Drugiego poranka festiwalu Konoe
obudził się zdecydowanie za późno. Spędził całą noc na
wylizywaniu futerka i zamartwianiu się zupełnie bez sensu, więc
kompletnie wykończony mamrotał coś pod nosem o zbyt jasnym
księżycu. Jednocześnie, zły na własną ospałość lizał z
takim zawzięciem, że jeszcze trochę, a futerko na ramionach
wyszłoby mu i byłby jak łysy. Gdy tylko to zauważył przestał,
dokończył ubieranie się i kiepskim humorem wyszedł z pokoju.
Schodząc z piętra zastanawiał się, gdzie zniknął Rai. Z jednej
strony nie miał ochoty się z nim widzieć, z drugiej obecność
białego kota była jakąś stabilnością w szaleństwie dnia
poprzedniego. Próbując odwrócić własną uwagę spojrzał na salę
wspólną gospody, w której się zatrzymali. Całe mnóstwo
przebranych kotów rozmawiało ze sobą. Było ich mniej niż
wczoraj, jednak nadal tworzyli zgiełk w niewielkim pomieszczeniu.
Wyglądało to tak... normalnie, że już prawie udało mu się
wmówić sobie, że dzień wczorajszy był tylko snem, gdy zza pleców
dobiegł go głęboki, spokojny głos.
- Wyspałeś się?
Gdy obrócił się, jego oczy
napotkały kanapę, na której siedział Razel. Ogniste włosy demona
wyróżniały się na tle szaroburych strojów innych osób w
pomieszczeniu, a sam mężczyzna miał nieodgadniony wyraz twarzy.
Otaczająca go obojętna aura nieco zdezorientowała brązowego kota.
- Gdzie reszta waszej ferajny? -
zapytał Konoe, rozglądając się dookoła.
- Wyszli - odparł Razel.
Konoe cudem powstrzymał śmiech.
Wizja trzech demonów, które od tak sobie poszły na spacer do
miasta wydawała się być niemal absurdalna, tym bardziej iż w
skład ten wliczał się Kaltz, który do rozrywkowych gości nie
należał. Konoe niemal zatrzęsło, gdy ujrzał ich trzymających
się za łapki i skaczących jak radosne dzieci po polance. Razel
zmierzył go spojrzeniem, z którego dało się wyczytać cień
rozbawienia. Z jakiegoś powodu ten cień bardzo zwrócił uwagę
Konoe, a jego ogon zakręcił się z zainteresowaniem.
- I nie bali się od tak cię tu
zostawić? - spytał Konoe.
- Przysięgliśmy, że dopóki nie
pokonamy Leaksa, nie tkniemy cię - odparł demon.
Niestety, słowa Razela znów
przypomniały mu o niefortunnych wydarzeniach. A już sądził, że
będzie mógł wieść w miarę spokojne życie...
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie -
przemówił ognistowłosy - Wyspałeś się?
- Martwisz się o mnie?
Razel nie odpowiedział, tylko posłał
mu zdawkowany uśmiech. Z jego postury jak zwykle nic nie dało się
wyczytać, tylko biła od niego aura dominującej siły. Przypomniał
sobie przebłysk rozbawienia. Jego ciągłe otępienie po
nieprzespanej nocy sprawiło, że powiedział zanim skończył
myśleć.
- Jak na demona gniewu, jesteś
niesamowicie... obojętny? Dlaczego?
Stoicki spokój bijący od demona
tylko go zirytował. Z jakiegoś powodu, który najpewniej ubzdurał
sobie jego mózg, chciał zobaczyć w nim jakąś emocję. Czyżby
brak snu naprawdę zabierał rozum? Razel uśmiechnął się
beznamiętnie.
- Nic tak nie denerwuje jak spokój.
Coś w tych słowach tknęło Konoe.
Miał rację. On sam dawał się w to nieświadomie wciągnąć,
zapewne dostarczając demonowi mocy.
- Już ci to tłumaczyliśmy -
powiedział nagle Razel - Nie mam teraz dość mocy, by przejąć
twoją duszę, a szkoda by było pożerać takie... ciało.
Na uwagę Razela w brzuchu Konoe
zareagował jeden z węży. O dziwo, nie była to parząca sensacja
szkarłatnego węża, będącego własnością Razela, a coś
zupełnie innego...Mimo to to dziwne uczucie trwało. Ospały mózg
nie do końca rozumiał sens słów demona, jednak nie przejmował
się tym za bardzo. Nagle zaciekawiło go coś innego.
- Mogę zobaczyć wasz pokój? -
zapytał Konoe, strzygąc uszami z zaciekawieniem.
Coś mu mówiło,
że będzie wyglądał jak każdy inny, najzwyklejszy w świecie
pokój, jednak i tak był ciekaw. Może urządzili tam sobie jakieś
gniazdko? A może coś pozmieniali? Czy demony w ogóle muszą spać?
O tym, że jedzą, już się dowiedział, gdy Verg zjadł
sześciokrotność kolacji przeciętnego kota, jednak chciał
wiedzieć więcej. Poza tym spacer mógł być dobrym sposobem na
pozbycie się dziwnej sensacji w brzuchu. Razel wstał tylko i ruszył
na piętro, Konoe podążył więc za nim.
Gdy wchodził do pomieszczenia czuł
echo ekscytacji, jednak potwierdziły się jego obawy - to wyglądało
dokładnie jak jego pokój. Jedyną różnicą był fakt, że na
podłodze demony wyryły swoje runy. Zamyślony Konoe machał ogonem,
zainteresowany pochodzeniem znaków.
- Powiedzmy iż jesteśmy...
terytorialni - mruknął tylko ognistowłosy, widząc spojrzenie
brązowego kota.
W pokoju pachniało czymś... czymś.
Roślinność...? Nie potrafił określić tego zapachu, jednak
kojarzył mu się on z demonami. Po chwili zrozumiał, skąd go
pamięta.
- Tak samo pachniał wasz krąg -
mruknął, szukając na twarzy Razela potwierdzenia. Demon kiwnął
głową. Konoe westchnął, po czym rozsiadł się wygodnie na łóżku
obok ognistowłosego. Co jakiś czas zerkał na jego wyprostowaną
sylwetkę, jednak demon gniewu nadal tylko patrzył na niego. Nic się
nie zmieniło, ni jego ekspresja, ni postawa. Nagle do głowy Konoe
przyszedł dziwny pomysł.
- Mogę wiedzieć, co chcesz osiągnąć?
- zapytał Razel, gdy Konoe dźgał go w bok.
- Etto... Rozbawić cię...?
- Hm. Bawisz mnie samym faktem, że
próbujesz - mruknął Razel, obdarzając go uśmiechem.
Sukces!, pomyślał Konoe.
Przepełniony samozadowoleniem machał końcówką ogona na prawo i
lewo. Nagle kot wylądował na plecach, przyparty do łóżka przez
demona.
- Chcesz zobaczyć jak zmieniam wyraz
twarzy? - zapytał czerwonowłosy.
Niski, głęboki głos mężczyzny
wibrował w uszach Konoe. Jego aura, jak zwykle silna i dominująca
znów rozbudziła sensację w jego brzuchu. Propozycja powiedziana w
taki sposób od razu zyskuje na wartości. Coś w błękitnych oczach
demona kazało mu milczeć, gdy ich wargi delikatnie zetknęły się
ze sobą. Sensacja wariowała. W jego trzewiach rozlał się niemal
palący płomień, pochodzący zarówno od węża, jak i z innego,
nieznanego źródła.
- Masz zamiar mnie pożreć? - zapytał
Konoe, gdy przerwali.
- Nie. Już ci mówiłem, że szkoda
by było takiego ciała... - wymruczał Razel bezpośrednio do
kociego ucha.
Nieznany płomień
zapłonął pod skórą Konoe. Nie rozumiejąc tego dziwnego uczucia
patrzył tylko w niebieskie oczy, pragnąc czegoś, czego nie
potrafił nazwać. Chcę ujrzeć
pożądanie. To
krótkie zdanie pojawiło się w jego głowie. Ciepło, które
pozostawiły po sobie wargi Razela dało mu odwagę, by wplótł
palce w jego włosy i przyciągnął do kolejnego pocałunku.
Jeszcze, jeszcze...
- Stój - wyszeptał Razel, kładąc
mu palec na ustach - Nie będzie tak łatwo.
Konoe spojrzał na niego nieprzytomnym
wzrokiem. Przecież... Wystarczyło jedno spojrzenie by zobaczyć, że
tylko on płonie. Zabolało.
- Nie patrz tak na mnie - powiedział
ognistowłosy - Dam ci to, czego pragniesz...
- To brzmi jak umowa z demonem -
mruknął rozczarowany Konoe.
- Bo tym jest - uśmiechnął się
mężczyzna - Nie mogę ci zabrać duszy. Ale możesz mi ją obiecać.
- Obiecać?
Razel uniósł się na łokciach nad
kotem i obdarzył go seksownym uśmiechem
- W szczytowym momencie wyryję swoją
runę na twojej duszy. Będzie niewidoczna, nawet dla demonicznej
reszty naszych kompanów. W zamian będę cały twój, a w dniu gdy
Leaks upadnie twoja dusza stanie się moim pokarmem.
Mimo
rozczarowania, ogień w trzewiach Konoe wręcz parzył. Chciał tego.
Ognisty gniew płonął w nim, zabijając zdrowy rozsądek. Chcę
tego. Zgadzam się.
- Zrozumiałem - mruknął Razel,
przygryzając końcówkę kociego ucha.
Obojętne,
błękitne ślepia zamknęły się, gdy demon powoli pieścił
gorącymi oddechami szyję Konoe. Wrażliwy na wszelki dotyk,
niedoświadczony Konoe zamruczał od tego dziwnego doświadczenia.
Sensacja w brzuchu zawrzała, gdy kły Razela delikatnie przygryzły
jego obojczyki. Gorące dłonie przesuwały się pod ubraniami
brązowego kota, wzmagając pożar w jego ciele. Co za absurdalne
uczucie. Konoe nigdy wcześniej się tak nie czuł. Odczuwał ból w
kroczu, z gardła wyrywały mu się ciche jęki i westchnienia. Nawet
nie zauważył, gdy został pozbawiony górnej części stroju, a
ognistowłosy zaczął pieścić jego sutki. Głośniej jęknął,
gdy palące palce zacisnęły się boleśnie dookoła nich. Gdy
jednak zastąpił je język, zaczął mruczeć i stękać z
przyjemności. Ogień pochłaniał go całego, powoli tracił kontakt
z tą rzeczywistością, która nie była wypełniona Razelem.
Krzyknął z zaskoczenia, gdy poczuł parzący dotyk na swoim
przyrodzeniu.
- Coś nie tak? - zapytał szeptem
Razel. Konoe aż jęknął, słysząc ten głęboki baryton mruczący
mu do ucha.
- N-Nie... - wymamrotał z trudem
przez zaciśnięte gardło.
Co za szaleństwo, pomyślał. Oddaje
swój pierwszy raz demonowi... Ale nie mógł przestać. Sam również
dotykał. Ciało Razela było wręcz idealne - muskularne, chłodne w
dotyku, duże, silne... Z ciekawości sięgnął ku rogom demona.
Przejechał po nich palcami, badając strukturę i kształt. Były
gładkie, i choć nie wyglądały na żywe, były ciepłe. Jego
badanie przerwał ognistowłosy, który zajął jego uwagę
pocałunkiem. Sam Konoe już był w pełni pozbawiony ubrań. Nagle
zawstydzony, położył uszy po sobie i podwinął ogon. Demon się
tym nie przejął, tylko delikatnie rozsupłał kota z kłębka, w
jaki ten się zwinął i zszedł językiem niżej. Przesunął nim po
podbrzuszu, ożywiając szkarłatnego węża, po czym musnął
końcówkę członka Konoe.
- Ahhh... - wyrwało mu się z ust,
gdy długi, demoniczny język owinął się dookoła. Nieznane
uczucie, tak przerażające i upragnione narastało w nim w miarę
jak Razel przesuwał wargami w górę i w dół. W końcu nie wiedząc
co zrobić, po prostu przestał z tym walczyć, po czym zalała go
fala światła. Uczucie tak obezwładniające, wszechogarniające...
Na chwilę wyłączyło go ze świata. Gdy wróciły mu zmysły
ujrzał przed sobą twarz ognistowłosego, który od razu go
pocałował. Dziwnie smakował, ale nie był to zły smak. Gdy się
oderwali od siebie, senny Konoe spojrzał w błękitne oczy. Aż go
zapiekło, gdy ujrzał w nich tylko wyrachowaną obojętność. Na co
liczył? Płomienną pasję? Sam nie wiedział, że ma w oczach łzy,
dopóki Razel mu ich nie wytarł.
- Spokojnie - powiedział łagodnie
demon.
Niespodziewanie poczuł inny ogień,
wchodzący w niego z dziwnej strony. Poczuł palce we własnym
wnętrzu, co wywołało u niego odruchową reakcję odrzucenia.
Pocałunek Razela go nie uspokoił, już czuł się źle z powodu
tego, że sprzedał własną duszę za chwilę przyjemności. Mimo to
nie potrafił się przeciwstawić ognistowłosemu, i pozwolił mu
kontynuować dopóki nie uznał, że Konoe jest już gotowy. Wtedy
sam wszedł w niego, zaskakując tym samym brązowego kota, który
wydał z siebie zduszony okrzyk.
- Coś się stało?
- G-Gorący... To... Takie dziwne... -
wymamrotał Konoe, z jakiegoś powodu dysząc jak po długim biegu.
- Nie martw się. Wkrótce przestanie
być dziwne - odparł Razel swoim głębokim głosem.
Czuł go tak wyraźnie wewnątrz
siebie, że to aż bolało. Mimo to rozkosz przeszywająca całe jego
jestestwo sprawiała, że znów tracił rozum. Co za niesamowite
uczucie... Nigdy nie sądził, że bycie tym na dole może przynosić
tak wiele rozkoszy. Niemal śpiący od ciepła i przyjemności
wczepił pazury w plecy Razela, po czym poruszał się razem z nim.
Pragnął go mieć w sobie już zawsze. To takie cudowne uczucie. Tym
razem wytrzymał o wiele dłużej, jednak i tak wkrótce cały świat
spowiła biel, gdy znów doszedł. Wyczerpany Konoe ruszał końcówką
ogona i obracał uszami, dysząc ciężko. Kto by pomyślał, że to
takie męczące... Jednak gdy Razel opuścił jego ciało, wkradło
się w niego coś innego. Pustka. Ogień zniknął, a wraz z nim
ciepło gniewu.
- ...To za mało - wyszeptał,
zaskakując sam siebie.
- Za mało? - usłyszał głos Razela.
- Ten ogień... Ten gniew... Za mało
- szeptał dalej.
-
Hm. Możemy to nadrobić - odparł demon, przesuwając dłonią po
boku Konoe. Po chwili znów zagłębili się w odmęty przyjemności.
***
Wieczorny księżyc oświetlał
wnętrze pokoju. W końcu spędzili cały dzień w łóżku i z
jakiegoś powodu nikt im nie przeszkadzał. Patrząc na sylwetkę
śpiącego kota Razel poczuł samozadowolenie.
-
To
było… ciekawe. Jesteś interesującym kotkiem… Już
nie mogę się doczekać, gdy staniesz się mój... Konoe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz