Zaczęło się całkiem
niewinnie.
Ujrzałem kwitnącą,
błękitną magnolię.
Jej delikatne płatki
kojarzyły mi się ze słońcem
I barwą bezchmurnego
nieba.
Nie powinienem był patrzeć.
Gdybym nie spojrzał,
nie ujrzałbym
Dwóch kryształów,
czekających na wprawną rękę mistrza.
Dwóch lodowców,
płynnych szafirów.
Nie poczułbym tego.
Gdybym tylko potrafił się z tobą pożegnać...
Kwiat, by rozkwitnąć,
potrzebuje słońca.
Zapragnąłem...
Choć nie powinienem
był.
A ciernie wbijały mi
się w skórę.
Nie chciałem.
Odtrącałem cię.
Choć twe łzy
niszczyły rozbite kawałki mego serca.
Czarne pajęczyny
oplatały mnie
Nie pozwalając
wykonywać właściwych ruchów.
Patrzyłem.
Tylko patrzyłem.
Powtarzałem sobie
mantry.
Dam sobie spokój.
Odejdę.
I jak myślisz,
podziałało?
Pragnąłem tylko opowiedzieć ci
O swych małych
pragnieniach, skrytych na dnie serca.
Jak i o swych
uczuciach.
Jednak bezlitosne
słońce oddzielało mnie od ciebie
Ignorując bolesne
wycie w ciszy.
W końcu... stało się.
Czy jest sposób
By powstrzymać
pękniętą tamę?
By zatrzymać górski
potok?
Tak bardzo...
Odnalazłeś mnie w głębi mirażu.
Niczym jannę ukrytą w
lustrze.
To było głupie
Szalone
Naiwne.
W mym sercu rozbrzmiewa
łagodne echo.
Czy gdy się go
pozbędę, będzie mi lżej?
Gdy minie noc, jak mara
Jak sen, który żadnemu
się nie przyśnił
Znikam, a ze mną
Słodkie, słodkie
urojenia.
Lecz w twych oczach
brak światła.
Kwiat bez słońca
umrze
Zwiędnie
Uschnie
Straci płatki
I zniknie na zawsze.
Jeśli nie wolno mi cię kochać
Nie mam powodu, by tu
przebywać.
Wydrapię więc swe
oczy
By więcej na ciebie
nie patrzeć.
Czy gdy to zrobię,
muzyka w mej głowie
Przestanie rozbrzmiewać
cichymi dźwiękami fletu?
Droga, którą kroczyłem wraz z tobą
Znika w głębi
granatowej otchłani.
Pozwól mi raz jeszcze
cię objąć
Raz jeszcze.
Niech ta chwila się
nie kończy.
Nie dotrzymałem obietnicy.
Ukarz mnie.
Te słowa nie opuszczą
mych ust.
Moje niebo rozpada się
w miliard kawałków.
Zniszczę to, co
winienem chronić.
To dla twego dobra.
Za te słowa
Nienawidź mnie całym
sercem.
Idź jednak, pewnym
tego
Że na krańcu świata
odnajdziesz w końcu szczęście.
Po tylu nocach
Po tylu dniach
Tylu bitwach
Tylu łzach
Nadszedł czas
Niech ta noc
Tysiąc pierwsza noc
Będzie początkiem
naszego rozstania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz