sobota, 23 stycznia 2016

Lamento Sette

Zimne dni nastały w Ransen wraz z dniem nadejścia śniegu. Nie lubiący ognia Konoe wolał zawinąć się w pościel i nie wychodzić przez cały dzień niż poświęcić się i rozpalić płomień, by choć trochę się ogrzać. Z tego powodu nawet Rai, który przeważnie ignoruje takie trywialne sprawy jak temperatura, powiedział że nie będzie siedział w tej psiarni i opuścił pokój. Oczywiście Konoe był na niego zły - przecież mają pracować razem, dlaczego więc ten uparty sierściuch wiecznie zostawia go z tyłu? Już miał mocne postanowienie wyjścia, gdy...
- Brrr... Zimnooo... - jęknął, chowając czubek ogona z powrotem pod pierzynkę.
Za zimno, żeby żyć. Ale wiecznie leżeć też nie może... Natychmiast odrzucił myśl o rozpaleniu ognia. Nawet jeśli byłoby to logiczne rozwiązanie, po wyjściu z pokoju na zewnątrz jest tak samo zimno. Ciężkie to kocie życie...
- Głupi Rai - wymruczał pod nosem, jakby to przez białego kota nastała zima.
Że też w Karou jej tak źle nie znosił. Może to dlatego, że nigdy dotąd nie było aż tak zimno? Chociaż zdarzało mu się wcześniej widywać śnieg, to nigdy wystarczającą ilość, by pokryć całe miasto białą czapą. Zgubienie Raia w tłumie pewnie byłoby jeszcze łatwiejsze.
- Głuuupi! - warknął, jeszcze szczelniej owijając się ogonem.
Warczenie na niego przynosiło mu ulgę. Niby wkurzał się na pogodę, ale zawsze mógł o nią obwinić, kogo tylko zechciał. Nagle usłyszał pukanie.
- Weeejść - krzyknął, otwierając pokrywę z pościeli na tyle, by widzieć, kto wszedł.
Mignął mu tygrysi ogon Bardo. Gospodarz ponoć pytał Raia, co się dzieje z Konoe, jednak jak to Rai, ten zignorował egzystencję Bardo i ostentacyjnie sobie poszedł, więc i tak dobrze że brązowowłosy w ogóle o tym słyszał.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał mężczyzna, podchodząc do oddychającej sterty - Nie widziałem cię już z trzy dni, umierasz?
- Zimno - mruknął Konoe.
- No fakt... Przynieść ci coś do jedzonka?
- ...Gdybyś mógł.
- Oki doki, to zaraz coś upichcę - radośnie zanucił tygrys.
- Przepraszam za kłopot.
- Nie przejmuj się~
Konoe westchnął i znów się zagłębił w pościel. Czy pogoda się kiedyś poprawi? Czy spędzi następne 3 miesiące schowany pod pierzyną? Nawet nie ma siły się dłużej złościć... Odnotował jeszcze, gdy Bardo postawił mu jedzenie w pokoju, potem ogarnęła go senna ciemność.

O jak przyjemnie cieplutko... Konoe mimowolnie zaczął mruczeć, jeszcze szczelniej tuląc się do kołderki. Mógłby spędzić resztę życia w takim ciepełku... Poczuł czyjś dotyk na ramieniu. Dłoń była tak niesamowicie ciepła, że ciało kota przeszedł dreszcz. Na wpół senny szybkim ruchem chwycił tą rękę i pociągnął ją razem z właścicielem na łóżko. Kilka sekund i obaj byli owinięci kołdrą, a Konoe tulił się do gorącego, oddychającego kaloryfera... Znów zaczął mruczeć. Gorące palce przeczesały jego włosy, podrapały za uchem...
- Konoe - usłyszał niski, znajomy głos tuż przy uchu - Konoe...
- Jeszcze pięć minut...
- Leaks stoi w rynku.
- Że co?!
Brązowowłosy natychmiastowo wyskoczył spod pierzyny i musiał zmrużyć oczy. W palenisku wesoło trzaskał ogień, jednak nie wyglądał jak przeciętny płomień. Rozpoznając charakterystyczną barwę zastrzygł uszami i spojrzał na Razela, którego do siebie tulił.
- Co tutaj robisz?! - warknął kot, paląc buraka. Co. On. Zrobił.
- Biały kot powiedział, że umierasz pod kołdrą, więc przyszedłem sprawdzić czy nie potrzebujesz leczenia - odpowiedział spokojnie demon - Jednak chyba chodziło o temperaturę, prawda?
- T-Tak jakby... - mruknął speszony Konoe. Szybko wygrzebał się z łóżka, zawstydzony do granic możliwości.
Trochę głupio się przyznać, że jak dzieciak od trzech dni siedzi pod kołdrą, bo zimno. A teraz jeszcze to... Razel tylko zmierzył go spojrzeniem, po czym odwrócił wzrok. Sam również zszedł z łóżka.
- Skoro nic ci nie jest, wrócę do swoich zajęć - powiedział cicho, a u jego stóp zjawiły się płomienie - Zostawię ci ten ogień.
- P-
Nie zdążył nic powiedzieć, gdy demon zniknął. Konoe westchnął, nadal czując jak płoną mu uszy. Żeby nawet demony się martwiły o niego... Czas chyba wyjść na miasto i kupić sobie cieplejsze ciuchy. Zanim jednak to, poczuł jak burczy mu w brzuchu. Przypominając sobie wizytę Bardo spojrzał na stoliczek przy swoim łóżku... jednak nie było tam posiłku. Rai nigdy by nie tknął czegoś, co przygotował tygrys, tak więc kto mógł... Ktoś wchodził mu do pokoju? Machając niespokojnie ogonem karcił się za własną bezmyślność. Ktoś był u niego w pokoju, a on spał jak zabity! Aghh, co on wyprawiaaaa! Ponownie westchnął i wstał z podłogi. W takim razie musi iść na dół i poprosić o jeszcze jedną porcję... Nim pokonał kilka kroków, w pokoju znów rozbłysła czerwień.
- Tego szukasz? - zapytał spokojnie demon, podając kotu parujący talerz z posiłkiem.
- Skąd ty to...
- Było zimne, więc zabrałem je na dół i poprosiłem, by podgrzano - odpowiedział Razel.
Konoe zamurowało. Dlaczego miałby to zrobić? Spojrzał podejrzliwie na ognistowłosego, jakby oczekiwał że talerz wybuchnie gdy tylko go dotknie. Razel nie reagował, tylko dalej trzymał posiłek w takiej samej pozycji, oczekując na decyzję Konoe. W końcu pokój wypełnił się głośnym burczeniem - kot poczuł zapach jedzenia, a żołądek zareagował. Niechętnie chwycił talerz i odczekał chwilę, czy na pewno nie zrobi bum. Potem ostrożnie wziął do ust pierwszy kęs...
- Wszystko w porządku... - wymamrotał z pełnymi ustami.
Był tak głodny, że niemal wsunął też miskę, w której było jedzenie. Razel obserwował go z tajemniczym wyrazem twarzy, przez co Konoe położył uszy po sobie. Intensywność spojrzenia tych niebieskich oczu była niemal taka sama jak Raia - aż się czuło, jak przewierca na wskroś. W końcu wyczyścił miskę do zera i oblizał się z lubością.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz wychodzić - tak powiedział biały kot - stwierdził Razel - Przyniesie ci dziś jakieś cieplejsze ciuchy, bo jutro wyruszacie.
- A-Aha...
Zapadła chwila milczenia. Tym razem nie wyglądało, żeby Razel się dokądś wybierał, więc Konoe rozpaczliwie szukał tematu, który mógłby poruszyć... a jednak jego myśli nadal wracały tylko do tego jak szybciutko zawinął demona w kołderkę, żeby się ogrzać. Żałosne. Gdyby go ktoś zobaczył...
- C-Co ty... - zapytał nerwowo widząc, jak ognistowłosy zbliża się do niego.
Z super poważnym wyrazem twarzy demon schylił się ku Konoe. O dziwo, ten nie bał się, bardziej nie rozumiał działań mężczyzny... A Razel był coraz bliżej. W końcu Konoe zamknął oczy i skulił się, jakby oczekując na cios. Zamiast tego poczuł delikatne muśnięcie na czole. Nie rozumiejąc, co się stało powolutku otworzył jedno oko. Napotkał widok uśmiechniętego Razela. Wtedy poczuł coś dziwnego - z miejsca, w którym poczuł dotyk, po całym jego ciele rozeszło się ciepło.
- Teraz nie powinno być ci zimno - stwierdził spokojnie demon, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął.
Do Konoe z opóźnieniem dotarło, co się właściwie stało. Gdy zrozumiał, spłonął rumieńcem i zaczął pocierać pocałowane przez Razela miejsce.
- Dziękuję... - wyszeptał do ciszy.

- Hej, idioto - usłyszał za swoimi plecami, gdy szedł razem z Asato ulicą w stronę sklepu Tokino - Robiłeś coś z włosami?
- Hm? Nie, nic nie robiłem - odpowiedział skonfundowany kot.
- Zdają się być... rudawe? - mruknął Rai, biorąc do ręki kilka kosmyków.
- Faktycznie - mruknął Asato - Ciekawe dlaczego.
- Nie mam pojęcia - odparł Konoe, też próbując zbadać ten fenomen.
- W Kirze mówi się, że rudzi ludzie są pocałowani przez ogień - powiedział nagle czarnowłosy - Zawsze wiedziałem, że Konoe jest niezwykły, a teraz nawet płomienie to potwierdzają.
Na słowa Asato Konoe zastrzygł uszami. Poczuł, jak na policzki wpływa mu rumieniec, gdy tylko przypomniał sobie tamtą scenę.
- Hm? Czyżbyś tak naprawdę wiedział, czemu robią się rude? - zapytał nonszalancko Rai, zachodząc mu drogę.
- N-Nie mam pojęcia! - krzyknął speszony brązowowłosy, po czym dodał ciszej - Poza tym to... minie! Na pewno.
Taką przynajmniej miał nadzieję.

Patrzący na nich z dachu Razel przysłuchiwał się każdemu słowu. Po reakcji Konoe doskonale widział, że kot wie, skąd ta barwa. Niby nie takie jest prawidłowe zastosowanie jego mocy… Ale kiedy ujrzał te zaspane ślepia i poczuł miękkość ciała, nie mógł się oprzeć. Co ten kot w sobie ma, że aż chce się go rozpieszczać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz