Zimne dni nastały w Ransen wraz z
dniem nadejścia śniegu. Nie lubiący ognia Konoe wolał zawinąć
się w pościel i nie wychodzić przez cały dzień niż poświęcić
się i rozpalić płomień, by choć trochę się ogrzać. Z tego
powodu nawet Rai, który przeważnie ignoruje takie trywialne sprawy
jak temperatura, powiedział że nie będzie siedział w tej psiarni
i opuścił pokój. Oczywiście Konoe był na niego zły - przecież
mają pracować razem, dlaczego więc ten uparty sierściuch wiecznie
zostawia go z tyłu? Już miał mocne postanowienie wyjścia, gdy...
- Brrr... Zimnooo... - jęknął,
chowając czubek ogona z powrotem pod pierzynkę.
Za zimno, żeby żyć. Ale wiecznie
leżeć też nie może... Natychmiast odrzucił myśl o rozpaleniu
ognia. Nawet jeśli byłoby to logiczne rozwiązanie, po wyjściu z
pokoju na zewnątrz jest tak samo zimno. Ciężkie to kocie życie...
- Głupi Rai - wymruczał pod nosem,
jakby to przez białego kota nastała zima.
Że też w Karou jej tak źle nie
znosił. Może to dlatego, że nigdy dotąd nie było aż tak zimno?
Chociaż zdarzało mu się wcześniej widywać śnieg, to nigdy
wystarczającą ilość, by pokryć całe miasto białą czapą.
Zgubienie Raia w tłumie pewnie byłoby jeszcze łatwiejsze.
- Głuuupi! - warknął, jeszcze
szczelniej owijając się ogonem.
Warczenie na niego przynosiło mu
ulgę. Niby wkurzał się na pogodę, ale zawsze mógł o nią
obwinić, kogo tylko zechciał. Nagle usłyszał pukanie.
- Weeejść - krzyknął, otwierając
pokrywę z pościeli na tyle, by widzieć, kto wszedł.
Mignął mu tygrysi ogon Bardo.
Gospodarz ponoć pytał Raia, co się dzieje z Konoe, jednak jak to
Rai, ten zignorował egzystencję Bardo i ostentacyjnie sobie
poszedł, więc i tak dobrze że brązowowłosy w ogóle o tym
słyszał.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał
mężczyzna, podchodząc do oddychającej sterty - Nie widziałem cię
już z trzy dni, umierasz?
- Zimno - mruknął Konoe.
- No fakt... Przynieść ci coś do
jedzonka?
- ...Gdybyś mógł.
- Oki doki, to zaraz coś upichcę -
radośnie zanucił tygrys.
- Przepraszam za kłopot.
- Nie przejmuj się~
Konoe westchnął i znów się
zagłębił w pościel. Czy pogoda się kiedyś poprawi? Czy spędzi
następne 3 miesiące schowany pod pierzyną? Nawet nie ma siły się
dłużej złościć... Odnotował jeszcze, gdy Bardo postawił mu
jedzenie w pokoju, potem ogarnęła go senna ciemność.
O jak przyjemnie cieplutko... Konoe
mimowolnie zaczął mruczeć, jeszcze szczelniej tuląc się do
kołderki. Mógłby spędzić resztę życia w takim ciepełku...
Poczuł czyjś dotyk na ramieniu. Dłoń była tak niesamowicie
ciepła, że ciało kota przeszedł dreszcz. Na wpół senny szybkim
ruchem chwycił tą rękę i pociągnął ją razem z właścicielem
na łóżko. Kilka sekund i obaj byli owinięci kołdrą, a Konoe
tulił się do gorącego, oddychającego kaloryfera... Znów zaczął
mruczeć. Gorące palce przeczesały jego włosy, podrapały za
uchem...
- Konoe - usłyszał niski, znajomy
głos tuż przy uchu - Konoe...
- Jeszcze pięć minut...
- Leaks stoi w rynku.
- Że co?!
Brązowowłosy natychmiastowo
wyskoczył spod pierzyny i musiał zmrużyć oczy. W palenisku wesoło
trzaskał ogień, jednak nie wyglądał jak przeciętny płomień.
Rozpoznając charakterystyczną barwę zastrzygł uszami i spojrzał
na Razela, którego do siebie tulił.
- Co tutaj robisz?! - warknął kot,
paląc buraka. Co. On. Zrobił.
- Biały kot powiedział, że umierasz
pod kołdrą, więc przyszedłem sprawdzić czy nie potrzebujesz
leczenia - odpowiedział spokojnie demon - Jednak chyba chodziło o
temperaturę, prawda?
- T-Tak jakby... - mruknął speszony
Konoe. Szybko wygrzebał się z łóżka, zawstydzony do granic
możliwości.
Trochę głupio się przyznać, że
jak dzieciak od trzech dni siedzi pod kołdrą, bo zimno. A teraz
jeszcze to... Razel tylko zmierzył go spojrzeniem, po czym odwrócił
wzrok. Sam również zszedł z łóżka.
- Skoro nic ci nie jest, wrócę do
swoich zajęć - powiedział cicho, a u jego stóp zjawiły się
płomienie - Zostawię ci ten ogień.
- P-
Nie zdążył nic powiedzieć, gdy
demon zniknął. Konoe westchnął, nadal czując jak płoną mu
uszy. Żeby nawet demony się martwiły o niego... Czas chyba wyjść
na miasto i kupić sobie cieplejsze ciuchy. Zanim jednak to, poczuł
jak burczy mu w brzuchu. Przypominając sobie wizytę Bardo spojrzał
na stoliczek przy swoim łóżku... jednak nie było tam posiłku.
Rai nigdy by nie tknął czegoś, co przygotował tygrys, tak więc
kto mógł... Ktoś wchodził mu do pokoju? Machając niespokojnie
ogonem karcił się za własną bezmyślność. Ktoś był u niego w
pokoju, a on spał jak zabity! Aghh, co on wyprawiaaaa! Ponownie
westchnął i wstał z podłogi. W takim razie musi iść na dół i
poprosić o jeszcze jedną porcję... Nim pokonał kilka kroków, w
pokoju znów rozbłysła czerwień.
- Tego szukasz? - zapytał spokojnie
demon, podając kotu parujący talerz z posiłkiem.
- Skąd ty to...
- Było zimne, więc zabrałem je na
dół i poprosiłem, by podgrzano - odpowiedział Razel.
Konoe zamurowało. Dlaczego miałby to
zrobić? Spojrzał podejrzliwie na ognistowłosego, jakby oczekiwał
że talerz wybuchnie gdy tylko go dotknie. Razel nie reagował, tylko
dalej trzymał posiłek w takiej samej pozycji, oczekując na decyzję
Konoe. W końcu pokój wypełnił się głośnym burczeniem - kot
poczuł zapach jedzenia, a żołądek zareagował. Niechętnie
chwycił talerz i odczekał chwilę, czy na pewno nie zrobi bum.
Potem ostrożnie wziął do ust pierwszy kęs...
- Wszystko w porządku... - wymamrotał
z pełnymi ustami.
Był tak głodny,
że niemal wsunął też miskę, w której było jedzenie. Razel
obserwował go z tajemniczym wyrazem twarzy, przez co Konoe położył
uszy po sobie. Intensywność
spojrzenia tych niebieskich oczu była niemal taka sama jak Raia - aż
się czuło, jak przewierca na wskroś. W końcu wyczyścił miskę
do zera i oblizał się z lubością.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz
wychodzić - tak powiedział biały kot - stwierdził Razel -
Przyniesie ci dziś jakieś cieplejsze ciuchy, bo jutro wyruszacie.
- A-Aha...
Zapadła chwila milczenia. Tym razem
nie wyglądało, żeby Razel się dokądś wybierał, więc Konoe
rozpaczliwie szukał tematu, który mógłby poruszyć... a jednak
jego myśli nadal wracały tylko do tego jak szybciutko zawinął
demona w kołderkę, żeby się ogrzać. Żałosne. Gdyby go ktoś
zobaczył...
- C-Co ty... - zapytał nerwowo
widząc, jak ognistowłosy zbliża się do niego.
Z super poważnym wyrazem twarzy demon
schylił się ku Konoe. O dziwo, ten nie bał się, bardziej nie
rozumiał działań mężczyzny... A Razel był coraz bliżej. W
końcu Konoe zamknął oczy i skulił się, jakby oczekując na cios.
Zamiast tego poczuł delikatne muśnięcie na czole. Nie rozumiejąc,
co się stało powolutku otworzył jedno oko. Napotkał widok
uśmiechniętego Razela. Wtedy poczuł coś dziwnego - z miejsca, w
którym poczuł dotyk, po całym jego ciele rozeszło się ciepło.
- Teraz nie powinno być ci zimno -
stwierdził spokojnie demon, po czym odwrócił się na pięcie i
zniknął.
Do Konoe z opóźnieniem dotarło, co
się właściwie stało. Gdy zrozumiał, spłonął rumieńcem i
zaczął pocierać pocałowane przez Razela miejsce.
- Dziękuję... - wyszeptał do ciszy.
- Hej, idioto - usłyszał za swoimi
plecami, gdy szedł razem z Asato ulicą w stronę sklepu Tokino -
Robiłeś coś z włosami?
- Hm? Nie, nic nie robiłem -
odpowiedział skonfundowany kot.
- Zdają się być... rudawe? -
mruknął Rai, biorąc do ręki kilka kosmyków.
- Faktycznie - mruknął Asato -
Ciekawe dlaczego.
- Nie mam pojęcia - odparł Konoe,
też próbując zbadać ten fenomen.
- W Kirze mówi się, że rudzi ludzie
są pocałowani przez ogień - powiedział nagle czarnowłosy -
Zawsze wiedziałem, że Konoe jest niezwykły, a teraz nawet
płomienie to potwierdzają.
Na słowa Asato Konoe zastrzygł
uszami. Poczuł, jak na policzki wpływa mu rumieniec, gdy tylko
przypomniał sobie tamtą scenę.
- Hm? Czyżbyś tak naprawdę
wiedział, czemu robią się rude? - zapytał nonszalancko Rai,
zachodząc mu drogę.
- N-Nie mam pojęcia! - krzyknął
speszony brązowowłosy, po czym dodał ciszej - Poza tym to...
minie! Na pewno.
Taką
przynajmniej miał nadzieję.
Patrzący na nich z dachu Razel
przysłuchiwał się każdemu słowu. Po reakcji Konoe doskonale
widział, że kot wie, skąd ta barwa. Niby nie takie jest prawidłowe
zastosowanie jego mocy… Ale kiedy ujrzał te zaspane ślepia i
poczuł miękkość ciała, nie mógł się oprzeć. Co ten kot w
sobie ma, że aż chce się go rozpieszczać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz