się na tym skupił, że nie czuł zdziwionego spojrzenia
brązowych oczu, które śledziły każdy jego ruch. Beznamiętnie
zmywał garnki, stojąc tyłem do Kugi.
- Yuki-chin... Coś nie tak? - chłopak
zaszedł go od tyłu i objął w pasie.
Souma
ugryzł się w język. Przecież
by mi powiedział, prawda...? Od razu by do mnie przybiegł albo
zadzwonił. Nie ma z tym nic wspólnego.
- Heeej... - zęby Kugi skubnęły
jego wgłębienie między szyją a ramieniem.
Jakże słaby
się stałem, że jedyne co robię to chodzę i obwiniam ludzi...
Muszę znaleźć sposób na walkę o nasze dormitorium. Muszę... Po
całym ciele Soumy przeszedł bolesny dreszcz, gdy Kuga mocno ugryzł
go w ucho.
- Hej, słuchasz ty mnie? - blondyn
wybitnie domagał się uwagi.
- ...Co mówiłeś?
- Nie słuchałeś! Pytałem się, czy
coś nie tak... Jakiś taki cichy dzisiaj jesteś. To do ciebie nie
podobne.
Oho. Oto i temat-mina. Wiedział, że
najłatwiej będzie po prostu zapytać, ale z jakiegoś powodu nie
chciał usłyszeć odpowiedzi. Dokończył płukanie garnka który
trzymał w rękach i wytarł dłonie w ręcznik. Następnie odwrócił
głowę w stronę blondyna i delikatnie ujął obejmujące go
ramiona.
- Jestem tylko nieco zmęczony. Te
wszystkie rewelacje...
- Hm? Martwisz się tą zmianą zasad?
Zjebali z tym po całości... W sumie to szkoda, że nie było mnie
na tym zebraniu. Może mógłbym nagadać tym tumanom, żeby nie
wariowali...
Nieświadomie
zacisnął dłonie. Czyli... Kugi
naprawdę tam nie było... Ulżyło
mu do tego stopnia, że przekręcił się by pocałować blondyna.
Kuga nie protestował, więc zarzucił mu ręce na szyję i
przyciągnął go do siebie. Gdy przerwali pocałunek położył mu
głowę na ramieniu i wtulił się w drugiego chłopaka.
- Nie wiem, co robić... - wyszeptał
Souma.
Kuga zesztywniał. Sztywno objął
rudowłosego i poklepał go po plecach, jednak takie zachowanie tak
nie pasowało do Yukihiry, że w głowie tworzyły mu się
scenariusze kataklizmów, które musiały zaistnieć by doprowadzić
chłopaka do takiego stanu.
- Hej... Nie wiem, co się dzieje, ale
będzie dobrze, wiesz? W-W końcu nie ma wyzwania, któremu byś nie
sprostał...? - Kuga nieco niezręcznie głaskał go po głowie w
niezdarnej próbie pocieszania. Nigdy nie był w tym dobry i nie
wiedział, co zrobić. Zwłaszcza ze zwykle radosnym i energetycznym
Soumą. Mógł tylko walić pustymi, oklepanymi frazesami.
- Gdybyś z góry wiedział, że
przegrasz bitwę o miejsce, które jest twoim domem, co byś zrobił?
Pytanie
zamroziło atmosferę w kuchni. Piana nadal pływała na powierzchni,
garnki nadal moczyły się w wodzie ale powietrze zdawało się
zastygnąć w bezruchu. Kuga powoli rozumiał, co się stało i
przeklął w myślach tego gnojka Eizana. Mimo to nadal nie wiedział,
co powiedzieć. Zwykłe "wszystko będzie dobrze" brzmiało
tak jałowo, że nawet go nie brał pod uwagę. W końcu poczuł, że
mózg mu się przegrzewa i westchnął zirytowany.
- Nie wiem. Ale wiem, że Yuki-chin
który wyzwał mnie na pojedynek mimo praktycznie zerowych szans na
zwycięstwo nie łaziłby jak zbity pies, tylko wyzwał swojego
przeciwnika.
- Ale shokugeki...
- Walić shokugeki. Nawet jeśli
przegrasz to co z tego? Wyleją cię? Przygarnę cię do mojego
pokoju i będę ci przemycał przepisy. Mam dużo kuchni, zmieścimy
się we dwóch.
W złotych oczach Soumy pojawiła się
iskierka życia. On... Kuga ma rację. Co z tego, że go wyleją? Ma
siedzieć i patrzeć? Nawet jeśli wie, że przegra, musi wyzwać
swojego przeciwnika! Miał ochotę sprzedać sobie plaskacza za to,
że pogrążył się w depresji zamiast walczyć. Z tej radości
cmoknął Kugę w ucho, w policzek i w końcu w usta.
- Nie wierzę, że mój chłopak dał
się złamać czymś takim. Liczyłem na coś więcej, wiesz? Chyba
powinienem z tobą zerwać - Kuga patrzył na niego zadowolony z
siebie.
- Nie możesz. Obiecałeś, że mnie
przygarniesz jak już mnie wyleją.
- Zostaniesz moim niewolnikiem.
Przywiążę cię do łóżka i będę w ciebie wlewał sos do
kurczaka gong bao.
Souma ponownie cmoknął Kugę, po
czym wyswobodził się z objęć blondyna.
- I żeby mi to był ostatni raz, gdy
trzeba cię pocieszać. Już myślałem, że zaczniesz ryczeć -
mruknął chłopak.
- Tak jest - promienny uśmiech Soumy
utwierdził Kugę w przekonaniu, że jednak kocha tego idiotę.
- No, to teraz, czym masz zamiar
walczyć z Eizanem?
- Kurczakiem jidori. Zrobię gyozę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz